Rozdział 2

121 29 27
                                    

-Haalo- Rzuciłam zaspana do słuchawki.

- Rose? Gdzie ty jesteś? Dlaczego nie odbierałaś?? - Moja przyjaciółka Brianna prawie krzyczała.

- No w domu... Spałam i nie słyszałam- odparłam, próbując ogarnąć która jest godzina.

- Jak to w domu?!

- Briannaaa, o co ci chodzi?

- Rose! Przecież miałyśmy się stawić u Pana Kendego!

O kur#a...-  Zamarłam, z wytrzeszczonymi oczami.

- Matulu , Brianna, ile mam czasu?

- Matko, tak naprawdę to zawiewle go nie masz. Rose, za 10 minut masz rozmowę!

- Słuchaaam? - Wbiegłam do kuchni i spojrzałam na zegar. 7: 19.

Złapałam się nerwowo za głowę. Przecież zanim tam dojadę minie 15 minut, plus korki, opóźnienie autobusu, poza tym muszę jeszcze się wyszykować...

- Nie, nie zdążę...

- Zdążysz!- Pocieszała mnie

- Nie zdąże- chodziłam nerwowo po pokoju.

- Dasz radę!

- Autobus mam za... o Boże! za 13 minut!! Muszę się szybko ubrać i wziąść prysznic! Myślisz że mnie przyjmie do pracy jak się tak spóźnie?

- Wątpie, ale warto próbować, może się przedłuży, albo coś mu nagle wypadnie.

- Miejmy nadzieję! Ja lecę się szykować, Na razie!- Rozłączyłam się rzuciłam telefon i pobiegłąm pod prysznic.

Ubrana, Związałam włosy w luźnego koka, który i tak za raz mi się rozwali, nałożyłąm lekki makijaż, zabrałam potrzebne rzeczy i wybiegłam z domu. Do przystanku miałam naszczeście bardzo blisko. Kiedy byłam już prawie na miejscu zauważyłam nadjeżdżający autobus. O matko! Teraz dzieliła mnie od niego tylko ulica.. Nie było żadnych pasów, więc musiałam przebiec bez nich. Tylko z chwilową nutką zawachania wybiegłam na ulicę. Zaczęły się rozchodzić dźwięki klaksonów, i piski opon. Gdy byłam już prawie przy chodniku, z mojej prawej strony pędził samochód, i nie zauważyłam go, aż do momentu kiedy gwałtownie zachamował, zaraz przy mnie, delikatnie popychając. Poleciałam delikatnie na maskę, ale zdążyłam oprzeć się rękami, nim poleciałam. Spojrzałam na kierowcę wystraszona. Za kierownicą siedział mężczyzna, który wpatrywał się we mnie równie wstrząśnięty, i wystraszony, jakby zobaczył ducha. Możliwe że po prostu wystraszył się mojej fryzury, która jak zauważyłąm odbicie w szybie, była rozwalona. Kok trzymał się na ostatniej wsuwce a reszta włosów miała własne życie.

Mężczyzna wydawał mi się bardzo znajomy, nie miałam czasu się zastanawiać kim jest. Spojrzałam na przystanek. Autobus dojeżdżał. Ostatni raz przelotnie zerknęłam na kierowcę który miał chyba wysiadać, i pobiegłam na przystanek.

- Nic ni nie jest?- Spytał mnie jakiś chłopak na przystanku, pełen przerażenia.

Głośno wzdychając z emocji, odpowiedziałam;

- Nie.. nieee, wszystko w porządku...

- Jesteś cała blada... Chcesz się czegoś napić? - Trzymał w ręku kubek z kawą. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak mam na nią ochotę. Zauważył mój wzrok , i wystawił rękę z kubkiem w moją stronę. Z ochotą go przyjęłam i wzięłam łyka, drugiego.. Rozległy się klaksony, więc zerknęłam na ulicę. Chłopak który prawie mnie potrącił dalej był w tym samym miejscu, i patrzył w moją stronę. Cała ta akcja odkąd wybiegłam z ulicy trwała jakieś dwie minuty, więc i tak późno ludzie zaczęli się denerwować. Chłopak natychmiast ruszył. No ja go skądś znam...

Złamaliśmy zasady gry / ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz