Ja:
Zapisałam się na wolontariat.Nieznajomy:
Teraz będziesz również wschodem słońca dla innych ludzi, nie tylko dla mnie.Ja:
Wchodem słońca...Nieznajomy:
Dałaś mi wiarę w lepsze jutro i nadzieję, że ono nadejdzie. I ono nadchodzi każdego dnia, kiedy wiem, że będę miał kolejną szansę na otworzenie drzwi do Twoich promyczków i kolejną szansę na nazwanie Cię Twoim imieniem.Po raz ostatni spojrzałam na swoje lustrzane odbicie. Jak bardzo się zmieniłam od marca? Czy moje rysy nabrały dorosłości? Czy oczy zabarwiły się powagą? Czy usta zaczęły zadawać mądrzejsze pytania? Czy nos rozróżnia inne zapachy? Czy uszy słyszą więcej? Czy włosy, które powoli tracił swoją żywą fioletową barwę coś oznaczały?
Wzięłam głębszy wdech, chwyciłam klucze do mieszkania, po czym zamknęłam drzwi. Miałam jeszcze dwadzieścia minut do spotkania przy ławce. Skłamałabym, gdybym powiedziała, iż się nie stresowałam. Odczuwałam niewyjaśniony niepokój, ale starałam się odważnie kroczyć między ludźmi. Czy nadawałam się do niesienia pomocy? Podobny każdy człowiek jest w stanie, ale nie chodziło mi dokładnie o to. Martwiłam się, czy gdybym została przypisana do odwiedzania domów dziecka, czy zniosłabym to psychicznie. To mógł być duży test na wrażliwość... I siłę.
Evelyn już na mnie czekała. Uśmiechnęła się w moją stronę i pokiwała. Zbliżyłam się do niej.
— Dzień dobry — przywitałam się.
— Bardzo dobry. Jak się czujesz?
— Specyficznie — wykrzywiłam wargi w nadziei, że przyjmą kształt uśmiechu.Kobieta odpowiedziała tym samym. Sięgnęła do torby, którą miała przy sobie i wyjęła z niej dwukolorowe zawiniątko. Podała mi je.
— To dla ciebie. Noś ją z dumą.
Rozpakowałam szybko podarunek. Patrzyłam na niebiesko–zieloną koszulkę z napisem WOLONTARIAT.
— Ja... Bardzo pani dziękuję. Nie wiem, co powiedzieć.
— Nie dziękuj. A teraz czas na losowanie.Evelyn wyciągnęła w moją stronę plastikowy woreczek wypełniony białymi, złożonymi karteczkami. Spojrzałam na nią z cieniem niepewności. Włożyłam rękę do woreczka, przymknęłam oczy i dałam wybrać losowi.
Rozłożyłam kartkę i przeczytałam na głos:
— Szpital.
— Brawo. Zaprowadzę cię dzisiaj na miejsce, abyś wiedziała, gdzie wstawić się na następny raz. Będziesz przypisana do tego szpitala przez cały okres twojej pomocy. Przede wszystkim masz rozmawiać z pacjentami, ale pielęgniarki też mogą cię czasem o coś poprosić. Wszyscy tam pracujący wiedzą o wolontariuszach, jesteśmy umówieni ze szpitalem, więc nie musisz się o to martwić.Kiwałam tylko twierdząco głową w momentach, które wydawały mi się do tego odpowiednie. Myślami byłam daleko.
Szpital.
Pożegnałam się z Evelyn i przeszłam przez drzwi szpitala. Po drodze dostałam dokładne wskazówki, gdzie powinnam się udać jednak mimo tego błądziłam przez pewien czas. Na szczęście ludzie okazali się być naprawdę mili i pokierowali mnie w odpowiednią stronę. Po piętnastu minutach stresującej drogi, dotarłam do upragnionego miejsca. Zapukałam lekko w drzwi od pokoju pielęgniarek. Otworzyła mi kobieta w średnim wieku.
— Dzień dobry — przywitałam się.
— Och, z wolontariatu. Dzień dobry, dzień dobry. Bardzo cieszymy się z odwiedzin. Nigdy pani wcześniej nie widziałam.
— To mój pierwszy dzień— wyjaśniłam.
— W takim razie oprowadzę cię. Mam chwilkę wolnego.
![](https://img.wattpad.com/cover/121043081-288-k968246.jpg)
CZYTASZ
I Ptaki Już Nie Śpiewają
Novela JuvenilNieznajomy wysłał wiadomość: To była moja kołysanka w dzieciństwie. Teraz zawsze się tak żegnam, gdyż nie wiem, czy dane będzie mi się jeszcze obudzić. To opowieść o przechodzeniu zmian, zagubieniu i intymnej relacji pomiędzy Katherine i jej Niezna...