step 14 - cooperate

222 27 4
                                    

Kelly Davis siedziała na zajęciach z literatury wymieniając wiadomości tekstowe ze swoim chłopakiem, który w ten weekend miał przyjechać do niej prosto z Chicago. Było piątkowe popołudnie, dwadzieścia cztery stopnie na termometrze, a słuchanie o zbliżającym się terminie oddania pracy semestralnej było ostatnim co chciała teraz robić. Karen i Paige okazały się nieco bardziej kreatywne, przeglądając pod ławką gazetkę z Avonu i delektując się zapachem darmowych próbek. Mandy gryzmoliła coś w zeszycie, co chwilę trącając łokciem przysypiającego w blasku wiosennego słońca Summersa. Znając jego predyspozycje, pewnie zasnąłby już dawno temu, gdyby nie Duncan - szerszej publiczności znany również jako Bob - raczący się elektronicznym papierosem dwie ławki dalej. Ryana od dłuższego czasu kręciło w nosie, ale rzucał mu jedynie nieprzychylne spojrzenia, nie chcąc wyjść na przewrażliwionego. Schował twarz w zgięciu łokcia kiedy Mandy, od rysowania okładki, przeszła do zaplatania mu warkoczyków na karku.

A Scott Whittmore siedział tam, w środku rzędu, pod oknem, wznosząc oczy ku niebu i słuchając jak Chelsea Winslet i Jim Murphy krzyczą do siebie z dwóch przeciwległych końców klasy.

— Winslet, chuju, oddawaj tą torbę, złodzieju!

— Co? Gdzie? Jaka torba?

A wszystko zaczęło się w momencie, w którym Jake gwizdnął plecak Jimmy'emu, a potem przetransportował go do Amy, która podała go Anne, która przekazała go Tony'emu, który podrzucił go do Chelsea'ego.

— Mogę tutaj? — zapytał Winslet z uśmiechem, unosząc jedną brew i przykładając marker do jego szelek plecaka. Wyglądał dość zabawnie z opatrunkiem na pół twarzy.

— Uważaj Winslet, bo zaraz tam do ciebie podejdę i będą ci składać nos drugi raz w ciągu tygodnia.

— A tutaj?

— Tylko sprób... no nie!

Chelsea patrzył w oczy Murphy'emu i uśmiechał się bardzo szeroko, rysując serduszka na tyle plecaka, a potem wstał i zamachnął się nim - natomiast profesor Johnson wszedł do klasy w porę by zobaczyć jak przez jej środek przelatuje cudza torba. Przystanął na moment, zagryzł wargę, ale ostatecznie kiwnął tylko głową ze zrozumieniem, po drodze zwracając jeszcze tylko uwagę na Boba i jego zwyczaj palenia w klasie.

— Widzę, że praca wre — stwierdził rzeczowo.

Rozejrzał się po sali, przyglądając się wszystkiemu z osobna.

— Wiecie, jeśli nie potrzebujecie tej lekcji to mogę już zebrać wasze prace.

Po klasie rozniosła się fala pełnych dezaprobaty jęków, na co Johnson jęknął męczeńsko.

— Spróbujcie chociaż pracować, albo udawajcie, że pracujecie — polecił, a potem zerknął na Duncana. — A ty, Robercie, spróbuj być nieco mniej oczywisty, albo któregoś dnia będę zmuszony zadzwonić po twoich rodziców.

I już miał wychodzić kiedy w oko rzucił mu się Chelsea Winslet, siedzący na samym końcu sali, pod ścianą i uśmiechający się do niego tak szeroko i promiennie, że Johnson niemal musiał zakryć oczy dłonią, żeby mu gałek nie wypaliło. Zaraz potem przeniósł wzrok na Scotta, potem znów na Chelsea'ego i znowu na Scotta. A Scott, widząc co się święci, pokręcił tylko przecząco głową, rzucając mu spojrzenie w stylu "nie rób mi pan tego, miej serce".

— Chels, przesiądź się do Scotta - niewątpliwie wyjdzie ci to na lepsze niż podśmiechujki z Zackiem i kolorowanie cudzych plecaków.

A potem wyszedł, nie czekając na ich reakcję. Chelsea spakował swój podręczny asortyment, a potem - minąwszy Bena, z którym to zamieniał się miejscami - przeprowadził się do rzędu pod ścianą, siadając ramię w ramię ze Scottem.

the official guide on how to become a gay personOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz