Rozdział 7

27 4 2
                                    

Eileen

- Eileen.

- Co? Jest tu ktoś?

Stałam w czarnym pomieszczeniu pełnym luster. Wszędzie były lustra, unosiły się w nicości niczym zaczarowane.

- Eileen!

Ten głos. Coś mi przypomina, już go kiedyś słyszałam.

- Eileen.

Znowu on. Ta barwa głosu. Byłam, przekona, że wiem, do kogo należy, ale nie mogłam tego połączyć.

- Wreszcie cię znalazłem, Eileen - szepnął mi do ucha.

- Dlaczego tu jesteś? - zapytałam.

- Nie chcesz, abym tu był? - Jego szept rozniósł się po moim umyśle.

- Chce! - powiedziałam zdesperowana.

- Nie odchodź! Proszę! - Mój krzyk rozniósł się, tworząc efekt echo.

Lustra zaczęły pękać. Wszystkie. Podeszłam do jednego z nich, ale nie ujrzałam siebie. W rozbitym lustrze ujrzałam wielkiego wilka. Jego sierść była czarna niczym atrament oraz mieniła się jasnym blaskiem. Oczy miał żółte, ale był w nich dostrzegalny złoty blask. Był piękny.

- Na co się tak patrzysz? - Wilk spojrzał na mnie i dumnie wyprężył pierś.

- Ja...

Po chwili zwierzę zniknęło, a na jego miejscu pojawiła się postać mojej matki. Patrzyła na mnie surowo.

- Ty nie potrafisz się przemienić, Eileen! Jesteś beznadziejna. Wszystko, co robisz, zmienia się w katastrofę. Nie zasługujesz na bycie moją córką! Jesteś nikim! - powiedziała bez emocji.

- Ni-nie mów tak! To nieprawda! - podniosłam głos.

- To prawda. Prawda boli najmocniej, słonko. Przykro mi, że jesteś porażką.

- Nie! To nieprawda! Nieprawda... - Łzy spływały po mojej twarzy.

Policzki miałam całe mokre, ale nie przejmowałam się tym. Upadłam na kolana. Popatrzyłam w lustro i zobaczyłam tam siebie.

- Przyznaj to! Jesteś wybrykiem natury. Nic dla nikogo nie znaczysz! Twoja matka uciekła, bo ją przerażałaś. Jesteś wyrzutkiem! Potworem...

Patrzyłam na osobę, która to wszystko mówiła. Była łudząco do mnie podobna, a nawet taka sama, ale nie była mną. Może i była moim sobowtórem, ale tylko z wyglądu. Jednak... Może miała rację? Czy byłam potworem? Monstrum bez kontroli? Czy to, co mówiła, jest prawdą?! Poczułam ból w sercu, więc dotknęłam tamtego miejsca ręką. Bolało. Byłam bezradna.

- To wszystko kłamstwo!

Zerknęłam w górę. Przed lustrem stał czarnowłosy chłopak w moro. Ten sam, który był w klasie.

- To wszystko bzdury! Dlaczego ich słuchasz? - spytał.

Kucnął obok mnie i otarł moje łzy. Jego kciuk kreślił na moim policzku kształt pętli. Jego dotyk, był taki... Przyjemny.

- Wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. - Podniósł mój podbródek i popatrzył mi w oczy. Ja również patrzyłam.

- Dlaczego tutaj jesteś? Gdzie my tak właściwie jesteśmy?

- Zadajesz mi trudne pytania, Eileen. - Westchnął.

- Odpowiedz! - Rozkazałam.

- Jesteśmy w twoim śnie, złotko. Chciałem cię zobaczyć, więc przyszedłem. - Wytłumaczył spokojnie.

StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz