Chapter 1

1.3K 55 5
                                    

Stoi przede mną. Błękitne niebieskie oczy i blond włosy, które są w nieładzie. Promienie słońca oświetlają jego bladą twarz. Wyciąga do mnie rękę. Chce go dotknąć. Muszę go dotknąć. Wyciągam rękę i kiedy zaledwie kilka centymetrów dzieli mnie od zrobienia tego, czuję powiew wiatru we włosach. Czuję, że ktoś za mną stoi. Chce się odwrócić, ale nie mogę. Dotyka nagiej skóry moich ramion, a moje ciało przechodzi najprzyjemniejszy dreszcz jaki kiedykolwiek poczułam. Zamykam oczy. Chcę czuć to uczucie zawsze.

— Kocham Cię  słyszę stłumiony dźwięk. Jednak on nawet nie poruszył ustami. Zupełnie jakby wyrwało się to z jego serca.

Zawsze ten sam sen. Odkąd pamiętam przeżywam go co noc. Nic nigdy się nie zmienia. Wszystko pozostaje takie samo. Czy to normalne? Śnić o chłopaku, którego nie widziało się nawet na oczy?

Nie.

Oczywiście, że to nienormalne. Przywykłam jednak do tego, że moje życie nigdy nie będzie do końca normalne. Nigdy nie będzie takie jak być powinno. Ten sen jest dla mnie zagadką. Jest w nim coś, co nigdy nie przestanie mnie dręczyć. Przecież nie mogłam tak po prostu wymyślić sobie tego chłopaka. Może wariuję. Niewykluczone. Na tym świecie chyba nikt nigdy nie będzie całkowicie normalny.

***

Szkoła. To mój pierwszy dzień. Przeprowadziliśmy się z Meksyku prosto do Buenos Aires. Mój ojciec znalazł tutaj lepszą pracę, a poza tym myślę, że uciekał przed przeszłością. Myślę, że żałuje, że nie może uciec przede mną. Najchętniej pozbyłby się mnie przy pierwszej lepszej okazji.

Zarzucam torebkę na ramię i powoli schodzę na dół. Na stole leży kartka, a obok niej klucze od ojca. Nie wrócę dziś. Jak zwykle. Zgarniam klucze i wychodzę. Byłam tam już dwa razy. Pierwszy raz, żeby złożyć podanie o przyjęcie, a drugi po plan zajęć. Mam dużo czasu, więc nie spieszę się za bardzo. Rozglądam się, patrząc na domy, szczekające psy i faceta, który wyciąga listy ze skrzynki pocztowej.To przyjemna okolica. Mamy dużo sąsiadów, ale nie sądzę, że kiedykolwiek ich poznam.Nagle rozlega się głośny pisk opon. Odwracam głowę i widzę pędzący motor. Nagle czuję, że moje ciało zderza się z chodnikiem. Świetnie. Mężczyzna, chłopak, facet, motocyklista - tak najłatwiej mi go określić, bo nie widzę jego twarzy, a wszystko przez czarny kask na głowie, zatrzymuje się tuż obok mnie. Ściąga kask. Naprawdę teraz żałuję, że kiedykolwiek zastanawiałam się jak wygląda jego twarz. Cudowne brązowe włosy, które w tej chwili przeczesuje swoją ręką, idealne rysy twarzy, a co najważniejsze oczy. Ciemne, jak czekolada. Jednak coś szczególnego w nich przykuwa moją uwagę. Złość? Zdziwienie?

Kiedy orientuję się, że nadal leżę na chodniku, moją twarz zalewa rumieniec. Chłopak nie odrywając ode mnie wzroku, zakłada kask i odjeżdża. Tak po prostu. Co za dupek! Co to niby miało być? Mógł przynajmniej pomóc mi wstać. Mógł mnie dotknąć.

***

Kiedy nareszcie udaję mi się dotrzeć do szkoły, uświadamiam sobie, jak bardzo chciałabym znaleźć się teraz w domu. Hałas i zamieszanie jakie tutaj panuje jest nie do zniesienia. Przeciskam się przez tłumy, aby dostać się do swojej szafki. Czuję, jak brakuje mi oddechu, moje oskrzela powoli się kurczą. Opieram się o ścianę. Nie jestem w stanie znaleźć inhalatora. Krzyki wokół coraz bardziej cichną w mojej głowie. Nagle czuję, że ktoś wyrywa mi torebkę z ręki. Nie protestuję, nie mam na to siły. Nawet nie wiem, kiedy inhalator znajduje się w moich ustach. Zaciągam się. Oddycham głęboko, coraz wolniej. W końcu powracam do rzeczywistości. Mój wzrok się wyostrza. Widzę go. Chryste. Naprawdę go widzę. To nie sen. Stoi przede mną. Błękitne niebieskie oczy patrzą na mnie.

I will always love you ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz