[Filip]
-Więc Amadeuszu, nazwałeś siebie wrogiem ludzkości i wyglądałeś na dość zajętego. Zechcesz podzielić się tym, co skupiło twoją uwagę na tyle, że stałeś tutaj zupełnie odsłonięty? - Chłodne niebieskie oczy, podobne do tych które ma NT, jednak te są inne. Te są okrutniejsze. Blondyn lekko się uśmiechnął i usiadł na niskim murku, który był obok niego.
-Wiesz może o zmutowanych zombie? - Pięknie... Zaczyna się.
-Miałem okazje dwa takie zabić.
-Hmm. Więc, co gdybym powiedział ci, że ich powstawanie to proces, w stu procentach przeprowadzany przez człowieka. I wiem, gdzie się to odbywa.
-Uznałbym, że ten świat jest już na tyle popierdolony, że jest to możliwe.
-Heh... Jesteś ciekawy. - Wstał i stanął przede mną. - Nie słyszałeś może o człowieku potworze? Który zabija każdego kto się napatoczy? Torturuje i znęca się nad swoimi ofiarami?
-Coś obiło mi się o uszy. I jak zgaduję masz na myśli siebie, nie tego o którym wspomniałeś wcześniej.
-I co? Nie boisz się? Nie chcesz mnie zabić, czy też oddalić się ode mnie jak najprędzej?
-Z twojej renomy wynika, że gdybym miał nie żyć z twojej ręki, już bym nie żył. Bądź też, byłbym teraz torturowany. Tym czasem rozmawiamy, co więcej podzieliłeś się ze mną informacjami, które zdobyłeś. Raczej wiem w jaki sposób je pozyskałeś, ale to już kwestia drugorzędna.
-Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Może to mój instynkt, ale wydaję mi się, że nie jesteś osobą której śmierci bym pragnął. Cóż, czasami się tak zdarza. Jestem wrogiem ludzkości, ale to nie znaczy, że zabiłem każdego kogo spotkałem, czy zobaczyłem.
-To raczej logiczne, inaczej nikt by nie wiedział o twoim istnieniu. A stałeś się już małą legendą. - Chociaż w pewnej grupie, ja też muszę być zapamiętany, co nie jest najlepszą informacją.
-Cóż w każdym razie, jakiś typ którego nazywają Doktorem stoi za mutantami. Był wirusologiem, czy coś takiego. Nie jestem pewien, bo gość który mi o tym opowiadał, nie był specjalnym intelektualistą.
-Co dalej?
-Mają w swojej grupie dziwne nazewnictwo, rekruci są nazywani liczbami. No wiesz, jeden, czternaście i tym podobne. Osoby typowo przypisane do jakiegoś zadania oznaczani są literami związanymi z tym co wykonują. Jest jeszcze grupa trzecia, która ma nazwy nie związane z niczym. Są oni wysyłani w teren do przeróżnych zadań.
-Czekaj, czekaj. Spotkałem gości którzy mówili o sobie NT i KW. Czy może chodzić o tę same osoby?
-Wnioskując logicznie, najpewniej tak. - Zaczyna się robić ciekawie. Szkoda tylko, że tamci chcą mnie zajebać. A przynajmniej jeden z nich. - Coś nie tak?
-Powiedzmy, że... Odstrzeliłem jednemu z nich dłoń.
W tej ciszy brakuje tylko klasycznego świerszcza.
-To żeś się nieźle wjebał.
-Czego to ty mi nie powiesz.
-Cóż, masz okazje się pozbyć ich, zanim oni dopadną ciebie.
-Możesz mieć racje. Tylko ich jest odrobinę więcej.
-Część z nich właśnie napada na Wenecje. Mamy idealną i niepowtarzalną okazje, na atak.
-We dwójkę to nadal szalone.
-Chcesz mi powiedzieć, że jesteś normalny?
Spojrzałem na blondyna. Mówił na poważnie i wydaję mi się, że pójdzie tam nie ważne, czy ze mną, czy sam. Ehh... Chciałem znaleźć sobie zajęcie, jak zwykle trafiłem w dziesiątkę.
CZYTASZ
Upadek
TerrorNikt z żyjących na Ziemi ludzi nie spodziewał się takich skutków... początki tego wydarzenia mieściły się gdzieś w małym laboratorium na terenach Brazylii, jednak nikt nie wiedział co tak naprawdę się dzieje. W niedługim czasie zaraża opanowała cały...