Świadectwa zostały wydane, książki wystawione na sprzedaż, plecaki schowane na dno szafy. Rok szkolny w Belmont nareszcie dobiegł końca, a matka natura postanowiła uczcić to razem z uczniami, dając im idealną pogodę na urządzenie ogniska. Przy dwudziestu siedmiu stopniach chłopcy zwykli narzekać na upał, jednak towarzystwo lekkiego wiatru i spodziewanego cienia sprawiały, że nikt nie miał zastrzeżeń - zimno- czy gorącokrwiści.
Mimo tego, że siedzenie na dworze sprawiało im dużą przyjemność podróż do Griffith Park była katorgą. Pół godziny jazdy w stalowej puszce nie należało do niczyich marzeń i kiedy w końcu udało im się zaparkować samochód we względnym cieniu nawet ci najbardziej ciepłolubni wyglądali i czuli się jakby właśnie wyszli z basenu. Pozostawało tylko podziękować światu za wymyślenie drzew, które dały im nadzieję przetrwania.
Na polu kempingowym, na którym mieli się spotkać, pojawili się koło pierwszej. Tak jak mówił Chelsea, wszyscy już tam byli. Właściwie siedzieli tam już od wpół do dwunastej. Katherine i Loreen zajęły się przede wszystkim rozstawianiem jedzenia na stołach, co jakiś czas dając po łapach Arthurowi, który starał się niepostrzeżenie podkradać kurczaka z sałatki greckiej. Do sklepu została oddelegowana czteroosobowa grupa z Randallem na czele, Cindy w roli skarbnika, Manny'm, żeby było komu targać i Spike'm, którego prawdziwego imienia już nikt od dawna nie pamiętał. A Jaredowi, Mike i Chelsea'emu zostało zbieranie badyli potrzebnych do rozpalenia ogniska.
Dobrze się bawili, do momentu, w którym nie okazało się, że kraty pełniącej rolę rusztu na palenisku kilka metrów w głąb lasu nijak nie da się przenieść - bo jakiś zjeb ją przykręcił. I tylko dzięki sile umysłu - i własnej wyobraźni - swoich gości powitali niesamowitą, skomplikowaną i godną każdego architekta konstrukcją z gałęzi, znajdującą się tuż nad ogniskiem, na której dumnie spoczywały szaszłyki.
— Przydałoby się jeszcze jakieś większe gałęzie na kiełbaski, więc jeśli nie macie co robić możecie iść pomóc chłopakom ich szukać — na powitanie wyszła im Cindy, widoczna już z daleka dzięki burzy kolorowych włosów, na których widok Josie zaświeciły się oczy. — A jeśli nie to możecie już siadać, bo sami też sobie poradzimy.
Była nieco niższa od Katherine, ale trochę bardziej zaokrąglona. Jej kolorowe włosy nijak się miały do ciemnego makijażu, piercingu i czarnej koszulki z nadrukiem w postaci imitacji anatomicznej budowy żeber. Z kolei od pasa w dół wracały pastelowe kolory - różowy, niebieski, fioletowy...
A Josie była nią wyraźnie oczarowana.
Cindy machnęła na nich ręką, prowadząc w stronę gęsto zastawionego stołu - tak gęsto, że zastanawiali się czy będzie miejsce żeby faktycznie przy nim zjeść. Ben wyglądał na zachwyconego.
— Tylko tego nie ruszajcie — wskazała na budowlę podtrzymującą szaszłyki nad paleniskiem. — Chels i Archie się nagimnastykowali, żeby to postawić.
Ciemny Adam jako pierwszy znalazł sobie zajęcie, obchodząc dookoła i studiując strukturę zbudowanego przez chłopaków obiektu, wyraźnie urzeczony jego wdziękiem - i zastanawiając się jakim cudem to się w ogóle trzyma. Kiedy on zachwycał się kompozycją z patyków, drugi Adam zachwycał się Katherine wiążącą włosy, aby te nie wpadły do jedzenia, Chelsea zachwycała się perspektywą spędzenia czasu z Chelsea'm, który zaginął gdzieś w lesie, a Scott zachwycał się możliwością zachowania dystansu względem jej osoby.
Kiedy Ben planował podejście do jedzenia, a Adam i Arthur, przewyższający wzrostem wszystkich w okolicy, pochłonięci byli rozmową o magii techniki, Josie integrowała się z cudem natury, którym zdecydowanie była Cindy.
— Niesamowite, że są takie gładkie przy takim rozjaśnianiu! Twój fryzjer naprawdę jest genialny, będę potrzebowała namiarów...
— Hannah jest świetna, poza tym poleciła mi świetną odżywkę, nie dość, że są teraz zdrowe, to jeszcze zaczęło mi rosnąć mnóstwo nowych... Gdybyś zobaczyła mnie rok temu, to nie uwierzyłabyś, że są naturalne.
CZYTASZ
the official guide on how to become a gay person
Ficção Adolescente18:39 Scott Whitmore pisze... Chcesz się spotkać, czy coś? 18:39 Chelsea Winslet pisze... mysle ze sygnaly telepatyczneaen wystarczo Ch...