I want to live a life from the new perspective.

128 17 11
                                    

Stałem tam. Stałem tam i nie było już odwrotu. Widziałem szczęście na twarzach niektórych, a na innych smutek i znudzenie. Oni nie chcieli tu być, chcieli być wolni, każdy chciałby być wolny. Skupiałem się na każdym szczególe w wyrazie twarzy niektórych osób. Nieliczni mieli oczy wyrażające ból. Ciekawe przez co musieli przejść. Zresztą, nad czym ja się zastanawiałem, przecież uznałem, że mam wszystko i wszystkich gdzieś.

Z rozmyślań wyrwał mnie nieznośny dźwięk zwarcia głośników na sali. Gdy nieprzyjemny hałas ustał, wszędzie rozbrzmiał donośny głos starszego pana z siwymi włosami, których i tak miał niewiele. A więc to nasz dyrektor. W porządku, wydawał się całkiem miły.. Może naprawdę nie będzie tak źle jak w tym pieprzonym gimnazjum. Moja psychika ma poważny uraz po tej szkole.

Zaraz po apelu otrzymaliśmy polecenie rozejścia się do swoich klas. Jako, że był to dopiero pierwszy dzień w nowej szkole uznałem, że nie będę od razu wywierał złego wrażenia. Na to będzie czas. Więc miałem plan. Od razu chciałem pójść do klasy, poznać nowe osoby i szczęśliwie wrócić do domu.

Oczywiście, musiałem to spieprzyć.

Gdy się obróciłem, nigdzie nie mogłem dostrzec mojej paczki, z którą miałem się trzymać, bo byli tu na dniu otwartym i wiedzieli, gdzie iść. No tak, oni wiedzieli, ja nie, cudownie.
Zacząłem się krzątać między nieznajomymi osobami, gdy nagle wpadłem na chłopaka trochę niższego ode mnie. Spojrzałem mu w oczy. Miał niesamowity kolor tęczówek. Tak błękitny, tak niespotykany. Ale, hej, myślałem jak jakąś baba.. Uspokój się Howell.. Skarciłem się w myślach i od razu ze zdenerwowania krzyknąłem na postać przede mną spoglądając na mokrą plamę na mojej białej koszuli. Był to sok pomarańczowy, który chłopak jeszcze przed chwilą trzymał w ręce.

-Hej, patrz jak chodzisz, cioto!

-Umm, przepraszam nie zauważyłem cię..

-Ślepy jesteś?!

-No, właściwie trochę tak, zapomniałem dziś o soczewkach..- powiedział uśmiechając się przelotnie i spoglądając na moje oczy. Wyglądał, jakby badał dokładnie moją twarz, dostrzegając na niej coraz to nowsze szczegóły.

-Gówno mnie to obchodzi.- odrzekłem, a mój głos złamał się przy ostatnim wyrazie. Zabrzmiałem jak małe dziecko, przez co moja twarz od razu oblała się rumieńcem. Nie pogrążaj się, Howell.

-Brzmisz jak dziewczynka i wyglądasz jak pomidor, nieźle combo.- rzucił mi szydercze spojrzenie i wymijając mnie parsknął śmiechem. Podszedł do jakiejś dziewczyny i złapał ją za rękę. Ruszyli razem w stronę swojej klasy.

Przyglądając się temu czułem się conajmniej.. dziwnie. Taki lamus ma dziewczynę, a ja nie?! Pff.. Zdenerwowany całą sytuacją przygryzłem wargę tak mocno, że aż poczułem metaliczny smak krwi w ustach. Ruszyłem szybkim krokiem w stronę wyjścia z sali. Przepychałem się przez tłum ludzi, którzy widocznie też nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Kątem oka zobaczyłem jednego z moich przyjaciół wchodzących do sali numer 11.

11.

Lubiłem tą liczbę.

Szybko skierowałem się w stronę klasy i pewnym ruchem otworzyłem zamknięte sekundę temu przez mojego przyjaciela drzwi. Skierowałem się w stronę wolnego miejsca obok dość ładnej dziewczyny i usiadłem.

-Hej, nazywam się Catherine.- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy po czym podała mi drobną rękę. Wydawała się sympatyczna.

-Dan.- odrzekłem ze sztucznym uśmiechem ujmując jej małą dłoń w swoją, większą.

|Od Autorki|
Mam nadzieję, że przetrwacie to przynudzanie na początku, niedługo akcja się rozwinie. Nie wiem jak działają szkoły w Londynie, więc będą działać tak jak napiszę. Mam nadzieję, że to zrozumiecie.

Love,
J

Teach Me |Phan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz