Było jakieś piętnaście po czwartej kiedy Arthur postanowił załatwić im coś do roboty i dobył piłki, dotychczas spoczywającej w plecaku. Na jej widok oczy Chelsea'go zaświeciły się niemal tak jasno jak Josie na widok kolorów na głowie Cindy. Chelsea 2.0, chociaż nie miała nic przeciwko grze, krzywiła się lekko za każdym razem, gdy słyszała określenie "piłka nożna" (sama już od czasów niemowlęcych uczyła się nazywać ten sport "futbolem" jak każdy szanujący się Brytyjczyk). Mimo to ilekroć spojrzała na Chelsea'ego zachwyconego perspektywą spędzenia czasu uprawiając futbol — znaczy, piłkę nożną! Ach, ci Amerykanie... — jej twarz jaśniała.
Arthur, Steve i Josie poczęstowali się piwem, które wcześniej koegzystowało z mrożonkami, pozostawionymi w turystycznej lodówce stojącej nieopodal stołu. Cindy, Connor i jego dziewczyna — powszechnie znana jako 'dziewczyna Connora' — wyciągnęli z dna ogniska zawinięte w folię aluminiową ziemniaki i rozpoczęli konsumpcję, uprzednio rozporządzając sos tzatziki, przygotowany przez Chloe lub Hannah... albo przez obie.
Jared i Chelsea kopali piłkę, ale Chelsea — jak to Chelsea — znudził się dosyć szybko i równie szybko znalazł sobie nowy obiekt zainteresowania,
Scott zasadniczo nie miał zamiaru wychodzić na boisko — jeśli skrawek trawnika można było nazwać boiskiem — a wycieczka do lasu ograbiła go z kalorii, więc kiedy Winslet latał między drzewami, szukając badyli odpowiednich do symbolizowania bramki, ten ruszył do ogniska. Nie zostało na nim wiele, ledwie parę samotnych szaszłyków i ziemniaki zakopane w popiele. Wziął więc swoisty delikates, jakim jest mięso na patyku i zasiadł niedaleko Arthura i Josie, w pozycji odpowiedniej do oglądania graczy. Jego spokój nie trwał jednak długo.
— Gramy w piłkę, Scott.
Chelsea przystanął niebezpiecznie blisko, z uśmiechem głupszym niż zazwyczaj i ewidentnie przeszkadzał Whitmore'owi w konsumpcji szaszłyka — swoją twarzą, chociażby.
— Widzę.
— Będziesz grał z nami.
— Szczerze wątpię.
Winslet wsadził dłonie do kieszeni i przez chwilę nic nie mówił, wpatrując się w chłopaka trochę zbyt intensywnie. Ciemne włosy wpadały mu do oczu, a słońce sprawiło, że na jego policzkach pojawiło się mnóstwo drobnych piegów. Spojrzenie miał pogodne, beztroskie, w pewien sposób dziecięce. Scott musiał zastanowić się jakim cudem nie było mu gorąco w czarnej koszulce i długich spodniach.
— Jak nie pójdziesz zagrać to powiem Johnsonowi, że mnie zgwałciłeś zamiast pomóc mi napisać pracę.
— Myślę, że nie uwierzy.
— Chcesz sprawdzić?
Pokręcił głową zrezygnowany, zauważając, że odkąd poznał Chelsea'go dużo częściej kręcił głową zrezygnowany.
— Chyba się trochę z tym spóźniłeś, rok szkolny skończył się wczoraj.
— A kolejny tuż przed nami.
Z taką logiką nie dało się walczyć. Szybko pochłonął więc resztkę szaszłyka, otrzepał ręce o spodnie i wstał, by dołączyć do swojego ukochanego wrzoda na dupie. Ruszył przodem, w kierunku kilku metrów równo wykoszonego trawnika.
Odwracanie się tyłem do Chelsea'ego okazało się wyjątkowo głupim pomysłem — nie zdążył dobrze wejść na boisko kiedy gdzieś za jego plecami rozległ się donośny świst, a chwilę potem piłka przeszyła powietrze tuż obok jego głowy. Mógł się tego spodziewać — albo cieszyć faktem, że celność chłopaka pozostawiała wiele do życzenia i spowodowała jedynie wiatr we włosach, zamiast siniaka na potylicy.
![](https://img.wattpad.com/cover/104784898-288-k301254.jpg)
CZYTASZ
the official guide on how to become a gay person
Genç Kurgu18:39 Scott Whitmore pisze... Chcesz się spotkać, czy coś? 18:39 Chelsea Winslet pisze... mysle ze sygnaly telepatyczneaen wystarczo Ch...