12. Imprezka

146 22 12
                                    

Emma

Trochę to trwało, nim Nathaniel odsunął się od mojej cioci. Otrzepał ramię z niewidocznego kurzu i zaproponował blondynce pomoc we wstawaniu. Matilda zgodziła się, a widząc iskierki w jej oczach natychmiast ulotniłam się z nieświadomą Syvii na imprezę. Stanęłyśmy w cichym kącie, a Syvii spojrzała na mnie.
- Czemu poszłyśmy bez niej? Matilda będzie na mnie zła. – burknęła i zrobiła obrażoną minę.
- Gdybyś tam została, pomimo dawanych przez nią znaków, byłaby jeszcze bardziej wściekła. Zobacz tylko jak bawi się z Nathanielem, a ty mówisz o ulotnieniu się. – mruknęłam i oddałam się muzyce. Od urodzenia kochałam tańczyć, a że miałam ku temu okazję, to tańczyłam.

Wtem poczułam, że upadam. Ktoś z tańczących musiał niechcący mnie popchnąć. Już miałam zetknąć się z podłogą, ale wpadłam w czyjeś silne ramiona. Natychmiast spojrzałam na swojego ,,wybawcę'' i zaniemówiłam. Był to chłopak, może dwa lata starszy ode mnie. Jego niebieskie oczy przypominały mi czasy mojego wczesnego dzieciństwa, kiedy jeszcze razem z rodzicami chodziłam nad jezioro i kąpaliśmy się w letniej wodzie. Kochałam tam chodzić, lecz po narodzinach Hugo wszystko się zmieniło. Rodzice przestali tam chodzić ze względu na to, że mój brat był małym rozbójnikiem i nie łatwo było go upilnować, co dopiero w wodzie.

- Wszystko dobrze? – spytał zachrypniętym głosem, a po moim ciele przeszedł miły dreszczyk. Powoli wracałam do siebie, gdy nagle usłyszałam stukot obcasów, a następnie krzyk Matildy.
- Emmuś, słonko moje! Co ci się stało? Dziękuję, że coś tam Pan zrobił, bo po twarzy siostrzenicy widzę, że stało się coś poważnego. Ma zarumienione policzki, pewnie złapała gorączkę. Umiesz sama iść, słonko? – zapytała blondynka i zamiast w ramionach przystojnego chłopaka, byłam w ramionach cioci. Byłam na nią wściekła, że poruszyła temat moich policzków, które pewnie były teraz jeszcze bardziej czerwone, niż w tamtej chwili.

- Wszystko dobrze ciociu, nie musisz się martwić. – poklepałam ją po ramieniu i miałam zamiar iść w stronę oddalającego się przystojniaka, ale ciocia postanowiła złapać mnie za nadgarstek.
- Myślisz, że puszczę cię na parkiet? Nie ma mowy, idziemy do domu, a w sumie...ty idziesz. Zadzwoniłam po Plagg'a, zaraz przyjdzie po ciebie i Syvii, a ja jeszcze zostanę z Nathem. No co tak na mnie patrzysz? – rzuciła i odeszła z Nathem na taką odległość, abym nie usłyszała ich rozmowy.
- Witaj mała, co tam? – usłyszałam głos czarnowłosego. Jęknęłam tylko i poszłam z nim szukać Syvii. Znaleźliśmy ją w krzakach z butelką wina wiśniowego w ręku. Miała ślady zadrapań na rękach i co chwilę pijacko się śmiała.

- Ile ty tego wypiłaś? – zapytał Plagg niosąc ją na rękach.
- Nie pamiętam. – przerwała, aby zacząć się śmiać i nie mogąc złapać oddechu – Chyba dużo. – następnie oparła się o ramię swojego przyjaciela i zasnęła.
- Bynajmniej jeden kłopot z głowy. – powiedziałam i cichutko zachichotałam.
- Święta racja, Emi. – oznajmił Plagg i spojrzał na śpiącą kwami.
- Emi? Serio? Każdy z Was ma na mnie inne przezwisko. Powoli zaczyna mnie to wkurzać.
- Dobrze, że powoli. Będę mógł się nad tobą trochę poznęcać. – zaśmiał się czarnowłosy. 

Chciałam go uderzyć z całej siły w ramię, ale się powstrzymałam, nie chcąc obudzić Syvii. Każde szarpnięcie wywoływało u niej albo szaleńczy śmiech albo falę wściekłości. Z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej domu cioci. Kiedy znajdowaliśmy się już przed domem, usłyszałam jakiś męski śmiech. Skądś znałam ten głos, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należy.

Znajdę Cię, Babciu || Miraculous || ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz