Wielkie, mokre od łez oczy wpatrywały się we mnie bezlitośnie.
- Zrób coś. Proszę - błagalny ton chłopaka sprawiał, że sytuacja stawała się jeszcze bardziej dramatyczna.
- Nie mogę. Nic już nie mogę zrobić, a ty dobrze o tym wiesz. Przestań - spojrzałem na niego, ściągając brwi ze zniecierpliwienia.
- Co takiego mam przestać? Płakać, mieć nadzieję? - na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech, który po raz kolejny złamał mi serce - Dlaczego, do cholery, miałbym to zrobić?
Jego łamiący się głos przelał szalę goryczy. Nie wytrzymałem. Zrozpaczony, zalany łzami bezradności, złapałem go za ramię. Spojrzałem mu prosto w oczy i wykrzyczałem:
- Ona nie żyje, rozumiesz?!