Rozdział 10

24 4 2
                                    

Eileen

Słyszałam kiedyś, że ludziom popełniającym błędy należy dać drugą szansę. Zawsze starałam się wybaczyć. Rozumiałam, że nikt nie jest święty i każdy może się pomylić. Wierzyłam, że jeśli będę wybaczać to, nie zostanę ponownie skrzywdzona, więc zapominałam. Wybaczałam osobom, które mnie oszukały, wybaczyłam Wielkiej Radzie śmierć mojego ojca, zapominałam o wszystkich kłamstwach i kłamstewkach, których dopuścili się wobec mnie inni. Chciałam wybaczać. Chciałam zapominać. Nie chciałam być krzywdzona. Utworzyłam wokół siebie mur zaufania, który z każdym dniem i z każdą nocą, gdy żyłam w kłamstwie, stawał się coraz bardziej zniszczony. Dzisiaj pozostał z niego jedynie pył. Nie rozumiałam zupełnie nic. Czułam jak mój mózg, przechodzi w stan uśpienia, zostawiając mnie samą ze swoimi uczuciami. Oddychałam, ale w głębi serca czułam, że tonę. Nigdy nie wypłynęłam na pełne morze, ale w tej chwili czułam się, jakbym znała to uczucie. Strach, gdy na horyzoncie pojawiają się ciemne chmury, zwiastujące katastrofę. Mój statek właśnie wpłynął w sam środek sztormu, a ja nie mogłam zawrócić. Mogłam udawać twardą czy też zimną, ale gdzieś tam zawsze byłam prawdziwa ja. A ja byłam tylko samotną, zagubioną dziewczynką, której emocje nieco się poplątały.

Próbowałam zrozumieć decyzje matki, ale nie potrafiłam. Po prostu nie umiałam spojrzeć na to z jej punktu widzenia. Chciałam, ale nie mogłam. Zamiast tego patrzyłam martwo przed siebie. Nie słuchałam ani jej, ani bruneta, który miał zrobić ze mnie Lunę swojego stada. Nadal w to nie wierzyłam. Miałam nadzieję, że to wszystko jest tylko kompletnie niedorzecznym i nierealnym snem, ale sadze, że gdzieś tam głęboko w sercu wiedziałam, że to się dzieje naprawdę. Czułam, że nie mam aż tak bujnej wyobraźni i nie mogłam tego ot tak wyśnić.

- Eileen! Halo! Odezwij się! Powiedz coś! Proszę! Nie patrz tak, tylko coś powiedz!

Usłyszałam pełen histerii ton głosu matki, a raczej kobiety, którą tak nazywałam. Tak naprawdę wcale jej nie znałam, a ona nie znała mnie. Nie wiedziała, że życie, które prowadziłyśmy, było tym, co chciałam prowadzić dalej. Chciałam żyć normalnie.

Ty nie jesteś normalna!

Usłyszałam głosik w mojej głowie. Wiedziałam, że to, co mówi, jest prawdą, ale nie chciałam tego przyjąć do świadomości.

- Boże, Eileen! Odezwij się, błagam! Powiedz cokolwiek!

Nie powiedziałam. Moje usta były zamknięte, a ja nie miałam zamiaru ani ochoty tego zmieniać. Wpatrywałam się z wyrzutek w zielonooką. Może miałam nadzieję, że jest jeszcze szansa i zmieni zdanie, a może po prostu nie potrafiłam zmienić wyrazu twarzy. Nie rozróżniałam faktów. Nie ruszałam się.

- Może ja spróbuję...

Kątem oka zauważyłam, jak chłopak wstaje z miejsca i do mnie podchodzi. Poczułam, jak odsuwa krzesło, na którym siedzę, a potem staje prosto przede mną. Uklęknął na jedno kolano i położył swoją dłoń na moim udzie. Jego dotyk był delikatny, całkiem jakbym przy mocniejszym zetknięciu z nim miała się rozpaść na kawałki. Gładził moje udo nieśpiesznie i ze spokojem. Kiedy jego dłoń powędrowała do wewnętrznej części mojej nogi, uniósł odrobinę brew, patrząc na mnie. Chyba sądził, że mnie to w jakikolwiek sposób ruszy. Nie ruszyło. Odczułam lekki niepokój, gdy zbliżył się do mojej intymnej części, ale nie dałam tego po sobie poznać. Nie miałam najmniejszej ochoty na zrobienie czegokolwiek. Byłam w głębokim szoku i chciałam tylko na spokojnie przetrawić wszystkie zdobyte informacje.

Widząc, że nie reaguje, brunet rozłożył moje nogi i oparł się o nie łokciami. Chwycił mój podbródek i skierowałam na siebie, ale pozostawałam bez emocji.

- Jeśli zaraz się nie odezwiesz, to przysięgam, że cię tutaj zgwałcę. - Jego głos był poważny, a oczy skupione miał na mnie.

Wyczułam, że skanuje moją twarz, w poszukiwaniu chodź najmniejszej reakcji, ale pozostawałam niewzruszona. Niech mnie tu zgwałci, proszę bardzo! Skoro straciłam wolność, mogę pozbyć się i dziewictwa.

- Chyba musimy przełożyć tę rozmowę na później. - Niebieskooki spojrzał na moją matkę z rozczarowaniem wypisanym na twarzy, po czym wstał.

Wsunął jedną ze swoich dłoni pod mój tyłek, a drugą chwycił moje plecy. Podniósł mnie w stylu "panny młodej" i wyniósł z pomieszczenia, otwierając drzwi kopnięciem z buta.

- No to jesteśmy! - obwieścił, stając przed jednymi z drzwi.

Kiedy je otworzył, spostrzegłam, że był to ten sam pokój, gdzie się obudziłam. Rzucił mnie na łóżko, a sam usiadł na jego brzegu. Przysunął swoją twarz do mojej, a gdy to zrobił, poczułam ścisk w żołądku.

- Rozumiem, że jesteś tym wszystkim nieźle zszokowana, ale pamiętaj, że oficjalnie umowa została już zawarta i ty nie możesz nic z tym zrobić. W obecnej sytuacji radzę ci się tylko stosować do zasad, które ci wyznaczę jak grzeczna dziewczynka, zgoda? - szepnął mi do ucha.

Jego twarz była zadziwiająco blisko mojej, przez co miałam niemiłe wrażenie, że mnie zaraz pocałuje, ale nie robił tego. Patrzył na mnie uważnie, a z minuty na minutę moja chęć ucieczki stawała się coraz większa. Nie chciałam tu zostawać i nie miałam też podobnego zamiaru. Gdy tylko nadarzy się okazja, zrobię wszystko, co mogę, aby uciec. I nie powstrzyma mnie ani ten dwulicowy Alfa, ani nikt inny. Ucieknę.

- Jeszcze jedno... - Wbił we mnie spojrzenie.

- Nawet jeśli zechcesz uciec, pamiętaj, że masz mały problem ze swoimi uszami- wskazał na nie i uśmiechnął się chytrze.

- A ja jestem jedynym, który może to naprawić...

Wyszedł z pokoju swobodnym krokiem, zupełnie jakby sądził, że to, co powiedział, jest wystarczającym pretekstem, aby mnie tu zatrzymać, jednak się mylił. Nie miałam pewności, czy chłopak mnie nie okłamuje. Z drugiej strony wyszedł tak zwyczajnie, jakby był stu procentowo pewny, że nie ucieknę. Nie rozumiałam też celu bruneta. Co chciał osiągnąć, robiąc ze mnie Lunę? Przecież w tym wszystkim to znaczna większość korzyści przypada mi. Czułam, że im bardziej się w to wszystko zagłębiam, tym bardziej się gubię. Na myśl przychodziło mi coraz więcej pytań, ale na żadne z nich nie potrafiłam znaleźć definitywnej odpowiedzi. Znalazłam się obecnie w sytuacji bez jasno określonego wyjścia. Myśląc, nad tym wszystkim czułam, jak negatywne emocje przejmują górę. Nie chcąc dopuścić do czegoś, czego mogłam potem żałować, obróciłam się na bok, po czym wpełzłam pod przyjemnie miękką kołdrę. Opatuliłam się nią cała i zamknęłam oczy, czekając na sen.

***

Tęskniliście? Trochę mnie nie było, przyznaję, jednak chyba sami rozumiecie? Szkoła nie jest zbyt łaskawa -_-  Tak czy siak powoli będę wracała do formy i do częstszego pisania ^^ Cieplutko dziękuję wszystkim, którzy poświęcili i poświęcają choć chwilkę na przeczytanie i zrecenzowanie "Storm'a" Jestem wam naprawdę wdzięczna za motywujące słowa :D Kiedy kolejny rozdział? Nie wiem, oby jak najszybciej ;) Pozdrawiam i wysyłam internetową herbatkę, wszystkim, którzy wytrwali do końca tego rozdziału, jak i notki :*
☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕

StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz