Dzisiejszego ranka przyjechaliśmy nad morze. Tak, dobrze przeczytaliście - nad Morze Bałtyckie (Gimli chciał w góry, ale żeśmy go przegłosowali) Podróżowaliśmy pociągiem przez całą noc i oczywiście nie obyło się bez komplikacji już przy sprawdzaniu biletów. Konduktor wszedł do naszego przedziału i powiódł po nas zdziwionym wzrokiem, bo cała Drużyna ubrała się jakby ruszali na wojnę z Mordorem a nie na wczasy. Dobrze chociaż, że wszystkie miecze, łuki i topory schowaliśmy do jednej (największej!) walizki. Wszyscy pokazali swoje bilety, które im kupiłam i było dobrze dopóki konduktor nie zobaczył biletu Aragorna. Musicie wiedzieć, że Strażnik, który już się trochę obeznał w naszej technologii i był z tego dumny, sam chciał kupić bilet przez apkę w telefonie. I kupił. Ten dla emerytów, bo przeczytał, że są za darmo i uznał, że jak ma osiemdziesiąt siedem lat to się klasyfikuje do tej grupy. Konduktor rzecz jasna nie chciał mu uwierzyć, ale udało się go przegadać tłumacząc, że Strażnik pochodzi z dalekiego kraju, gdzie jego rodzina żyła po sto lat, a on sam już się zbliża do tego wieku i to jego ostatnia podróż.
Odetchnęliśmy z ulgą kiedy facet w końcu sobie poszedł. Dalsza część podróży minęła w miarę spokojnie nie licząc Gimliego, który zgubił się w drodze do toalety, bo nie wiedział, że trzeba nacisnąć przycisk żeby otworzyć drzwi wagonu i Froda, któremu zgubił się pierścień, ale na szczęście znaleźliśmy go między fotelami.W końcu udało nam się bezpiecznie dojechać do *Łeby, gdzie znajdował się nasz pensjonat o nazwie ,,Muszelka". Zabraliśmy walizki i miły pan dał nam klucze od pokojów. Rzecz jasna nie ma takich dziesięcioosobowych, więc się podzieliliśmy. Hobbici spali w czwórce, Gandalf, Legolas i Gimli w trójce, a ja, Aragorn i Boromir też w pokoju trzyosobowym. Nasze ,,komnaty" jak to określa Boromir są bardzo ładnie urządzone chociaż jak na trzy osoby to trochę mało miejsca. Niestety telewizor jest tylko w pokoju hobbitów, ale to nic, będziemy ich często odwiedzać. Przynajmniej mamy własną łazienkę i kuchenkę naprzeciwko. Ogólnie zajęliśmy całe pół piętra, więc inni wczasowicze nie powinni nam przeszkadzać.
- Myślę, że skoro już się rozpakowaliśmy to powinniśmy wykorzystać ładną pogodę i iść na plażę. - oznajmiłam moim towarzyszom na co oni przyznali mi rację.
- Mówiłaś, że tam nie ma statków jak a Szarej Przystani ani nawet łodzi jak w Lorien, więc jak będziemy tam pływać?
- No właśnie, tego mi nie mówiłaś. - zawtórował mu Aragorn.
- Proszę bardzo, to wam się przyda - rzuciłam w nich pudełkami, w których znajdowały się żółte materacyki do pływania.
- Co to jest? - zapytali równocześnie.
- Dowiecie się na plaży - uśmiechnęłam się tajemniczo. - Dobra, przebierajcie się w kąpielówki. A potem bierzemy ręczniki, leżaki, parasole oraz oczywiście parawan. - zarządziłam i poszłam zmobilizować resztę naszej drużyny do wyjścia nad morze.
W końcu, gdy wszyscy się pozbierali ruszyliśmy na plażę. Nie była to daleka droga, chociaż wydawała się dłuższa, bo mieliśmy ze sobą pełno bagażów przez co szliśmy dosyć powoli. Wreszcie dotarliśmy na miejsce i zeszliśmy z wydmy. Teraz rozpoczął się najtrudniejszy etap - trzeba było znaleźć miejsce pośród tłumu plażowiczów.
- Mówiłem żeby jechać w góry - marudził Gimli.
- A ten znowu swoje - westchnął Legolas. - Ja kocham morze i jestem zadowolony z naszych wakacji. Ale oczywiście krasnoludom nie dogodzisz.
- Ja się zgadzam z Legolasem - oznajmił Pippin. - Hobbici nie przepadają za zdobywaniem jakieś górskich szczytów, to zbyt męczące.
- A ja trzymam stronę Gimliego - rzekł Gandalf. - Plaża to zbyt gorący klimat jak dla mnie.
- Ale przecież nie miałeś żadnych pretensji kiedy głosowaliśmy - wytknęłam mu.
- Ponieważ my decydujemy tylko o tym jak wykorzystać, który nam dano. A skoro dano nam czas do spędzenia nad morzem to ja się dostosowuję. Ale się przygotowałem. Zobaczcie.
Czarodziej pokazał nam swój drewniany kostur do którego przymocowany był... wiatraczek,a miał na celu ochłodzenie w upalne dni.
- Co? Jak ty to...? - chciał zapytać Frodo.
- Magia mój drogi hobbicie - wyjaśnił zadowolony.
Po tej krótkiej i bardzo ciekawej wymianie zdań w końcu znaleźliśmy idealne miejsce do rozłożenia naszych rzeczy.
Dałam moim towarzyszom krem do opalania żeby się nie sfajczyli na słońcu, a potem z pomocą Aragorna zaczęłam rozwijać parawan, aby otoczyć naszą przestrzeń. Mieliśmy z tym problem, ponieważ wiał wiatr i ciężko było wbić kijki do piasku.- Ehh szkoda, że nie wzięłam do tego **młotka.
- Czekaj, mam pomysł. - oznajmił Aragorn. - Puścił parawan, który trzymał w ręce i zaczął przeszukiwać plecak Gimliego (który na szczęście poszedł zbierać kamienie). Po chwili wyciągnął z niego topór krasnoluda.
- Proszę bardzo. Spróbuj tym wbić kijki od parawanu.
Teraz już poszło łatwo i szybko utworzyliśmy nasz ,,domek". Jeszcze jak rozłożyliśmy parasole, leżaki to już w ogóle było idealnie i Boromir stwierdził, że mógłby tutaj zamieszkać.
- Dobra kto chce się ze mną przekonać do czego służą materace? - zapytałam wyciągając jeden z nich z pudełka.
Ochoczo zgłosili się wszyscy z wyjątkiem Gandalfa, który pod parasolem rozłożył swoje rybackie krzesełko, zapalił fajkę i uznał, że mu jest tak wygodnie i nigdzie nie idzie.
W sumie to dobrze, bo przynajmniej będzie miał kto pilnować naszego dobytku kiedy będziemy w wodzie.Rozdałam każdemu żółty materac i wyjaśniłam, że trzeba dmuchać w ten dzióbek żeby go napompować. Wtedy będzie można na nim pływać po falach.
- Gimli nie musisz dmuchać tak mocno jak w róg Helmowego Jaru. - upomniał go Legolas, bo krasnolud już był czerwony na twarzy i sapał z wysiłku.
- Mój jest już gotowy! - zawołał Sam.
- Świetnie, teraz wchodzisz do morza, kładziesz się na brzuchu i machasz nogami - powiedziałam.
Gamgee zrobił tak jak mu mówiłam, ale nie minęła nawet minuta kiedy zderzył się z falą, spadł z materaca i usłyszeliśmy jego krzyk:
- Ohh! Dziadunio by mi teraz nagadał gdyby mnie teraz widział!
Jak każdy miał już materac w ręce wszyscy pobiegliśmy do wody, która była strasznie zimna i Legolas już chyba nie był tak pewien swojej miłości do morza kiedy fala chlustnęła na jego idealnie proste włosy.
- Dobra, robimy konkurs! - zawołał Aragorn. - Kto pierwszy spadnie z materaca ten Nazgul!
Nie dowiedzieliśmy się jednak kto zaliczył upadek jako pierwszy ani nawet jako drugi, bo kiedy wypłynęliśmy za daleko to fale dosłownie zmyły nas z tych materacy i trzeba było je mocno trzymać żeby nie porwał ich wiatr.
Uznaliśmy w końcu, że wygrał Merry, który co prawda leżał pod materacem, ale obejmował go rękami i nogami.
Był trochę podtopiony, ale zadowolony kiedy dowiedział się, że wygrał.Popływaliśmy jeszcze trochę po czym zrobiło się chłodno, więc wyszliśmy z wody. Po tym jak zjedliśmy lembasy od Legolasa siedzieliśmy na ręcznikach i graliśmy w karty, a konkretnie w wojnę. Była to jednak dość szybka rozgrywka, dlatego że jak to nad Bałtykiem często bywa, zaczęło padać i musieliśmy pozbierać rzeczy i wracać do pensjonatu.
- A co to takiego? - zapytał nagle Pippin widząc małą łódkę pływającą po morzu, w której dostrzegliśmy jakiś ciemniejszy kształt.
- Gollum... - mruknął Gandalf. - Przylazł za nami aż tutaj.
Cdn.
_______________________________________
*Łeba i ,,Muszelka" - wzięłam randomowe nazwy xd Nie miało to na celu lokowania :D
**chodzi o specjalny młotek do parawanu (wpiszcie w google jak nigdy takiego nie widzieliście)
Drugą część specialu dodam albo do końca tego tygodnia albo za dwa tygodnie jak wrócę z wyjazdu ☺️
CZYTASZ
Typowe sytuacje fana LOTR
HumorSprawdź czy przedawkowałeś dzieła Tolkiena. Jeśli chociaż kilka opisanych sytuacji odnosisz do siebie, nie mam dobrych wieści. Lepiej sprawdzaj czy nie rosną ci elfie uszy lub włosy na stopach jak u hobbitów :D {Książka pisana w 2k18 roku i reaktyw...