13 czerwiec 2020r.- dzień dwunasty

70 13 1
                                    

 Od samego rana męczyła mnie ochota odcięcia się od wszystkiego, założenia słuchawek i oddania się w wir kojących melodii. Z tego powodu pożyczyłem od Johna odtwarzacz muzyczny.

Playlista Amerykanina była wielka, posiadała około pięciuset utworów. Kto by pomyślał, że natrafię na polską piosenkę, z którą kojarzyłem jeden z najpiękniejszych wieczorów mojego życia?

Był to utwór zespołu Bitamina pod tytułem "Dom". Po włączeniu go zamknąłem oczy i zacząłem wspominać.


***


Zapowiadał się kolejny nudny wieczór poświęcony na oglądanie seriali. Wszystko odmienił jednak mój dobry przyjaciel. W momencie, gdy spojrzałem na telefon i zobaczyłem, że dzwoni Emil, wiedziałem, że dziś będę musiał odpuścić sobie telewizor.


Siema stary, co u ciebie?- usłyszałem natychmiast po odebraniu połączenia. – Nie odpowiadaj, na pewno znów zamulasz przed tv.

– No cześć- zignorowałem jego ironiczną uwagę. Nie chciałem kłamać ani przyznawać mu racji, mimo iż tak naprawdę znał już prawdę. – A co?

Ubierz się elegancko i jedziemy! Czekam już pod twoim domem.– Emil zawsze przynajmniej raz w miesiącu nagle zjawiał się pod drzwiami i prosił, abym wyszedł.

Znów jakaś denna impreza? Stary przecież wiesz, że tego nie lubię.


–Nie, nie impreza, tym razem coś wyjątkowego. Ubieraj się! Raz się żyje, nie pozwolę ci przesiedzieć takiego wspaniałego wieczoru w domu.


  – Dobra, już lecę. – odparłem i zerwałem się z miejsca. "Raz się żyje"  – wtedy te słowa działały na mnie jak zapalnik, od razu przekonywały mnie do jego pomysłów.


Na szybko ubrałem niewyprasowaną czarną koszulę oraz spodnie, po czym wyszedłem do Emila. Właśnie skończył palić papierosa i wrzucił go do studzienki kanalizacyjnej. Wsiadł do samochodu, a ja dołączyłem do niego kilka sekund później. Miałem nadzieję, że nie zabierał mnie kolejny raz do klubu.


–No to jedziemy!– wykrzyknął z radością, ruszając.


Przez całą drogę rozmawialiśmy o pracy i rzeczach, których nie warto nawet przytaczać.


Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Była to nieznana mi do tej pory część miasta. W zasadzie praktycznie w ogóle nie znałem tego miasta mimo, że tu mieszkałem.


  – Chodź za mną stary, dziś ja stawiam wszystko– zachęcił mnie do wejścia kumpel na co wziąłem głęboki wdech, popatrzyłem ostatni raz na samochód myśląc o ewentualnej ucieczce, a następnie zrobiłem to, czego oczekiwał  – po raz kolejny dałem się złapać w sidła jego manipulacji.


Weszliśmy do restauracji, rozglądając się za wolnym miejscem. Wyglądała zupełnie normalnie do momentu, w którym pojawił się kelner. Miał on oczy zawiązane czarną chustą, chwycił nas za ręce i zaprowadził do naszego stolika. Wszędzie było zupełnie ciemno.


  – Co to ma być? – spytałem zaskoczony, próbując zrozumieć sytuację.


  – Zwyczajna kolacja, od dawna chciałem tu przyjechać.

Perseusz (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz