Rozdział V

694 70 13
                                    


Szara beanie, szara beanie, szara beanie.

– Gdzie, do kurwy nędzy, jest ta czapka?! – warknął Louis kilka dni później, przekopując swoją szafę wzdłuż i wszerz piąty raz. Nie było jej. Nigdzie.

A Louis był pewien, że jej nie wyrzucił, bo była to jego ulubiona czapka, którą Harry często podkradał, żeby trzymała mu loki. Przetrwała wypadek w stanie nienaruszonym, a teraz postanowiła zniknąć.

– Pewnie się teraz szczerzy na dnie jakiejś torby, zadowolona kupa wełny – dalej syczał pod nosem, opluwając się śliną.

– A Tommo dalej gada do ubrań, nic się nie zmieniło, Liam. – Z korytarza z politowaniem patrzył na niego Niall, mający Payne'a na głośnomówiącym.

– Dogadałeś się z właścicielem mieszkania? – odezwał się chłopak po drugiej stronie łącza głosem zmodyfikowanym przez urządzenie.

– Tak. Palnąłem, że lekarz zaaprobował powietrze i nie umrę tutaj we śnie. Udało mi się wytargować też niższy czynsz za to, że odkurzacz nie działa i mogę mieć problemy ze zdrowiem – mruknął Louis, przewracając stertę ubrań na podłodze i poszukując od nowa czapki.

– Jakie problemy ze zdrowiem? – spytał zaskoczony Liam.

– No normalne, astma, depresja, ospa, niepotrzebne skreślić. Gościu i tak był jakiś niekumaty.

– Boże, Louis.

– Już tak nie wzdychaj, tylko się zastanów, gdzie jest ta czapka – kontynuował oschle.

– Może zostawiłeś ją w domu? – zasugerował Niall, który w międzyczasie zdążył ułożyć się na wolnym od ubrań fragmencie łóżka Louisa.

Szatyn poderwał się nagle do pozycji pionowej i zamarł.

– Możliwe! – wykrzyknął, wyskakując ze sterty i biegnąc do salonu po telefon.

Niall pokręcił głową z dezaprobatą.

– Jestem najlepszym przyjacielem na świecie – skwitował.

– Po czym wnioskujesz? – mruknął Liam.

– Bo wytrzymuję z tym kretynem. Niewielu przyjaciół zdobyłoby się na latanie za miłością kumpla tylko po to, by nie oszalał w międzyczasie.

Liam zamilkł na chwilę.

– Faktycznie jesteś świetnym kumplem – odpowiedział szczerze. Na twarz Nialla wstąpił szeroki uśmiech.

W tym czasie Louis zdążył namierzyć swoją komórkę, leżącą sobie niewinnie na środku kanapy i podśmiewającą się z niego. Zmierzył ją ostrym spojrzeniem, po czym spróbował odblokować. Dwa błędy ekranu blokady dalej wybierał numer swojej mamy.

Odpowiedziała mu poczta głosowa.

– No tak, jest środek dnia, pewnie jest w pracy...

Wybrał numer do Lottie. Siostra odebrała po dwóch sygnałach.

– Louis! Nie odzywasz się od świąt! – Usłyszał w słuchawce głos pełen żalu. – Mama mówiła, że nie przeprowadziłeś się więcej, więc czemu nie wracasz z Harrym? – jęczała.

– Lottie, to nie jest takie proste – mruknął, ale poczuł się źle z tym, że olewał rodzinę taki szmat czasu. Właściwie mógł do nich pojechać któregoś weekendu, nie mówiąc już w ogóle o zadzwonieniu.

– Po prostu o nas zapomniałeś, przyznaj się. Wolisz się obściskiwać z Harrym...

– On mnie nie pamięta, Lotts – przerwał jej.

I just want you to know who I am | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz