- Nie zrobisz tego- pokręcił głową uśmiechajac się.
- Sadzę, że miałabym problem ze znalezieniem...- nie dokończyłam swojej wypowiedzi, ponieważ zostałam obrócona przodem do blatu, a coś twardego przycisnęło się do mojego tyłka.
- Sądzę, że obu nam może się jeszcze przydać- warknął do mojego ucha.
- Odsuń się ode mnie- powiedziałam starając się odepchnąć od blatu.
Tak jak można się było spodziewać, Nash nie zrobił tego. Wolał zacząć dotykać moje ciało w sposób, który wywoływał u mnie dreszcze. Ręce mężczyzny zaczęły sunąć wzdłuż mojej talii, aż dotarły do moich piersi, które scisnął jakbym była rzeczą, którą chce dokładnie zobaczyć. W tym momencie poczułam się jak dziwka, pomimo tego że nie zgadzałam się na to wszystko co mi robił. Chciałam, aby Nash zniknął i nie pojawił się więcej w moim życiu, jednak moje ciało jednocześnie pragnęło jego dotyku. To było dla mnie nowe, nigdy wcześniej nie byłam w podobnej sytuacji.
Ocknęłam się z otępienia dopiero, gdy poczułam usta Morgana na mojej szyi. Bezwstydnie zostawiał na niej pocałunki, a ja nie potrafiłam się temu oprzeć. To tak jakby dostać chwilowy paraliż kończyn i działać wbrew własnej woli.
- T-twoja siostra zaraz się obudzi- jęknęłam niespodziewanie, gdy przygryzł na dłużej skórę, tuż obok mojego objczyka. Przygryzłam wargę, gdy dmuchnął chłodnym powietrzem na zapewne zaczerwienioną skórę.
- W piątek jest impreza, powinnaś przyjść- powiedział, odsuwając się ode mnie. Obróciłam się tyłem do blatu z przyspieszonym oddechem, zupełnie nie wiedząc jak się zachować. Morgan nie miał tego problemu, ponieważ w tym momencie stał przed otwartą lodówką i wyjmował z niej jakieś artykuły spożywcze.
- Nie chodzę na tego typu rzeczy- powiedziałam czując, jak moje policzki czerwienieją.
- Oh, doskonale o tym wiem- odpowiedział z charakterystycznym dla siebie uśmieszkiem. Coś połączonego z nutką rozbawienia i kpiny.
Postanowiłam odpuścić temat doskonale wiedząc, że pójście na tę imrezę nie znajdzie się na liście rzeczy, które będę robić w piątkowy wieczór. Wyszłam z kuchni, aby iść obudzić Lisę, jednak w połowie drogi po schodach zatrzymałam się, widząc dziewczynkę wychodzącą z pokoju.
- Śpiąca królewna już się wyspała?- powiedziałam, a blondynka pokiwała lekko głową.
- Jestem głodna- ogłosiła wypuszczając z rączki pluszaka. Na bosych stópkach przeszła dzielącą nas odległość, po czym wyciągnęła do mnie ręce chcąc, abym ją podniosła.
Przysięgam, że jest ona najsłodszym stworzeniem na całym świecie.
- Przygotowałam dla ciebie sałatkę owocową. Tylko musimy dodać jeszcze jogurt i gotowe- powiedziałam, stawiając ją na krześle. Lisa pokiwała główką, a następnie założyła za ucho włosy, które spadały jej na twarz.
Kilka minut później sprawdzałam portale społecznościowe co chwila obserwując blondynkę, która w ciszy zjadała porcję sałatki, którą jej dałam.
- Gdzie jest Nash?- zapytała, gdy byłam w trakcie twettowania najnowszego zdjęcia Camerona Dallasa.
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami, a w głowie sama zastanawiałam się, gdzie mógł się podziać Morgan.
Czwartkowy wieczór spędziłam z Mell. Nie chciałam, aby pomyślała sobie, że zaniedbuję naszą przyjaźń. Być może miała rację twierdząc, że marnuję swoje lata młodości, jednak nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Wieczór miałyśmy spędzić w kinie, jednak tuż przed seansem dowiedziałyśmy się o pomyłce w rezerwacji i nie mogłysmy wejść na salę, ponieważ nasze miejsca były już zajęte. Oczywiście Mel zrobiła niezłą awanturę kobiecie z recepcji i zarzuciła jej, że niewykonuje swoich obowiązków jak należy. Cała sytuacja wydawała się dość zabawna, gdyż moja przyjaciółka wyglądała jak dziecko przy wysokiej ladzie. Kiedy wreszcie opuściłyśmy kino Mel uspokoiła się, jednak zarzekała, że nie spędzi tego wieczoru w żadnym akademickim pokoju. Nawet jeśli ten pokój należałby do jej chłopaka.
CZYTASZ
Zmieniłaś mnie
JugendliteraturViktoria jest studentką na pierwszym roku. Oddalona od rodziny nie ma tak naprawdę nikogo, przy kim czułaby się bezpiecznie. Spędza wieczory w akademickim pokoju na oglądaniu seriali i uczeniu się do egzaminów. Morgan jest mężczyzną, który lubi mieć...