Droga na lotnisko nie dłużyła się. Muzyka dźwięczała mi w uszach, a kalendarz szyderczo wskazywał datę: pierwszy kwietnia. Ileż bym dała, aby to faktycznie był tylko żart.
Słońce chowało się za chmurami, jasno dając do zrozumienia, że protestuje przeciwko takim rzeczom. I dziękowałam za to z całego serca.
Dziwny ciężar osiadł wewnątrz mojej klatki piersiowej i za żadne skarby nie chciał jej opuścić. Próbowałam się go pozbyć. Zachęcałam rozmowami, karciłam myślami i wabiłam innymi problemami, ale nic nie pomogło. Zaliczał się do tych wstrętnych złośliwców, którzy nie dali się tak łatwo omamić. Dlatego jechałam na lotnisko właśnie z tym dodatkowym bagażem. Oprócz tego miałam jeszcze niewielki, czarny, skórzany plecak z ukrytą wewnątrz bluzą, portfelem i prezentem dla Cassandry.
Wybranie najpiękniejszych zdjęć z całego okresu naszej przyjaźni było naprawdę trudne, ale udało mi się. Album rozpoczynała krótka notka:
,,Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś" - ,,Mały Książę"
Jestem za Ciebie odpowiedzialna, Cass.
Twoja Katherine...
Cytat dopisałam dopiero rano. Skończyłam czytać ,,Małego Księcia" w nocy. To była odpowiednia pora na pożegnanie się z tą historią. Gwiazdy zdobiły ciemne niebo, rozświetlały drogę myśli. Kiedy spojrzałam w górę, przez okno, zobaczyłam Księżyc. Uśmiechnął się do mnie lekko, jakby bał się, że może mnie spłoszyć. I wtedy zrozumiałam, że on chce mnie oswoić. Pozwoliłam mu na to. Dlatego od czasu do czasu po prostu zerkałam ukradkiem na Księżyc. Kiedy on próbował na mnie spojrzeć, od razu odwracałam wzrok. Przecież nie mógł widzieć, że mu się przyglądam.
Czytałam tę notkę po kilka razy. Bałam się, że jest za krótka, iż nie oddaje tego wszystkiego, co pragnę jej przekazać. Jednak po setnym przeczytaniu zrozumiałam, że to tak naprawdę pokazuje ogrom moich uczuć, naszych więzi, chwil, myśli. Ta wiadomość nie potrzebowała nic więcej, wiedziałam, iż Cassandra ją zrozumie. Ona nigdy nie potrzebowała słów, aby rozumieć.
Wyjście z autobusu stanowiło wyzwanie. Spojrzałam na lotnisko. Budynek szczerzył do mnie kły, wykrzywiał twarz w złośliwym grymasie. Westchnęłam, uniosłam głowę i rzuciłam mu wyzwanie. Nie miał prawa mnie pokonać, nie teraz.
To było miejsce, gdzie ludzie tracili twarz. Wszyscy wyglądali dla mnie tak samo, niczym się nie wyróżniali. Bezkształtni, bezimienni, bez znaczenia.
Widok jej włosów w tej bezsensownej masie przyprawiał o zawroty głowy. Ludzie zamienili się w przeszkody do pokonania. Łokcie służyły za topory, nogi uzbrojone w glany przypominały tarany, umysł dowodził ruchami, dokonywał szturmu.
Oddech przyszedł wraz ze zwycięstwem. Nie zastanawiałam się. Po raz pierwszy to ja rzuciłam się Cassandrze na szyję, a nie na odwrót.
Po raz ostatni wdychałam jej zapach.
Storczyki, Cassandra pachniała storczykami.
Odsunęłam ją na długość ramion i po raz ostatni przyjrzałam się jej twarzy. Niebieskie oczy skrzyły się nieśmiało, jakby wyczuły, że ich właścicielka nie zezwala na to, nie dzisiaj. Prosty nos nie obrazował naszej przyszłości. Usta tak często wykrzywione w uśmiechu, zastygły w cienkiej linii. Brak rumieńców nie pasował do tej wesołej osoby. Nawet włosy wydawały się lekko oklapłe.
— Przestań, uśmiechnij się. Zaczynasz nowe życie, pokaż mu kto tu rządzi! — powiedziałam i uścisnęłam ją mocno.
— Będziemy do siebie pisać, prawda? — zapytała słabo.
— Nie odpuszczę ci — zaśmiałam się z nadzieją, iż zakryłam wszystko to, co chciało wyjść na światło dzienne. — Muszę wiedzieć wszystko! Jak wygląda twój dom, pokój, szkoła, klasa i okolica. Poproszę o pełne sprawozdanie z najmniejszymi szczegółami!
— Nie zawiodę cię, Katie.
— Wiem, Cass, wiem.
CZYTASZ
I Ptaki Już Nie Śpiewają
Teen FictionNieznajomy wysłał wiadomość: To była moja kołysanka w dzieciństwie. Teraz zawsze się tak żegnam, gdyż nie wiem, czy dane będzie mi się jeszcze obudzić. To opowieść o przechodzeniu zmian, zagubieniu i intymnej relacji pomiędzy Katherine i jej Niezna...