Noora
Stanęłam w progu i zaczęłam szukać wzrokiem Williama. Ciężko było go znaleźć pośród tylu więźniów, ale w końcu mi się to udało. Wzięłam głęboki wdech i niepewnym krokiem podeszłam do bruneta, który wpatrywał się we mnie z ogromnym zdziwieniem. Cicho westchnęłam, po czym usiadłam tuż naprzeciwko niego, kładąc aktówkę obok swojego krzesła, a dłonie na drewnianym stoliku.- Wróciłaś - wyszeptał. - Noora, ty znowu do mnie wróciłaś - uśmiechnął się szeroko. - Co ty tu właściwie robisz? - zapytał, nie ukrywając nawet swojego zbyt dużego entuzjazmu.
- Przyszłam tylko na chwilę - spojrzałam na mężczyznę i dostrzegłam w jego wyglądzie pewną zmianę. Włosy miał nieco dłuższe, a grzywka nie opadała mu już na czoło, tylko zaczesana była do tyłu; pojawił się także lekki, jednak widoczny zarost. Wydawało mi się, że William marnował się w tym więzieniu, choć przebywał tam dopiero tydzień. - Mam jedno, kluczowe pytanie i jeśli mi na nie odpowiesz, zaraz stąd zmykam - rzuciłam, czując się niezręcznie, bo William podejrzanie zaczął mi się przyglądać.
- Zabierz mnie stąd - pokręcił nieznacznie głową, wyciągając swoje dłonie na stołek, niebezpiecznie blisko moich. - Wszyscy tutaj chcą zrobić ze mnie wariata - szepnął. - Ja tu nie wytrzymam, zabierz mnie stąd.
- Musisz się uspokoić - stwierdziłam cicho, czując na sobie palący wzrok funkcjonariusza policji. - Jeśli chcesz, to ci pomogę.
- Co? - zdumił się. - Pomożesz mi? Ale jak?
- Mogę zostać twoim adwokatem. Oczywiście, nie nalegam - uśmiechnęłam się do mężczyzny, a ten gwałtownie wstał i podszedł do mnie. W pierwszej chwili się przeraziłam, ale William chciał mnie tylko przytulić. Odwzajemniłam uścisk i zagłębiłam swoją twarz w jego ramieniu. Brunet podniósł mnie do góry i obrócił dookoła, po czym z powrotem postawił na nogi, przyciągając do siebie jeszcze bardziej i jeszcze mocniej ściskając.
- Magnusson - usłyszeliśmy głos policjanta i gwałtownie się od siebie oderwaliśmy.
- Lepiej usiądźmy i omówmy szczegóły - stwierdziłam, krzywiąc się lekko i z pogardą patrząc na policjanta. William pokiwał twierdząco głową, więc z powrotem zajęliśmy swoje miejsca. Wyciągnęłam swoje ręce na drewniany stolik i próbowałam ukryć swoje podekscytowanie zaistniałą przed chwilą sytuacją, jednak nie potrafiłam.
- Dam ci wszystkie pieniądze, jakie mam, ale błagam, wyciągnij mnie stąd - powiedział cicho brunet, łapiąc moją dłoń. Z początku zdziwił mnie ten gest, ale z czasem zrozumiałam, że kiedyś właśnie takie momenty kochałam. Kochałam to, z jaką delikatnością mnie dotykał. Kochałam, gdy przytulał mnie do siebie, szepcząc mi do ucha, że jestem tylko jego, a wszyscy inni mogą mu zazdrościć. Kochałam styl, w jaki okazywał mi swoją miłość. I kochałam to, w jaki sposób on kochał mnie.
- Nie chcę od ciebie pieniędzy - zaśmiałam się. - Powiedzmy, że to bezinteresowna pomoc - puściłam mu oczko. - W tym tygodniu załatwię wszystkie formalności i podejrzewam, że za niedługo zjawi się u ciebie psychiatra - wyjaśniłam, po czym nerwowo spojrzałam na Williama, który gwałtownie zabrał swoją dłoń z mojej.
- Psychiatra? - podniósł ton. - Nie potrzebuję żadnego psychiatry!
- William, uspokój się - złapałam jego rękę, próbując jakoś załagodzić napiętą sytuację między nami. - Źle mnie zrozumiałeś. Nie chcemy cię zamknąć w psychiatryku - pokręciłam głową. - Chcemy dla ciebie dobrze, a lekarz może nam w tym tylko pomóc i wiesz co? - spojrzałam na mężczyznę, a ten pokręcił przecząco głową. - To może nawet złagodzić twój wyrok - szepnęłam. - Ale jest jeden warunek.
- Jaki? - zmarszczył brwi, nieco się uspokajając.
- Musisz mówić prawdę, bez względu na wszystko.
- Będę mówił samiutką prawdę, przysięgam - puścił mi oczko, a ja się lekko skrzywiłam, bo nie do końca mu wierzyłam. - Nie martw się, wygramy to - brunet uśmiechnął się złośliwie, a ja nieznacznie przytaknęłam. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że to wszystko wcale nie było takie proste, a rozprawa okaże się prawdziwym piekłem zarówno dla mnie, jak i dla Williama.
________________________________________Oficjalnie stwierdzam, że nie spodziewałam się rozdziału tutaj czy w ogóle gdziekolwiek. Nie sądziłam też, że tak szybko mi to pójdzie, bo ostatnio moja forma spadła. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, i jeśli nie złapie mnie leń, tak jak ostatnio, i jeśli moje plany się nie pokrzyżują, to za niedługo zakończę przygodę lose control na dobre.
CZYTASZ
lose control
FanfictionWilliam ma za sobą piekielnie trudną przeszłość, która na każdym kroku go prześladuje. Kiedy jego narzeczona oznajmia mu, że jest w ciąży, mężczyzna nie wytrzymuje i atakuje kobietę, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. William, chcąc uciec od pr...