Rozdział 12

5 0 0
                                    

Eileen

Nie wiedziałam gdzie Alfa ma pokój, więc musiałam poradzić sobie swoimi zmysłami. Powąchałam powietrze przed sobą i wydałam pełen zadowolenia pomruk. Wyczułam go. Mój węch nie zawsze działał prawidłowo, dlatego byłam tym faktem jednocześnie zadowolona i zaskoczona. Oba uczucia zniknęły od razu, gdy tylko przypomniałam sobie swój obecny cel. Miałam zamiar zrobić Alfie porządną awanturę.

Kierując się wonią Michaela znalazłam się przed odpowiednimi drzwiami. Zaciągnęłam się raz jeszcze, aby mieć pewność, że chłopak naprawdę siedzi w pokoju i chwyciłam za klamkę. Wpadłam do pomieszczenia jak burza i z żażenowaniem odkryłam, że to był zły pomysł.

Chłopak leżał bokiem na czarnej kanapie prawie nagi! Wyjątkiem były fioletowe bokserki z wzorem złotych koron. Opierał się na ramieniu i czytał z uwagą jakieś papiery. Poczułam jak na moje policzki wkrada się dorodny rumieniec, więc pośpiesznie obróciłam się tyłem do Alfy. Walcząc z przyśpieszającym biciem serca, usłyszałam jego głos.

-Podejdziesz, czy może wolisz stać tam jak słup?

Powiedział z kpiną, a we mnie zawrzało. Zrobiłam zgrabny piruet i podeszłam do prawie nagiego chłopaka. Stanęłam niecały metr przed nim, po czym wbiłam w niego swoje spojrzenie. Chciałam zamorować go wzrokiem, ale na nieszczęście los nie obdarzył mnie takimi zdolnościami.

Szkoda...- pomyślałam skupiając się na brunecie.

Patrzył na mnie spod przymróżonych powiek i czekał. Czekał aż na niego nakrzycze. Czekał aż stracę kontrolę. Czekał na mojego wilka. Policzyłam w myślach do dwudziestu, ponieważ do dziesięciu nie wystarczyło i postarałam się przybrać uprzejmy ton. Próbowałam.

-Możesz mi do cholery powiedzieć, co to wszystko ma znaczyć?

-Nie rozumiem o co ci chodzi- mruknął, udając zdziwienie.

-Chodzi mi o tą pierdoloną inicjację!- krzyknęłam, wymierząjąc w niego swój ostry wzrok.

-Aaa to... Nie wiem w czym leży problem- uśmiechnął się zadziornie i przeniósł wzrok na dokumenty.

-Nikogo nie zabije- orzekłam stanowczo.

Brunet westchnął, zmieniając pozycję. Usiadł na kanapie i skrzyżował ze mną spojrzenie. Przez parę chwil prowadziliśmy walkę na wzrok, ale nie trwało to długo, ponieważ pod potężnym spojrzeniem niebieskookiego czułam się coraz mniejsza.

Wstał powoli z kanapy i zrobił dwa kroki w moją stronę. Cofnęłam się instyktownie i zobaczyłam jego triumfujący uśmiech. Wiedział, że jest na wygranej pozycji. Wiedział, że wygra. Chcąc dodać sobie nieco odwagi splotłam ramiona na piersi wystawiając stopę przed siebie. Zdziwiony moją nagłą zmianą brunet, nawet nie zauważył jak podchodzę coraz bliżej niego.

Dzieliły nas teraz zaledwie centymetry. Wycelowałam w Alfę palec wskazujący i dotknęłam nim jego nagiej klatki piersiowej. Poczułam ciepło bijące od jego rozgrzanego ciała i natychmiadt zabrałam dłoń. Nie chciałam go dotykać, jeśli nie było to absolutnie konieczne.

-Nikogo nie zabije, rozumiesz? Mam w dupie umowę, którą zawarłeś z moją matką. Nie będę Luną. Nigdy- mój głos był opanowany, choć umysł zaczynał wariować.

Nie byłam przyzwyczajona do przebywania w zamkniętym pomieszczeniu tak długo! Mój wilk potrzebował wolności. Ja jej potrzebowałam.

-Będziesz. Zostaniesz Luną, ponieważ nie masz innego wyboru. Albo to albo śmierć- odparł poważnie.

-W takim razie wybieram śmierć. Wszystko jest lepsze od gnicia tutaj- uśmiechnęłam się złośliwie.

-Jak sobie życzysz. Lepiej pożegnaj się już z matką, jutro możesz nie mieć okazji. Kiedy będę rozrywał ją na malutkie kawałki nic nie wartego mięsa może być nieco zajęta.

Na moją twarz wkradło się przerażenie. Chciał mnie zmusić do uległości w jeden z najgorszych możliwych sposobów. Groził mi śmiercią mamy, gdy ona robiła co tylko mogła, żeby mnie do niego przekonać. Nadęty dupek.

Przygryzłam dolną wargę i spuściłam wzrok. Jak mógł być tak podły?! Nie mogłam narażać mamy na gniew Alfy ale też nie chciałam się stosować do jego warunków. Przymknęłam powieki i zaczęłam rozważać wszystkie za i przeciw. Byłam w pułapce. Dupek doskonale wiedział, że nie narażę na śmierć własnej rodzicielki i wszystko to zaplanował. Nie chciał mi mówić osobiście o inicjacji, dlatego przyniósł mi książkę. Kawałki układanki zaczynały wreszcie stawać się całkością, jednak nadal nie rozumiałam jednej rzeczy...

-Dlaczego się na to zgodziłeś? Przecież w obecnej sytuacji tak naprawdę ani ty ani twoje stado niczego nie zyskujecie...

Pochylił się nade mną z uśmiechem i patrząc mi w oczy wyszeptał.

-Dostałem ciebie. To mi wystarcza.

Słysząc to obróciłam się na pięcie i wybiegłam na korytarz. Tyle myśli kołatało mi się w głowie. Gdy sądziłam, że już wszystko się ułożyło, a ja to zrozumiałam on na nowo zasiał we mnie wątpliwości. Nie mogłam go rozgryść. Nie podobało mi się to i nienawidziłam tego uczucia bezradności, gdy stałam obok niego.

W mojej głowie wciąż tkwiły jego słowa. Chciałam o tym zapomnieć, ale nie potrafiłam. Nie mogłam. Byłam w totalnej rozsypce. Czułam się zagubiona jak nigdy. Dlaczego mu tak zależy? Przecież jestem tylko zwykłą omegą. Mieszańcem. Nie jestem odpowiednią kandydatką na przywódczynie jego watahy. Za tym wszystkim musiało się kryć coś więcej. Musiał mieć ukryty motyw. Nie dopuszczałam do siebie innych opcji.

Z zawrotną prędkością mijałam kolejne zakręty rezydencji. Z niewielkim trudem, potrafiłam znaleść salon, czy też jadalnię. Gorzej szło mi z pokojem matki. Byłam tam tylko raz i nie specjalnie skupiałam się na drodze. A ponoć wilkołaki mają niezawodną orientację w terenie. Na to stwierdzenie prychnęłam pod nosem.

Mijając po raz kolejny kuchnię, uświadomiłam sobie, że chodzę w kółko.

Zgubiłam się.

Zaciągnęłam się powietrzem wokół i z rezygnacją uznałam, że nic szczególnego nie czuję. Rozejrzałam się po korytarzu. W zasięgu mojego wzroku znajdowało się kilkadziesiąt par drzwi, ale tylko jedne zwróciły moją uwagę. Białe, w  przeciwieństwie do pozostałych. Na samym środku znajdował się przedziwny symbol, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Coś na krztałt  pół księżyca z wypustkiem u góry. Przypominał mi odwrócony uśmiech z przyczepionym do niego nosem jak trapez.

Wahając się odrobinę złapałam za klampkę...

StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz