4

202 32 4
                                    

 Camila, jadąc autobusem, nie mogła odpędzić myśli, jaki cudowny zapach ma szal Lauren. Próbowała skupić się na czymś innym, ale nie działo się nic ciekawego. Telefonu nie chciało jej się szukać, więc dyskretnie wtuliła twarz w materiał. Był tak przyjemnie miękki i ciepły, że gdyby nie kierowca, to pewnie by już zasnęła.

Gdy za oknem ujrzała znane już okolice, westchnęła i wstała.

Wyciągnęła w końcu swój smartfon i postanowiła podziękować znajomej.

{Camila Cabello} Dziękuję

{Lauren Jauregui} Nie ma za co :))

{Lauren Jauregui} Mam nadzieję, ze dotarłaś bez problemów i bezpieczne.

{Camila Cabello} Tak. Jestem cała i zdrowa ;)

  ♡  

Chwilę później była już w domu.  Było cicho i wszystko powyłączane, więc śmiało twierdziła, że jej ukochany już smacznie śpi. W głowie miała jedynie pragnienie snu. Ubrała swoją ulubioną jedwabną koszulę nocną i weszła do sypialni.  Położywszy się, zdała sobie sprawę, że leży sama. Rozglądnęła się po domu i zdenerwowana zadzwoniła do Shawna. Pierwsze, drugie, trzecie połączenie - nie odebrał.  Ufała mu. Kochała go. Ale ogarniający ją niepokój, spowodował, że na jej czole pojawiła się stróżka potu. Nagłe uderzenie gorąca i wymyślanie w głowie najgorszych scenariuszy. " Miał wypadek" - pomyślała w pierwszym momencie i ręce zaczęły niebezpiecznie drżeć. Nie martwiłaby się tak, gdyby nie fakt, że nie poinformował jej o wyjściu. Poza tym nigdy nie wychodził w takich godzinach. No bo po co? 

 Była osobą przewrażliwioną i lubiła mieć wszystko pod kontrolą. Wiedział o tym. Miała tylko jego, to też wiedział. Dlatego się bała. Jego też się bała, ale ukrywała to. Siniaki też udawało jej się ukrywać. Nie zdarzało się to często, ale raz na jakiś czas podnosił na nią rękę. Rozumiała to, bo on ją kochał i ona go kochała. 

 Rzecz jasna, zdawała sobie sprawę, że to niezdrowe. Nie była głupia. Ale przez całe życie była sama i w końcu znalazł się ktoś kto ją kocha, wspiera, otacza opieką i daje to niezbędne i pożądane bezpieczeństwo. Jakby on odszedł, to zostałaby sama. Bez mieszkania, przyjaciół, rodziny - sama. 

 Z tymi myślami walczyła do wpół do trzeciej nad ranem. Zerwała się na nogi, słysząc trzask zamka i pobiegła do drzwi. Mężczyzna wszedł do mieszkania z rozczochranymi włosami, cały czerwony. Miał podrapaną szyję i rozpięte cztery pierwsze guziki koszuli. Nie wspominając o pozaginanych kołnierzach i malince tuż przy obojczyku, którą uchwyciła swoimi oczami. Nie skomentowała tego w żaden sposób. Uśmiech zszedł jej z twarzy i teraz można było wyczytać jedynie smutek. Wyminął ją i ruszył do ich sypialni. Tylko przelotnie spojrzał na nią kątem oka.

Była szósta,a Camila siedziała w kuchni i wyglądała przez okno, popijając czarną kawę. Pogoda tego dnia była bardzo jesienna. Lał deszcz i wiał okropny wiatr. Kolejną godzinę myślała o swoim nędznym życiu i o tym jak bardzo jest żałosna. Pękała jej głowa. Łyknęła kolejną tabletkę i zamknęła szczelnie oczy. Cichy pisk ogarnął pomieszczenie, gdy poczuła jego dłoń na ramieniu.

- Czemu nie śpisz?- Przetarł oczy i spojrzał na nią.

 Nie chciała mówić mu prawdy. Czuła jak w oczach zbierają jej się łzy. 

- Jakoś tak..- powiedziała tak cicho, że sama ledwo usłyszała.

 Przytaknął ruchem głowy. Zbadał dokładnie każdy cal jej twarzy i westchnął. Chwycił jej dłoń, która leżała na stole. Spojrzała na ich splecione palce i zastanawiała się, co dotykał wczoraj tą dłonią. Posłała mu wymuszony uśmiech, ale szybko zamienił się w grymas. 

- Kocham Cię - powiedział, nie odrywając od niej wzroku.

