❝save him❞

2.2K 156 20
                                    

J I M I N


Kolejny dzień mojego jakże dziwnego życia. Jak zawsze wstałem o godzinie piątej rano, żeby pójść do gabinetu mojego ojca, żeby słuchać jego pokręconej paplaniny na temat hybryd. Naprawdę miał na ich punkcie bzika i do tego jeszcze mnie w to wciągał, każąc wykonywać swoje pokręcone polecenia. Posiadanie takiego rodzica było doprawdy męczące, ale no co mogłem zrobić? Miałem tylko jego po tym jak matka mnie porzuciła w wieku pięciu lat i zamieszkała w Incheon. Nie utrzymywałem z nią kontaktu, chociaż ona nie raz pisała do mnie czy dzwoniła z wszelakich numerów, ale za każdym razem rozłączałem się nie dając jej dokończyć albo usuwałem SMS'y po przeczytaniu chociaż początku. Miałem tylko szalonego ojca, matki nie potrzebowałem.

Mimo tego, że kochałem rodziciela to i tak przy pierwszej lepszej okazji wyprowadziłem się z rodzinnego domu, ponieważ starszy był nie do zniesienia. Ciągle tylko siedział w swoim gabinecie szukając dowodów na istnienie hybryd, gdyż kiedyś niby jedna go zaatakowała. Twierdził, że takie żyją wśród ludzi i dobrze się ukrywają, ale czy to była prawda? Szczerze mówiąc, jak człowiek musi tego słuchać przez całe życie to chcąc czy też nie zaczyna trochę wierzyć w to, że pół ludzie istnieją, jednak starałem się o tym nie rozmawiać i zachowywać w miarę normalnie w szkole i chyba mi się udawało, bo byłem dość popularny. Mój ojciec miał dużo dowodów na istnienie takiego czegoś i chętnie podzielał się ze mną swoimi, ale jednak nigdy takiej nie nakrył, więc ta jego "pasja" zaczęła przeradzać się w chorobę psychiczną, dlatego starałem się od tego odseparować. Chciałem być jedynym normalnym z naszej dwójki.

Wychodząc po godzinie z gabinetu ojca, który mieścił się w moim starym domu, od razu skierowałem się do szkoły. Miałem w niej wielu znajomych, ale żadnych przyjaciół, chociaż chyba ten nowy na takiego się nadawał. Był nieśmiały, uroczy i tajemniczy, a no i było widać, że nie jest typem chłopaka, który obgaduje wszystkich za placami i papla sekrety na prawo i lewo. Wydawał się naprawdę odwrotnością normalnego nastolatka i to był magnes na mnie. No przecież nie mogłem lubić normalności będąc wychowywany na nienormalnych teoriach, tak?

Przekraczając bramę terenu mojego liceum, zaraz rzuciła mi się w oczy grupka dziewczyn, która obskakiwała jakiegoś chłopaka. Westchnąłem wiedząc, że one potrafiły być naprawdę upierdliwe, bo za mną latały dość długo i nijak mogłem sam się ich pozbyć, więc w głowie zapaliła mi się lampeczka "Ratuj go". Ruszyłem w stronę tego zbiorowiska, dopiero po chwili orientując się, że ofiarą natrętnych dziewczyn jest nowy uczeń. Widać po nim było, że ani trochę nie podoba mu się zaistniała sytuacja, ponieważ spuszczał wzrok i starał się mało mówić, trzymając cały czas za czapkę, którą miał na głowie. Naprawdę niemiły widok.

- Dobra dziewczyny. Koniec pogawędek - zacząłem je przeganiać. - Nie widzicie, że nie chce z wami rozmawiać? Dajcie mu może spokój, bo dyrektor już ma szczerze dość waszego natręctwa - mruknąłem, łapiąc Jungkooka za ramię, gdy dziewczyny zaczęły się rozchodzić. - Wszystko dobrze?

- Tak - wyszeptał, jednak było widać, że jest przestraszony. - Nie jestem przyzwyczajony do... Takiego czegoś.

- Zignoruj te pustaki. Atakują każdego chłopaka, który im się spodoba i szarpią każdą dziewczynę, która jest od nich ładniejsza - uśmiechnąłem się ciepło w jego stronę, żeby podnieść trochę chłopaka na duchu.

- Dzięki, że mnie uratowałeś - odwzajemnił ten gest nieco niepewnie. - Nie poradziłbym sobie sam...

- Przecież rozmawialiśmy już o tym, że w razie czego możesz na mnie liczyć - poprawiłem torbę na swoim ramieniu. - Więc nie dziękuj.

- Nie umiem ci nie dziękować, zwłaszcza, że jako jedyny mi pomagasz - zagryzł wargę, spuszczając swój wzrok.

- Może i jestem popularny - westchnąłem ciężko. - Ale nie odbiła mi z tego powodu woda sodowa do głowy. Lubię pomagać i być miłym dla innych, no i zadaje się z każdym, ale z nikim się dotychczas nie przyjaźniłem, bo chce mieć prawdziwego przyjaciela, a nie takiego, który gada na mnie za plecami.

- S-sądzisz, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić? - spytał, spoglądając na mnie zdziwiony. - Nie jestem zbyt dziwny?

- Tak, sądzę, że możemy się zaprzyjaźnić - zaśmiałem cię cicho. - Dziwny? Nie jesteś taki. Bardziej nieśmiały, ale to normalne.

- Mhm... - uśmiechnął się słabo pod nosem. - Miło, że tak uważasz, ale obawiam się, że zmienisz niedługo zdanie.



mamy nadzieję, że opowiadanie wam się jak na razie podoba

dobranoc!

White ears |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz