Luna
-Cholera Simon, nie zdam przez tą matmę.-mówię załamanym głosem do przyjaciela.Zostały jeszcze 3 minuty do końca lekcji.Mój wzrok spoczywa na kartce leżącej przede mną.Kolejna jedynka ze sprawdzianu.
-Wiesz, że chciałbym ci pomóc, ale sam ledwo dostałem tą dwóję - wyznaje.-I to z minusem -dodaje po chwili zdruzgotany.Cicho wzdycham.
-Jesteśmy beznadziejni -stwierdzam szeptem.Nie mam pojęcia, jak wyrobię się z tym wszystkim.Matematyka nigdy nie była moją mocną stroną.To fakt, ale jeszcze nigdy nie miałam z nią takich problemów, jak teraz.Choćbym siedziała nad tymi zadaniami cały dzień, i tak nic dobrego by z tego nie wyszło.Najgorszy jest moment, w którym wydaje ci się, że to proste, wszystko obliczysz i masz już rozwiązanie, a kiedy sprawdzasz odpowiedzi jest tam kompletnie co innego.Ugh.Nienawidzę tego.
Dzwonek kończący lekcje wywołuje u mnie niezmierną ulgę.Podnoszę się z krzesła i wychodzę z sali, po drodze kładąc kartkę na biurku nauczyciela.Staję przy szafce i próbuję uporać się z jak zwykle uciążliwym zamkiem.
-Hej skarbie -podnoszę wzrok i patrzę na niego zirytowana.Cholera.Dlaczego mu się to jeszcze nie znudziło?
-Skąd ta nagła zmiana nastroju? -pytam nie zaszczycając go nawet najmniejszym spojrzeniem.Kątem oka widzę jak marszczy brwi.
-Zmiana nastroju? -najwyraźniej naprawdę nie rozumie o co mi chodzi.
-Ostatnio byłeś gotów wyrzucić mnie ze swojego samochodu -w mojej głowie znów szumią jego słowa."W ogóle nie powinnaś do mnie przychodzić".Poczułam się wtedy, jak idiotka.Ale wreszcie zrozumiałam kilka rzeczy.Jedną z nich było, że on naprawdę nie powinien mnie obchodzić.Drugą rzeczą było to, że przyjście do jego domu było cholernie głupie.A trzecią, że Matteo czasem jest nie do zniesienia.
-Przecież wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił.
-Niby skąd mam to wiedzieć? -cholera czy on nie może po prostu zostawić mnie w spokoju?Nie mogę się skupić, przez co nie wiem jakie zeszyty mam jeszcze zabrać.
-Znasz mnie - mimo, że nie widzę jego twarzy, czuję że się uśmiecha.Odwracam się do niego.Wzdycham ciężko.
-Właśnie o to chodzi, że w ogóle cię nie znam Matteo -wyznaję mu.-Za każdym razem, kiedy cię spotykam nie mam pojęcia czego mogę się po tobie spodziewać -przerywam na chwilę spuszczając głowę w dół.-Raz jesteś zabawny, wyrozumiały i cholernie dobrze mi się z tobą gada...ale są momenty, w których stajesz się kimś kompletnie innym.-patrzy na mnie, jakby się nad czymś zastanawiał.Analizuje każde moje słowo.Dopiero teraz orientuję się, że rany na jego twarzy są już praktycznie całkiem zagojone.Nie widziałam go przez równy tydzień.Nie było go.I chociaż bardzo chciałam wiedzieć dlaczego, nie miałam odwagi, aby ponownie o to zapytać.Przecież nie powinno mnie to interesować.Muszę się od tego jakoś odciąć.
-Kimś innym? - pyta nagle Matteo.Stawiam torebkę na podłodze.Opieram głowę o szafkę znajdującą się tuż obok mojej, aby nieco zwiększyć dystans między nami.Moje starania idą jednak na marne, kiedy chłopak robi dokładnie to samo.Wiem, że wokół nas jest tłum ludzi i nie zrobi nic głupiego.A właściwie, co głupiego mógłby zrobić?Boże.Stanowczo za dużo sobie wyobrażam.Ten pocałunek był tylko jednorazowym wybrykiem, który nigdy więcej się nie powtórzy.Nigdy.
-Masz tajemnice, w obronie których potrafisz być wredny i oschły - spoglądam w jego oczy tylko na ułamek sekundy.Nie dłużej.-Nie chcesz mi powiedzieć, dlaczego się wtedy tak zachowywałeś, ja
-Miałem wtedy gorsze dni -przerywa mi.Parskam śmiechem.
-Gorsze dni?- marszczę brwi.Dla mnie okres to gorsze dni.Nie mam pojęcia, co znaczą one u niego.Szczerze?Nie jestem pewna, czy na pewno chcę poznać odpowiedź.Ostatnio miał gorsze dni, kiedy pobity siedział w domu.Kto wie, co wtedy się wydarzyło?
CZYTASZ
I will always love you ✓
Fiksi PenggemarW TRAKCIE KOREKTY Ona próbuje uciec od swojej przeszłości. On sprawi, że znów będzie musiała do niej powrócić. Jeśli powinienem zostać, Byłbym jedyną przeszkodą na twojej drodze. Więc odejdę, ale wiem Będę myślał o tobie na każdym kroku mojej drogi...