Chapter 10

693 36 4
                                    


Luna

Ciemność.Zawsze wyobrażałam sobie życie, jako ciemny tunel, przez który musimy przejść.Niektórzy znajdują na końcu światło.Inni nie.Droga ta może być łatwa, jeśli będziemy mieć ze sobą latarkę.Małe światełko.Mała cząstka tego, do czego zmierzamy.Jednak nie każdy może to znaleźć.

Dlaczego musimy cierpieć, aby później być szczęśliwi?Dlaczego nie możemy być szczęśliwi, tak po prostu?Bez żadnych warunków.Żadnych powodów.Tak wielu ludzi nie zasłużyło na cierpienie.A jednak.Cierpią.Codziennie.Życie jest niesprawiedliwe.Każdy to wie.Ale nikt nie potrafi z tym już nic zrobić.Tak już jest.Od zawsze.

Kolejny dzień.I znów nie pojawił się w szkole.Ostatni raz widziałam go wtedy, kiedy odwiózł mnie do domu.Nie powinno mnie to w ogóle interesować.Ale tak bardzo chciałabym wiedzieć, co się z nim dzieje.Dlaczego go nie ma?Może jest chory?

Teraz, kiedy patrzę na pustą ławkę, stojącą z tyłu przypominam sobie dzień, w którym przedstawiłam się, a on po prostu stąd wyszedł.Do dziś tego nie rozumiem.Nigdy go o to nie spytałam.Teraz zamierzam to zrobić.Chcę poznać odpowiedź.

Moja ciekawość jest niczym żarłoczna bestia, która głodowała przez wiele, wiele lat.Dlatego na następnej przerwie, bez wahania podchodzę do jego przyjaciela, Gastona.Chłopak posyła mi pytające spojrzenie.Jednak po chwili jego kąciki ust unoszą się do góry.Kręci głową z dezaprobatą.

-Zgaduję, że chcesz wiedzieć, gdzie jest Balsano.-zakłada ręce na piersi.

-Mieliśmy robić razem projekt.-zaczyna irytować mnie to, że zawsze się tym tłumaczę.-Wiesz może, co się z nim dzieje?-niepewny ton mojego głosu sprawia, że zaczynają pocić mi się dłonie.Gaston uśmiecha się.Nie wiem czy to dobry znak.

-Matteo, on...-szuka odpowiednich słów.-Ma gorsze dni.-delikatnie mruży oczy.Ale co to właściwie ma znaczyć?

-Gorsze dni?-marszczę brwi.Perida wzdycha głośno.

-Coś, o czym nie mogę ci powiedzieć.-spuszczam głowę w dół.

-Okej, rozumiem.-kiwam głową.Odwracam się.Sama nie wiem, co sobie myślałam.Nie wiedziałam, że to, aż tak skomplikowane.Teraz moja ciekawość, jest tysiąc razy większa niż przedtem.

-Czekaj!-chwyta mnie za nadgarstek.Podaje mi małą karteczkę.-Tylko proszę, nie mów mu, że masz to ode mnie.-mówi.Patrzę na niego zdziwiona.-To adres jego domu.Najlepiej będzie, jeśli sama z nim pogadasz.-tłumaczy.Zerkam na karteczkę.Rzeczywiście jest napisana na niej ulica i adres domu.

-Gaston!-niemal krzyczę, kiedy ten odchodzi.Odwraca się.Patrzy na mnie.-Dziękuję.-uśmiecham się.Chłopak odwzajemnia uśmiech, macha ręką w geście "nie ma sprawy" i znów podąża w swoim kierunku.Po raz kolejny przenoszę swój wzrok na karteczkę.Już wiem, gdzie pójdę po szkole.O ile w ogóle mnie wpuści.

***

Droga zajęła mi o wiele krócej, niż sądziłam.Postanowiłam iść na piechotę.Trafiłam tutaj tylko dzięki GPS w moim telefonie.Inaczej na bank zgubiłabym się.Dom jest dosyć duży.Wygląda jak mniejsza wersja willi.Jestem niemal pewna, że z tyłu znajduje się basen i przepiękny ogród.Nigdy nie sądziłam, że jego rodzina jest tak cholernie bogata.Matteo nie jest rozpuszczonym nastolatkiem.Nigdy się tak nie zachowywał.Jest pewny siebie.Fakt.Ale nigdy nie wywyższał się w kwestii materialnej.

Dostrzegam motor na podjeździe, co oznacza, że dupek jest w domu.Mam nadzieję, że sam.Nie chciałabym zetknąć się z jego matką.Byłaby to dość krępująca sytuacja.Chociaż może to lepsze, niż bycie z nim sam na sam w pustym domu.

I will always love you ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz