Po zaledwie 20 minutach przerwy wznowiliśmy akcję. Tym razem naszym celem stał się korytarz po przeciwległej stronie do pierwszego zbadanego przez naszą dwójkę.
Tunel wyglądał tak samo, kilkaset metrów bez przerwy ciągnących się prosto. Na jego końcu znów znajdowało się pomieszczenie. Tym razem postanowiliśmy o wiele ostrożniej zbadać jego wnętrze, w zasadzie to ja postanowiłem zbadać to samodzielnie. Swojego towarzysza pozostawiłem na warcie przed wejściem.
Starannie zakradłem się do środka. Tym razem nie było tu żadnego obcego, co tylko ułatwiło eksplorację. W pomieszczeniu znajdowało się mnóstwo kokonów oraz jakieś dziwne, delikatnie świecące kable(?) podłączone do urządzeń w lekkim stopniu przypominających nasze komputerowe terminale. Postanowiłem spróbować swoich sił w łamaniu obcych systemów.
Stojąc nad urządzeniem, usłyszałem cichy dźwięk. Natychmiastowo odwróciłem się, a moim oczom ukazał się pęknięty kokon. Z jego wnętrza wytoczyła się mała istota, cała umazana w kleistej, fioletowej mazi. Ukryłem się i bacznie obserwowałem całe wydarzenie.
Wydawało mi się, że obcy cierpiał. Wił się po podłożu, głośno kaszląc i jęcząc.
Nagle usłyszałem strzały i głośny wrzask. Bez zastanowienia chwyciłem za karabin i ruszyłem w stronę tunelu. Zobaczyłem jak potężny kosmita, znacznie większy niż ten, którego widzieliśmy w poprzednim pomieszczeniu, trzyma mojego przyjaciela, za gardło unosząc go w górę. Natychmiastowo wycelowałem w nogę potwora i wystrzeliłem, rozjuszyło go to. Rzucił Amerykaninem na odległość prawie dwóch metrów w ścianę tunelu. Bez przerwy prowadziłem ostrzał, lecz większość pocisków omijała mojego wroga (była to moja wina, gdyż w strachu ciężko było mi dokładnie wycelować) natomiast te, które trafiały go w korpus, wydawały się nie wyrządzać mu żadnej krzywdy. Moją ostatnią szansą na wygranie batalii był Syn Lucyfera (potężny, przylepny ładunek wybuchowy, który otrzymaliśmy w niewielkiej ilości i stanowił ostateczność). Złapałem oddech, skupiłem się z całych sił. Musiałem rzucić celnie, gdyż pudło najprawdopodobniej oznaczałoby moją śmierć. Udało się, bomba przykleiła się do ramienia obcego. Po 5 sekundach od momentu złączenia ładunku z ciałem kosmity nastąpił wybuch. Szczątki latały po całym pomieszczeniu.
Pobiegłem w stronę mojego przyjaciela. Leżał on pod ścianą i zaciskał zęby z bólu. Silva miał jednak tylko złamaną nogę oraz niegroźne stłuczenia. Tak czy inaczej, musiałem pomóc mu dostać się w bezpieczne miejsce, a jedynym takim był tutaj Perseusz. Chwyciłem partnera pod ramię i zaniosłem na pokład. Tam wstrzyknąłem mu miejscowe znieczulenie i zrobiłem prowizoryczny opatrunek.
Prosił mnie, żebym został, chociaż kilka minut z nim, lecz moja uwaga już tylko i wyłącznie skupiła się na tajemniczym obiekcie, który na moich oczach opuścił kokon. Postanowiłem natychmiastowo tam wrócić.
Gdy ponownie znalazłem się w tamtym pomieszczeniu, nigdzie nie dostrzegłem młodego obcego. Rozpocząłem poszukiwania.
Znalazłem go dopiero po dwudziestu minutach, w zasadzie to on sam się ujawnił. Był już odrobinę większy i poruszał się na czworaka. Zadziwiające jak szybko się rozwinął. Zbliżył się do mnie bezbronny i spojrzał wprost w moje oczy. Wzrok stworzenia był niesamowicie niewinny. Postanowiłem zabrać go na pokład Perseusza, aby Weigl mógł go zbadać.
Zamknąłem obcego w specjalnej laboratoryjnej komorze i udałem się do mojego przyjaciela. John spał spokojnie. Poszedłem więc do swojego pokoju. Postanowiłem kolejny raz spisać swoje przeżycia, a następnie trochę odpocząć.
CZYTASZ
Perseusz (Zawieszone)
Science Fiction"Wszechświat jest nie tylko dziwniejszy niż nam się wydaje, jest dziwniejszy niż możemy sobie wyobrazić." - Arthur C. Clarke Perseusz-jest opowieścią o niesamowitej podróży pięcio-osobowej załogi, która podczas misji poszukiwawczej źródła tajemnic...