Eva
Obudziłam się około dziewiątej nad ranem przez dzwoniący telefon. Przetarłam niedbale oczy i przeciągnęłam się. Ręką zaczęłam szukać komórki, lecz nie było jej na pościeli. Rozejrzałam się po pokoju i dostrzegłam ją na podłodze. Schyliłam się po nią i odblokowałam ekran, po czym szybko odebrałam połączenie od Noory.- Halo? - wymamrotałam zachrypniętym głosem, mrużąc oczy.
- William próbował się zabić - usłyszałam głos Noory i gwałtownie wstałam z łóżka.
- Co? - rozszerzyłam usta w niemałym zaskoczeniu.
- To, co słyszysz - ciągnęła dalej. - Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale to nie jest do niego podobne.
- Przecież jutro jest rozprawa, co mu do cholery odbiło? - podniosłam ton, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego po Williamie.
- Właśnie to Eva! Bo jutro jest rozprawa! - krzyknęła, a ja jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle się rozbudziłam.
- Kurwa - wymknęło mi się. - Co mówił psychiatra? - zapytałam, przypominając sobie o ostatniej wizycie lekarza u Williama.
- Nic - westchnęła. - Twierdzi, że wszystko z nim w porządku, że to chwilowe, i że nie jest chory. Ale to nie jest możliwe by był zdrowy, no bo kto zabija własną żonę i dziecko po to, by później potrącić swoją byłą dziewczynę, jadąc bez prawa jazdy, potem trafić do więzienia i dzień przed rozprawą spróbować się powiesić, co? - wykrzyczała. - Udowodnię, że William jest niepoczytalny i nie był świadomy tego, co do tej pory zrobił. Nie wiem, co w tym wszystkim jest grane. Może to jakiś spisek - w jej głosie można było usłyszeć duże zdenerwowanie.
- A tak w ogóle, jesteś już gotowa? - rzuciłam, chcąc zmienić temat, bo czułam, że sytuacja robi się coraz bardziej napięta.
- Nie wiem Eva, jestem tak wkurzona, że szok - zrobiła przerwę. - Dzisiaj do Williama znowu ma przyjść psychiatra i jeśli nic nie stwierdzi, to wtedy ja stwierdzę, że się nie zna na swojej pracy i tylko kasę trzepie.
- Wygrasz to i błagam, nie denerwuj się, bo ci to nie pasuje - parsknęłam, chcąc rozluźnić Noorę.
- A co jeśli nie wygram? On może dostać nawet dożywocie i jeśli mu nie pomogę, to do końca życia będzie siedział w tym więzieniu i albo umrze ze starości, albo znowu coś sobie zrobi, tyle że wtedy będzie to już skuteczne.
- Wyrok na pewno nie będzie taki surowy - pokręciłam głową. - Po prostu się dobrze przygotuj i nie denerwuj się, a rano, przed rozprawą, zaparz sobie rumianek albo melisę i wszystko będzie tak jak trzeba - zaśmiałam się.
- Boję się Eva - powiedziała cicho. - Bo choć psychiatra mówi, że on jest zdrowy psychicznie, ja dobrze wiem, że to bzdura. William potrzebuje pomocy i jeśli ja mu nie pomogę, to on się zemści. I wiesz co? Nie będzie go wtedy obchodziło, że kiedyś byłam dziewczyną jego życia, że kochał mnie całym swoim sercem, i że to właśnie ja pokazałam mu, czym jest miłość - jej głos się łamał.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że on by cię nie skrzywdził! - podniosłam ton, nie mogąc słuchać już dłużej swojej przyjaciółki. - Jesteś zaślepiona jakąś zemstą, o co ci chodzi, co? Ubzdurałaś sobie coś, przecież William nic ci nie zrobi - wypowiedziałam ostatnie pięć słów powoli, głośno i wyraźnie.
- Nie znamy go Eva - westchnęła. - On sam siebie nawet nie zna. A my nie wiemy, co jeszcze może zrobić. To nie jest ten sam człowiek, z którym byłam, wiesz? - zrobiła przerwę. - To już nie jest William - wyszeptała, rozłączając się. Zmarszczyłam czoło, nie wiedząc dlaczego to zrobiła. Ale wiedziałam jedno. Że on nie potrafiłby się na niej zemścić. Bo przecież ją kochał.
CZYTASZ
lose control
FanfictionWilliam ma za sobą piekielnie trudną przeszłość, która na każdym kroku go prześladuje. Kiedy jego narzeczona oznajmia mu, że jest w ciąży, mężczyzna nie wytrzymuje i atakuje kobietę, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. William, chcąc uciec od pr...