 Głębie jej umysły wypełnił śmiech. Głośny, okropny śmiech. Śmiech rozpaczy i żalu. 

- Ja Ciebie też. 

 Trzy kobiety podniosły na nią wzrok. Nie zdołała zakryć zmęczenia makijażem, więc postanowiła po prostu dać sobie spokój. 

 Odwiesiła szal od Lauren i płaszcz. Przytuliła każdą i zauważyła, że brak zielonookiej.

 - Gdzie Lauren? 

 Spojrzały po sobie i usiadły na sofie.

- Też chciałybyśmy wiedzieć - zaczęła Ally. - Wczoraj wyszła z Tobą i nie ma z nią kontaktu do teraz.

 Camila zesztywniała. 

- Ale od wczoraj do teraz zero? - dopytywała.

- Dokładnie tak. Dzwoniłam do niej kilkanaście razy. Za którymś miała już wyłączony. - Dinah wytłumaczyła i znów wykręciła numer do przyjaciółki. Głos Lauren rozbrzmiał w pomieszczeniu. Niestety była to tylko sekretarka. 

 Camila nerwowo skubała paznokcie i delikatnie kołysała. Dziewczyny obok siedziały wpatrzony w jakieś punkty na stole i również toczyły walkę z myślami.

- Znikała tak już kiedyś? - wyrwała w końcu Camila i spojrzała na nie. Normani i Dinah przytaknęły i pod ich stopami wylądowała łza.

 - Obsługuje tu ktoś, do kurwy ?! - Jakiś mężczyzna domagający się kolejnej dawki alkoholu krzyczał zdenerwowany. Normani natychmiast się zerwała i pobiegła go obsłużyć. 

- Zniknęła - westchnęła Dinah - zniknęła i znaleźliśmy ją..- przerwała, zanosząc się płaczem - znaleźliśmy ją w jej mieszkaniu. Dookoła..tabletki. Butelka wódki. Krew. Wymiociny - wyjąkała, wypuszczając kolejną fale szlochu. 

 Camila i Ally siedziały nieruchomo. Obie w oczach miały łzy i za wszelką cenę nie dawały im wypłynąć. Ally czuła jak jej warga drga i dłonie się pocą. Zdążyła polubić Lauren. Była osobą, która mimo wszystko przyciągała do siebie ludzi i sprawiała, że czuli się swobodnie. 

- Nie wróciła do mieszkania. Przecież był mróz. Gdzie ona była? Gdzie ona jest? - Zaczęła Allyson, ale Dinah przerwała jej ruchem ręki.

- Była z psem. Nic sobie nie zrobiła.

- Co? Czemu nie? Przecież sama mówiłaś...- znów przerwała jej wypowiedź.

- Nie pozwoliłaby Leosiowi zostać samemu. Co jak co, ale nie dałaby go skrzywdzić. Było zimno - to fakt. Więc musiała zostać u kogoś na noc.

 Camila pomyślała o Shawn'ie, który wrócił późną godziną. Ale odrzuciła te myśli, bo on wrócił, a ona nie. A co jeśli jest mordercą? Albo gwałcicielem? Tysiące myśli na sekundę nie pomagały jej się uspokoić.

 Drzwi się otworzyły i do baru wleciał zimny wiatr. Wszyscy niepijący się wzdrygnęli i zwrócili wzrok w tamtą stronę. Przyjaciółki wytrzeszczyły oczy. 

- Gdzie ta suka?! - Zapłakana Lucy weszła do pomieszczenia z krzykiem. - Gdzie ona jest, do kurwy?! 

- Lucy! Uspokój się! - zarządziła Normani, podchodząc do niej i chwytając za ramiona. - Wiesz gdzie jest Lauren? 

- Przestań grać idiotkę. Gadaj, gdzie ta szmata. 

- Co się stało! - zapytała Ally i podeszła do nich.

- Zerwała ze mną. Znaczy... zerwała przyjaźń! To dziwne coś. Nie mogę się do niej dodzwonić od rana.

- Rozmawiałaś z nią rano? - dopytywały. Lucy spojrzała na każdą i zorientowała się, że coś jest nie tak. 

- No napisała mi sms'a o ósmej rano. Co się dzieje? - Błądziła zdezorientowanym wzrokiem po wszystkich.

- Zniknęła. Znowu. Co ci napisała? 

- Że to chore i nie ma sensu, i głupie, i dziecinne. I że kocha mnie, ale nie w ten sposób. I że nie ma na nic teraz czasu. I że nie wie kiedy się odezwie. i żebym jej nie szukała, bo.. - załamał jej się głos i wybuchła płaczem.

Angel Camila \\ camren [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz