Rozdział II

182 26 9
                                    

W bogato zdobionym salonie panował półmrok, ale Newt doskonale widział każdy szczegół wystroju, zaczynając od wyszywanych poduszek przez antyczne meble, obrazy, rzeźby, na grubych zasłonach kończąc.
Siedział rozparty na kanapie w stercie miękkich poduszek. Nie mieściło mu się w głowie jak to możliwe, że ci ludzie nic nie wiedzieli o Pożodze czy nawet Rozbłyskach Słonecznych. Jak to było możliwe? Przeszło mu przez głowę, że może to swego rodzaju zaświaty, ale porzucił tę myśl tak samo szybko, jak szybko wpadła mu do głowy. To było głupie. Miał mętlik w głowie, bo jak to wszystko wyjaśnić? Jak? I kim byli ci ludzie? Natłok pytań rozsadzał mu czaszkę i czuł, że z każdą kolejną chwilą, będzie tylko gorzej.

Niska, śliczna dziewczyna o blond włosach krążyła po salonie wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Kręciła między palcami szklaną, zdobioną rurkę, która zwężała się ku jednemu końcowi.
Miała góra siedemnaście lat, a jej ręce oplatały tatuaże, wystając także spod czarnej koszulki. Takie same znaki nosił jej kolega, który wyraźnie nie pałał do niego sympatią. Newt zastanawiał się jakie znaczenie mają tajemnicze symbole zdobiące ich ciała... Czy był to swego rodzaju alfabet? Ale po co ktoś miałby tatuować sobie jakiś dziwny alfabet?

Nie miał pojęcia czy może im zaufać, tym bardziej że w rękach chłopaka coś zabłyszczało. Sztylet. On także pokryty był jakimiś znakami, jednak Newt z tej odległości nie mógł dostrzec czy te na sztylecie mają cokolwiek wspólnego z tymi na ich ciałach. Jon stał pod oknem czyszcząc sobie nim paznokcie. Newtowi dreszcz przeszedł po plecach. Ale czy miał inne wyjścia? Mógł iść razem z nimi albo stać tam i nie wiedzieć co dalej robić. Podjął decyzję, pragną dowiedzieć się tego, co tak naprawdę miało miejsce. Ale szczerze wątpił w to, że ci ludzie mogą mu pomóc.

  – Magnus za chwilę przyjdzie – powiedziała Alex, uśmiechając się pocieszająco do blondyna. Miała piękny uśmiech, który rozświetlał jej twarz.

Nie miała pojęcia, co tak naprawdę się stało. Być może popełniła najgorszy błąd w całym swoim życiu przyprowadzając Przyziemnego do Magnusa, ale tak naprawdę to tylko z jego strony mogła liczyć na zrozumienie, w popełnianiu głupich błędów.

  – Kim jest ten... Magnus? – zapytał Newt. Wolał wiedzieć z kim przyjdzie mu się spotkać.

Dziewczyna wymieniła spojrzenia z Jonem, zastanawiając się na ile może sobie pozwolić w udzielaniu mu informacji, jednak zanim zdarzyła otworzyć usta Jon ją wyręczył.

  – To jej pradziadek – powiedział, odwracając się znów przodem do okna.

Newt jęknął w duchu. Ostatnie, o czym marzył to rozmowa z jakimś starym prykiem. Pradziadek! Jeśli oni nic nie wiedzieli to, skąd on mógł coś wiedzieć?
Dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi wyrwał go z rozmyśleń. Jon odwrócił się od okna, opierając się o parapet, a dziewczyna stanęła w miejscu. Po chwili do salonu wkroczył młody chłopak, był nie wiele starszy od Newta, Alex czy Jona. Jego włosy błyszczały niczym posypane brokatem, skórzane spodnie opinały łydki, uda, tyłek nieznajomego. Błyszcząca koszulka z hasłem "Mniej dramatu, więcej brokatu" zwisała luźno z ramion.
Nieznajomy zmierzył Newta spojrzeniem, przeszedł przez salon, z niezwykłą gracją, i uściskał Alex. Po czym skinął głową do Jona, który odpowiedział mu tym samym.
Newt poczuł się jak intruz. Zastanawiał się kim był ten chłopak. Nie miał ochoty na jeszcze większą publiczność. Jednak nim zdążył dojść do jakichkolwiek wniosków nieznajomy się odezwał:

  – Więc to jest ten wasz szurnięty przyjaciel?

Jon zaśmiał się jednak umilkł, gdy dostrzegł ostre spojrzenie Alexandry.

  – Magnus!
 
  – Och, zielony groszku pachnący, daj spokój. Przyzwyczaiłem się już do świrów w swoim jakże bogatym życiu. – po czym dodał ciszej – W szczególności waszych przodków.

Newt wybałuszył oczy. To był Magnus? Rzekomy dziadek? On był niewiele starszy od niej!
Tego było za wiele! Poczuł się oszukany.

  – To jakiś żart, tak? – odezwał się, spoglądając kolejno na nieznajomych, jednak wszyscy patrzyli na niego z powagą. – Ja... chyba już pójdę.

Podniósł się z kanapy i ruszył w kierunku wyjścia, gdy dziewczyna niesamowicie szybko stanęła mu na drodze.

  – Poczekaj – odezwała się, kładąc mu ręce na klatce piersiowej i spoglądając prosto w oczy. - Powiedz Magnusowi to, co powiedziałeś nam. Proszę.

Była niższa od niego o głowę. Z łatwością mógł ją przesunąć i wyjść. Jednak tego nie zrobił, bo co by to dało? Wyszedłby na zewnątrz i co dalej? Gdzie miałby iść?
Wziął głęboki oddech, pokiwał głową i odwrócił się przodem do młodego chłopaka o skośnych oczach.

Magnus uważnie przyjrzał się chłopcu. Nie był Podziemnym i raczej nie był także Nocnym Łowcą. Zapewne czarownik nie zawracałby sobie głowy, gdyby nie Alex. Wyraźnie zależało jej na tym by mu pomógł. A ona była dla niego wszystkim. Obiecywał sobie, że zrobi to samo, co Tessa. Że odejdzie, gdy jego ukochana osoba umrze. Nie chciał znosić kolejnych śmierci swoich bliskich, ale nie potrafił odejść. Alex urodziła się siedem lat przed śmiercią Alexandra. Dostała nawet po nim imię. Alec kochał ją ponad wszystko, zresztą tak jak i on. Nie mógł jej zostawić, nie mógł pozwolić by coś jej się stało więc został. Przynajmniej na razie.
Odpędził od siebie myśli o Aleku. Minęło dziesięć lat, a rana w jego sercu wciąż krwawiła po stracie ukochanego. Nie mógł sobie w tej chwili pozwolić na chwile słabości. Nie teraz, gdy Alexandra na niego liczyła.

  – Jestem Newt. – odezwał się blondyn, spoglądając w błyszczące w półmroku kocie oczy Magnusa. Widok ten wywołał u niego ciarki jednak nie dał nic po sobie poznać.
 
  – Ta, nieważne. – machnął dłonią w powietrzu i nakazał mu usiąść.

Newt posłusznie zbliżył się do kanapy i znów zapadł się w puchatych poduchach.

  – Więc? – Zapytał, podając chłopakowi szklankę wody z plasterkiem cytryny, po czym zabrał się za przyrządzanie jednego ze swoich wymyślnych, kolorowych drinków.

Newt zaczął opowiadać mu historię swojego życia, jednak po chwili Magnus zmierzył go wzrokiem jakby chciał sprawdzić, czy Newt nie zmyśla.

  – Powtórz, co powiedziałeś – zażądał.

Newt zawahał się przez chwilę, ale pokiwał głową i posłusznie powtórzył ostatnie wypowiedziane zadanie:

  – Za wszystkim stał DRESZCZ.

Magnus przeszedł przez salon, drapiąc się w czubek głowy, sypiąc przy tym brokatem na wszystkie strony. Wyglądał na zdziwionego, ale i zaintrygowanego.

  – DRESZCZ – powtórzył, jakby smakował to słowo, po czym kontynuował – Departament Rozwoju Eksperymentów Strefa Zamknięta: Czas Zagłady.

Blondynowi serce podskoczyło do gardła, ręce zaczęły się pocić, żołądek ścisnął się boleśnie, a oddech uwiązł w gardle.

Jednak Magnus coś wiedział.

____________________________________

Hej! ❤
No i mamy już rozdział II
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i że będziecie czekać na następny 😘

Come With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz