Rozdział 11

2.1K 130 56
                                    

Uwaga! Rozdział zawiera scenę tortur. Jeśli nie lubicie takich klimatów, omińcie pierwszy fragment i zacznijcie czytać dopiero od punktu widzenia Hermiony.  

Tłumaczyła Midnightesse. Betowała Panna Mi. 


Harry położył torbę na kamiennej podłodze, po czym schylił się, by wyjąć z niej swój skórzany notatnik i książkę o magicznych osłonach, którą zabrał ze swojego kufra. Upewnił się, że na dnie jego torby wciąż tkwi owinięty w czarną szatę szklany słoik.

Otworzył notes i przerzucił kilka stron, odnajdując fragment zawierający jego notatki dotyczące zaklęć, które zamierzał przetestować. Pierwszym było zaklęcie Homorphus, które zmusi kochaną Ritę do powrotu do jej ludzkiej postaci, a jednocześnie nie pozwoli jej przez następną godzinę przemienić się z powrotem w żuka.

Położył wciąż otwarty notes na podłodze, po czym sięgnął po książkę. Już wcześniej zaznaczył sobie stronę zawierającą zaklęcie, które planował użyć. Miało ono stworzyć solidną magiczną kopułę wokół wyznaczonego przez niego obszaru, przez którą nikt nie będzie mógł się przedostać aż do czasu, kiedy zaklęcie zostanie cofnięte. Nie sądził, by prawdopodobne było, iż Rita ucieknie, ale uznał, że przyda się dodatkowe zabezpieczenie, zwłaszcza, że zaklęcie nie wymagało ani dużej ilości mocy, ani czasu na jego rzucenie.

Przeczytał szybko akapit, po czym zaczął chodzić wokół komnaty, rysując końcem różdżki odpowiednie runy i mamrocząc pod nosem śpiewną inkantację.

Kiedy tylko wyznaczył granice działania zaklęcia — co nie zajęło dużo czasu, jako że jego przestrzeń była niewielka — wrócił na środek komnaty i skupił swoją magię, by sfinalizować czar.

Mógł teraz poczuć otaczające go, pulsujące magią mury. Nie miał pojęcia, na ile Rita obeznana była z wykrywaniem magicznych aur i sygnatur, nie wiedział więc, czy będzie w stanie wyczuć bariery. Uznał, że prawdopodobnie dowie się, jeśli kobieta będzie próbowała przez nie przejść.

Harry parsknął śmiechem.

Usatysfakcjonowany, odłożył książkę o osłonach i ponownie sięgnął po notes.

Przeczytał listę zaklęć, które zamierzał wypróbować. Chciał przekonać się, jak naprawdę będą wyglądały ich efekty. Jak będzie się czuł, rzucając je. Jego serce biło szybko z niecierpliwości, a na myśl o tym, że wreszcie będzie miał żywy obiekt do ćwiczeń, na jego twarzy pojawił się sadystyczny uśmiech.

Gigantyczne ciało węża nie było złym celem, ale z całą pewnością nie było wystarczająco satysfakcjonujące, a do tego wiele zaklęć po prostu nie działało na nie.

Pogładził palcami skórzaną powierzchnię notatnika, mając dziwną ochotę, by zachichotać, i czując motylki w brzuchu. Zaczynał był podekscytowany. Bardzo podekscytowany.

Cichy głosik z tyłu jego głowy zaprotestował słabo. Czym innym było ćwiczenie na zwłokach węża, a czym innym używanie tych zaklęć na prawdziwym, żywym człowieku. Na osobie.

Osobie, która nie opuści żywa tego pomieszczenia.

Zanim zacznie, musi pogodzić się z tą kwestią, ponieważ po rzuceniu pierwszego zaklęcia nie będzie już drogi powrotnej. Nie będzie możliwości, by zmienić zdanie. Z prostego powodu nie zamierzał od razu zacząć od śmiertelnie niebezpiecznych zaklęć: chciał przećwiczyć na kobiecie jak najwięcej czarów, których nie mógł użyć w żadnej innej sytuacji. Jednak wiedział, że w końcu będzie musiał ją zabić.

Harry Potter i Zejście w MrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz