Rozdział 13

258 34 28
                                    

Spędziłam u Tylera kolejne dwie godziny, piliśmy herbatę, oglądaliśmy płatki śniegu za oknem, pomogłam mu trochę w układaniu ubrań. Cały czas, klęcząc przy szafie i kłócąc się o to jak poprawnie składa się bluzę, łapaliśmy się na wzajem na zerkaniu w mój telefon, zero odpowiedzi.

- I co? - zapytałam cicho, składając koszulkę tak jak ja to robię.

- Nadal nic. - spojrzał na mnie rozczarowany. - Może...- Dał mi mój telefon do ręki. - Odblokuj, może zwyczajne nie przyszło powiadomienie, czasem tak jest, no nie?

Kiwnęłam niepewnie głową i powoli, z gulą w gardle odblokowałam telefon, weszłam w wiadomości, i nic. Nic, nic poza moją żenującą odpowiedzią.

- Zrobiłam z siebie idiotkę. - czułam jak rośnie we mnie złość na siebie, na swoją naiwność. - Powinnam iść za pierwszym instynktem i nigdy mu nie odpisywać.

- Nie, przestań pierdolić. Odpiszę. - położył mi dłonie na ramionach i delikatnie zaczął je masować. - Nie robi się tylu rzeczy, które mogą Cię ośmieszyć. - usiadł na przeciwko mnie, prosto na swoje świeżo ułożone ubrania. - Aby nie odpisać. Rozumiesz czy nie rozumiesz?

W tym momencie do pokoju weszła jego współlokatorka, uśmiechnęła się do nas ciepło, bez żadnego skrępowania otwierając drzwi i patrząc na ekran swojego telefonu.

- Powoli zbliża się godzina policyjna. - powiedziała lekko się śmiejąc.

- Już? - Tyler spojrzał na ekran mojego telefonu. - Matko, faktycznie! Nie wiem jak mogłem nie zauważyć, przepraszam, zagadaliśmy się.

- Jasne, jasne, gołąbeczki. - puściła nam oczko i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Spojrzałam na niego zdezorientowana z wielu powodów, od braku jakiegokolwiek pytania o to czy może wejść aż po oczko, które z tak wielkim uśmiechem nam puściła.

- Właścicielka nie jest za tym aby przesiadywali u nas znajomi po dwudziestej trzeciej, zawsze znajdzie jakiś sposób aby się dowiedzieć kto był u nad i o której wyszedł. - wstał, rozwalając całą stertę poukładanych koszulek, spojrzał na nie i machnął ręką. - Ani właścicielka ani moja współlokatorka nie wiedza o moich upodobaniach, że tak to ujmę. Dosyć szybko się dowiedziałem, że wynajmuje pokój u rodziny konserwatywnej. Dziwie się, że nigdzie w mieszkaniu nie wiszą obrazy matki Jezusa. - zaśmiał się lekko.

Wstałam z podłogi, jeszcze raz sprawdzając swój telefon, nadal nic co chciałabym zobaczyć. Nie wiele więcej mówiąc, wyszłam do przedpokoju, zasłużyć buty. Czekała mnie droga powrotna, moja kurtka nadal nie była sucha ale to wyłącznie moja wina.

- Za kilka minut powinien być nocny autobus, pojadę z Tobą, nie chcę żebyś chodziła sama w środku nocy, nocą jest tutaj jeszcze gorzej niż za dnia.

Nie czekając na moją opinie zaczął się ubierać, zapukał szybko do pokoju współlokatorki, On przynajmniej puka, i poinformował ją, że idzie mnie odprowadzić i bierze swoje klucze. O tej porze było już tak cicho, że dźwięk otwierającej się windy mógł obudzić prawdopodobnie wszystkich na piętrze.

Dłuższa chwile szliśmy w ciszy, oglądając żółte świata latarni i łyse drzewa koło drogi. Na śniegu nie było żadnego świeżego śladu buta, poza naszymi, przystanek był pusty, ławka zamarznięta. Staliśmy na przeciwko siebie skacząc z nogi na nogę, robiąc szlaczki butami, dmuchając ciepłym powietrzem w niebo.

Mój telefon zaświecił się w kieszeni kurtki, Tyler zatrzymał się automatycznie, bez słowa gapiąc się w kieszeń. Wyglądał na tak samo przejętego jak ja, gdybyśmy byli jednym organizmem. Ledwo czułam telefon, moje ręce były zupełnie przemarznięte, prawie go upuściłam wyciągając w pośpiechu z kurtki, czując nieprzyjemne pieczenie w kontakcie z ciepłem jakie tworzyło w kieszeni moje ciało, moje walące serce. Patrzyłam na telefon w osłupieniu, praktycznie nieruchomieją na moment.

- I co? Powiedz coś. - Tyler skakał w koło własnej osi, próbując rozładować napięcie rosnące w nim z każda sekundą mojego milczenia.

Szybko schowałam telefon, zażenowana swoim zachowaniem, westchnęłam i pokręciłam głową przecząco.

- To nie On. - nie patrzyłam nawet na niego, czułam się jakbym go rozczarowała, było mi najzwyczajniej wstyd. - To moja koleżanka z roku, chce ode mnie pożyczyć notatki do poprawki.

Tym razem cisza między nami nie była przyjemna, pełna słów które chcemy sobie powiedzieć, niepewności, wstydu, chęci wsparcia, niedowierzania. Czułam się cieżko, żałowałam wszystkiego co się stało.

- Boje się. - poczułam, że spojrzał na mnie ale ja nie mogłam spojrzeć mu w oczy. - Co jeśli to mnie tylko pogrążyło, jeśli to był jakiś rodzaj zemsty za to co się wtedy stało? Należy mi się, w sumie.

Przez całą drogę powrotną do mnie nie powiedzieliśmy już do siebie ani słowa, Tyler sam coraz bardziej przekonany moimi słowami, z poczuciem winy, że dał się nabrać tym samym dając komuś wolną rękę aby skrzywdził kogoś kogo znał krótko, ale kogoś kto był mu dziwnie bliski. Nie powinien tak z biegu wierzyć we wszystko co mówił, w to jego spojrzenie. Przecież go nie znał, może to właśnie była jego gra, może wcale nie było mu źle i chciał spróbować jeszcze raz swojej młodzieńczej miłości, może chciał zwyczajnie ugłaskać swoje męskie ego.

- Jeśli odpowie, daj mi znać. - uśmiechnął się ciepło, nie chcąc utrzymywać dłużej grobowej atmosfery, zabierać nadziei ani sobie ani mi. - Minęło dużo czasu zanim mu odpisałaś, pewnie już spał.

Odwzajemniłam jego uśmiech, czując w sobie nowy zastrzyk pozytywnego myślenia. Przez wszystkie schody wyobrażałam sobie to ciepłe uczucie w środku, jakie dawał mi przez tyle lat, nawet o tym nie wiedząc. W swoim zamyśleniu prawie przeoczyłam drzwi do mieszkania. Mimo, że jeszcze przed chwilą powstrzymywałam łzy wstydu, teraz nie mogłam przestać wyobrażać sobie obudzenia się do jego odpowiedzi. Ta myśl choć tylko w mojej głowie, była dziwnie realna, ciepła i bliska, zasypiając byłam już prawie przekonana o prawdziwości tego wydarzenia, które przecież miało nadejść, o pięknej odpowiedzi i piękniejszym spotkaniu o godzinach rozmów i o jego uśmiechu.



------------------

Dobry wieczór?

Cieszyła bym się z jakiegokolwiek znaku życia, komentarza. Napisałam to w godzinę, właśnie
teraz. Poczułam dziwny zastrzyk energii, trzeba skorzystać.

00:00 edit

Nie podziewałam się tak szybkiego odzewu ani tak wielu userów, których nie pamietam z czasów kiedy akcja toczyła się w miarę na bierząco, lub zwyczajnie wtedy jeszcze ich tutaj nie było!

Na prawdę, zapraszam do komentowania, w jakikolwiek sposób, pokażcie mi się! Chcę wiedzieć jak Wam można na emocjach grać!

Nowhere But There (Ed Sheeran) // SequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz