Rozdział 4

103 19 28
                                    

Przekręciłam zamek w drzwiach i weszłam do mieszkania. Zatrzasnęłam drzwi, zdjęłam buty, i poczłapałam od razu na kanapę. Rzuciłam się na nią, i zamknęłam oczy. Christopher. Chrissss... Ahh..Wciąż miała przed oczami jego boski uśmiech. Uśmiechnęłam się na myśl o nim. Ciekawe czy też myśli o mnie.. Raczej wątpię. Na pewno ma dziewczynę. Ale jakby miał to nie zabrałby mnie na.. Nie nie, to nie była żadna randka, ani nic podobnego! Może zabrał ją tylko z litości? Nie... Przejechałam dłonią po twarzy.

-Skończ dziewczyno, nie masz szans, on może mieć każdą... - Usłyszałam dzwonek mojej komórki, więc musiałam wygramolić się z kanapy, i sięgnąć po telefon.

- Haaalo, Briana, co tam słychać?

- No cześć Rose! Miałaś mi opowiedzieć jak to prawie zginęłaś- zaśmiała się- Opowiadaj.

- Wiesz co... Doszło do tego czasu kilka nowych, ciekawszych rzeczy, i to nie rozmowa na telefon- Zachichotałam tak, że domyśliła się iż chodzi pewnie o jakiegoś chłopaka.

- O matko! Będę za 15 minut- Rozłączyła się nim zdążyłam coś powiedzieć.

- Waariatka. - Zaśmiałam się pod nosem.

Skierowałam się do kuchni, po kieliszki bo byłam przekonana że Brianna przyniesie wino. Wzięłam ciasteczka, i położyłam na stoliku. Włączyłam tv i czekałam. Po jakiś 20 minutach usłyszałam dzwonek, a potem Zipiącą Briannę.

-Jeestem

- No słyszę

Przydreptała do pokoju, i oczywiście trzymała w ręce butelkę wina.

- No to opowiadaj! - Nalałyśmy wina, i zaczęłam jej relacjonować cały dzisiejszy dzień.



- O Bożeee! Ten przystojniak??- Zapiszczała moja przyjaciółka.

- Taaaak- Wtórowałam jej.

- Nie schrzań tego- Zażartowała.

- Nie ma czego chrzanić, raczej nic z tego nie będzie...

- Nie gadaj głupot! Co drugi facet ogląda się za tobą na ulicy, a ty myślisz że on się temu-wskazała na mnie- oprze?

- Daj spokój...- Brianna westchnęła.

- No dobra, zmieńmy temat bo mi się już gorąco zrobiło.

Parsknęłyśmy śmiechem, i zaczęłyśmy tradycyjne plotkowanie.



Brianna pojechała o 20. Od razu wskoczyłam pod prysznic. Wykąpana podeszłam do okna, i spojrzałam na miasto. Robiłam tak prawie codziennie. Uwielbiałam ten widok. Mój wzrok zawsze padał na hotel Growlet, który był najwyższym budynkiem w Seattle. Zawsze chciałam tam zamieszkać, choć na jeden dzień, żeby podziwiać widoki. Ale nigdy nie było okazji. Westchnęłam. Nie chciało mi się spać, było zbyt wcześnie, poza tym byłam zbyt ożywiona.

Ubrałam się , przeczesałam włosy szczotką, i wyszłam mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się do wyjścia. Powietrze było cudowne, takie dosyć chłodne. Ale był początek wiosny, więc nic dziwnego. Maszerowałam chodnikiem wśród sklepów, restauracji, klubów. Często tak sobie maszerowałam, oglądając ludzi. Kiedy przechodziłam obok jednej z restauracji, zauważyłam znajomą sylwetkę. Chris.... przystanęłam i przyglądnęłam się akcji. Christopher siedział przy stoliku z jakąś dziewczyną. Byli ubrani jak na jakąś uroczystość. W sumie jak na taki luksusowy lokal przystało.

Prowadzili ożywioną rozmowę, nie spuszczając z siebie wzroku. Czy to była jego dziewczyna..? Wyglądała mniej więcej na 20 lat. Nagle dziewczyna spuściła głowę a Chris dotknął jej dłoni. Podniosła głowę, i uśmiechnęła się słabo.

Złamaliśmy zasady gry / ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz