Luna
— Możemy pogadać? — pyta Navarro, przysiadając się do nas w stołówce. Biorę łyk soku jabłkowego i patrzę na Simona. Marszczy brwi i kręci przecząco głową. Najwyraźniej jego zdaniem nie powinnam z nim w ogóle rozmawiać. Kiedy dziś rano opowiedziałam mu o tym, co stało się wczoraj, z jego ust wydobyła się masa przekleństw na temat Nico. Ja jednak posyłam mu wzrok mówiący Poradzę sobie. Chcę zobaczyć jak Navarro zamierza usprawiedliwić to, że wczoraj zachował się jak ostatni idiota. Simon pod pretekstem pójścia po dokładkę puddingu, zostawia nas samych.
— Luna, ja wiem, że wczoraj zachowałem się jak kretyn i naprawdę — przez chwilę szuka odpowiednich słów. — Naprawdę nie wiem, co mi odbiło — kończy, patrząc na mnie z nadzieją w oczach. — Uwierz, że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego o zdrowych zmysłach — stwierdza.— Przepraszam, tak strasznie przepraszam — mówi, biorąc moją rękę i delikatnie muskając ją swoim kciukiem.
Mimo, że jestem na niego okropnie wściekła, postanawiam dać mu jeszcze jedną szansę. Nie chcę przekreślać naszej znajomości przez jeden fatalny wieczór. Nico wydawał się być naprawdę w porządku. Chcę go poznać. Naprawdę.
— Obiecaj, że już nigdy nie zabierzesz mnie do żadnego klubu — stawiam mu warunek. Chłopak uśmiecha się i kładzie prawdą dłoń na swoim sercu.
— Obiecuję - mówi. — Czyli między nami jest okej? — upewnia się.
— Tak, jest okej — odpowiadam, posyłając mu lekki uśmiech. Kiedy Simon wraca, chłopak puszcza mi oczko i odchodzi. Przyjaciel patrzy na mnie z politowaniem, zakładając ręce na piersi.
— Miałaś być przecież twarda.
***
Matteo
Trzy lata wcześniej...
Wracamy samochodem do domu. Jest cicho. Nawet radio, jakby przygotowane na ten dzień popsuło się. Moje ręce nadal drżą. Patrzę przez ciemną szybę, próbując dostrzec coś, na czym mógłbym skupić uwagę. Nic nie widzę. Jest zbyt ciemno. Moją uwagę przyciągają krople deszczu, które spływają po szybie od zewnątrz. Wyglądają zupełnie jak łzy. To tak jakby niebo naprawdę potrafiło płakać.
— Mamo — mówię, lekko zachrypniętym głosem. Patrzę na nią. Zaciska ręce na kierownicy. — Proszę, musisz
— Nie mów tak do mnie — przerywa mi, zaciskając mocno szczękę. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie. Nie jestem pewien czy to wciąż moja matka. — Nigdy więcej tak do mnie nie mów — powtarza, gdy zatrzymujemy się przed domem. Czuję, że zaczyna brakować mi tlenu. Chcę coś powiedzieć, ale nie mogę. Nie dam rady. — Ja nie mam już syna — mówi. Jej oczy są puste. Bez żadnych emocji. — Zniszczyłeś wszystko. Wszystko — mówi załamując głos. —
Jesteś mordercą, Matteo — nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę od niej te słowa. Wysiada z samochodu i mocno trzaska drzwiami. Zostaję całkiem sam.Podobno matki kochają swoje dzieci miłością bezwarunkową. Bez względu na wszystko. Nie zważając na to ile błędów popełnią w życiu, jakie głupstwa powiedzą, zawsze. Najwyraźniej zdarzają się wyjątki. Dowodem tego jest moja matka, która mnie nienawidzi. Pogodziłem się z tym. Nie potrzebuję jej miłości. Dla mnie jest bezwartościową kobietą, która dała omotać się mojemu ojcu.
— Słyszałeś o tym nowym? — pyta Gaston, opadając na kanapę z paczką chipsów w ręce. Jak prawie każdego wieczoru, znajdujemy się w jego salonie. To śmieszne, ale czuję się tutaj lepiej niż w moim własnym domu.
CZYTASZ
I will always love you ✓
FanfictionW TRAKCIE KOREKTY Ona próbuje uciec od swojej przeszłości. On sprawi, że znów będzie musiała do niej powrócić. Jeśli powinienem zostać, Byłbym jedyną przeszkodą na twojej drodze. Więc odejdę, ale wiem Będę myślał o tobie na każdym kroku mojej drogi...