Rozdział 7

2.2K 123 60
                                    

Tłumaczyła Midnightesse. Betowała Panna Mi. 


— Fleur, możemy pogadać? — zapytał Harry, zbliżając się do przemierzającej dziedziniec grupki francuskich dziewcząt. Nawet z odległości dziesięciu stóp mógł dostrzec smutek w oczach połwili, gdy spojrzała na niego. Wyszeptała swoim koleżankom kilka słów i te natychmiast odeszły.

— 'arry, pzisięgam, nikomu nie powiedziałam ani słowa! — zaczęła natychmiast, gdy tylko zostali sami.

Harry uśmiechnął się uspokajająco, ale nie marnując ani chwili wślizgnął się do jej umysłu. Przeglądając wspomnienia natknął się na urywek z dzisiejszego poranka, przedstawiający to, jak czytała artykuł Rity Skeeter. Była wściekła, zwłaszcza z powodu oskarżenia Harry'ego o „złamanie delikatnego serduszka biednej, francuskiej dziewczynki".

Nie miała pojęcia, jak Skeeter dotarła do tej informacji. Z całą pewnością to nie Fleur była osobą, która jej ją przekazała.

Harry wycofał się, wciąż się uśmiechając; tym razem bardziej szczerze.

— Wierzę ci — oświadczył prosto, wzruszając ramionami.

— Och, 'arry! Ta kobieta to podła baba! Pisie same kłamstwa i bzduhy! We Fhancji zostałaby pociągnięta do odpowiedzialności za takie ościehstwa!

Na twarzy Pottera pojawił się uśmieszek. Wzruszył ramionami.

— Tak... Wiesz co, masz rację. Zastanawiam się, czy może sam nie powinienem poszukać sobie prawnika i pozwać Proroka.

— Powinieneś! — zawołała, wyniośle krzyżując ramiona na piersi. Harry zachichotał.

— Aczkolwiek w tym konkretnym przypadku to, co napisała, nie było ani kłamstwem, ani wyolbrzymieniem, podobnie jak jej poprzednie artykuły na mój temat...

— Cóź, skłamała w stosunku do mnie! Insinuując, że osiukałeś mnie i złamałeś mi sehce! Głupia baba.

— Cóż, w pewnym sensie cię oszukałem... nie powiedziałem ci, że jestem gejem.

— Nie musiałeś. Juź to wiedziałam — oświadczyła lekceważąco. — Wiedziałam nawet zanim się zgodziłam. Nie jestem jakąś głupią, małą, naiwną dziewcinką, któha pozwala 'łopcom łamać sobie sehce. Jej insinuacje są dla mnie obhaźliwe.

— Cóż, w takim razie może ty powinnaś pozwać ją za zniesławienie — zasugerował Harry z cichym chichotem. Fleur westchnęła, a gniew w jej oczach nieco przygasł.

— Nie hozumiem, jak to moźliwe, zie jesteś taki spokojny, 'arry. Gdyby o mnie napisała takie bzduhy jak o tobie, byłabym wściekła!

Gryfon wzruszył ramionami.

— Chyba zaczynam się do tego przyzwyczajać. Opinia publiczna jest nieprzewidywalna. Dzisiaj mnie kochają, jutro nienawidzą, a za tydzień będą oczekiwać, że ich wszystkich uratuję. To jak przejażdżka kolejką górską i w końcu zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę wcale nie muszę nią jechać. Więc postanowiłem po prostu... odpuścić. Mam gdzieś to, co wszyscy myślą. Mogę spróbować jakoś naprawić szkody, ale przejmowanie się tym niczego mi dobrego nie przyniesie.

Przez dłuższą chwilę Fleur wpatrywała się w niego krytycznie, po czym ze słabym uśmiechem na ustach potrząsnęła głową.

— Jesteś niezwykle dojziały jak na kogoś, kto ma tylko ćternaście lat, 'arry.

— Dzięki... tak sądzę — roześmiał się.

Uśmiechnęła się szeroko, robiąc krok naprzód, i objęła go ramionami w przyjacielskim uścisku. Harry zamrugał niepewnie z zaskoczenia. Przez chwilę stał bez ruchu, ale w końcu zmusił się, by owinąć ramiona wokół jej talii i odwzajemnić uścisk.

Harry Potter i Zejście w MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz