Tak, wiem, że zostało zmienione na węch, ale postanowiłam zostawić jak jest, ponieważ ładniej brzmi i lepiej pasuje do treści rozdziału.
---------------------------------------------------
Zapach to taka śmieszna rzecz. Podobno zmysł najmocniej sprzężony z ludzką pamięcią. U ludzi zmysł węchu jest stosunkowo słabo rozwinięty, a jednak jeśli wyczujemy już jakiś zapach, przykuwa on naszą uwagę. Zapach ma też wielki wpływ na poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Wywołuje wspomnienia lepiej niż obrazy, czy dźwięki związane z tym samym wydarzeniem.
Są takie momenty w życiu, które można opisać za pomocą samych zapachów i każdy wie, o co chodzi, każdy potrafi je sobie wyobrazić. Na przykład zapach deszczu. Wystarczy, żeby ktoś o nim wspomniał, by wyobrazić sobie park lub łąkę. Mokre liście drzew i źdźbła trawy, świeżo przemyte niebo, zasnute już rozrzedzającą się zasłoną chmur. Plusk ostatnich kropli wpadających w kałużę, dzieci, które wybiegły z domów, by się pobawić. Może jakiegoś świerszcza cykającego na ostatnim suchym skrawku ziemi. Taki obraz przez jedno wspomnienie zapachu deszczu.
Są też inne sytuacje wywołane wspomnieniem jednego zapachu. Na przykład zapach gorącej czekolady, kawy i pomarańczy zmieszane w jedno stanowią esencję zimowego wieczoru spędzonego na kanapie z kocykiem, książką i, opcjonalnie, drugą osobą.
Wiele zapachów kojarzyło się z poczuciem bezpieczeństwa i szczęśliwymi chwilami, choć bywały i te bolesne, i zwyczajnie odrzucające. Jednak konkretnie, które to były, Yuuri nie potrafił sobie w tej chwili przypomnieć.
Skąd tego poranka pojawiły się w nim te myśli na temat zapachów?
W nocy padał deszcz, przez co w powietrzu unosił się ten charakterystyczny zapach. Yuuri stał przy kuchennym blacie a z doniczek z ziołami, stojących na parapecie okna, obrywał co ładniejsze gałązki i siekał listki tak drobno, jak to tylko możliwe. Tuż obok, przy kuchence stała mama chłopaka, z zapałem mieszająca w garnku z gotującym się bulionem.
W tym tygodniu w Yuu-topii było dość dużo gości, po części była to sprawka jego i Victora (oczywiście nieświadomie). Wszystkich trzeba było nakarmić, więc w kuchni była cała masa roboty. Zwłaszcza rano Yuuri pomagał rodzicielce jak mógł, ale jego możliwości nie były zbyt duże. Głównie dlatego, że pełnił też rolę przewodnika dla pozostałych łyżwiarzy, którzy postanowili odwiedzić jego rodzinny dom.
Hiroko jednak nie narzekała na nawał pracy i brak pomocników. Yurio, trojaczki Nishigorich, nawet ten młody Minami, również brali się do pracy, gdy kończyły im się ciekawsze zajęcia. Natomiast jej syn miał też swoje obowiązki i bardzo cieszyła się, że znalazł trochę czasu, który mógł spędzić z nią w jej kuchni. Choć od rana wydawał się bardzo zamyślony...
- Czymś się martwisz? – zagadnęła go, gdy porzucił na chwilę deskę do krojenia, na rzecz poszukiwania pudełek na bento.
- Nie, czemu miałbym? – Chłopak spojrzał na nią autentycznie zdziwiony. Nie był specjalnie dobrym kłamcą, więc też uwierzyła, że nie jest to zwykła wymówka.
- Wydajesz się nieobecny – drążyła jednak, chcąc poznać powód tego stanu rzeczy.
Yuuri uśmiechnął się pod nosem, wracając do poszukiwania pudełek. Gdy wreszcie je znalazł, rozłożył na blacie i zaczął nakładać do wszystkich po kolei ryż.
- Naszła mnie taka głupia myśl. Takie... typowo dziecięce pytanie – wyjaśnił z delikatnym uśmiechem. – Pewnie będzie mnie męczyć przez resztę dnia.
Pani Katsuki kiwnęła głową ze zrozumieniem. Przejęła od syna pudełka i zajęła się przekładaniem do nich mięsa, dopiero co zdjętego z gorącej patelni.
- To coś związanego z zawodami? – Jeśli tak, to i tak nie zrozumiałaby natury problemu. Mimo, że Yuuri poświęcił łyżwom całe życie, ona wciąż nie do końca rozumiała zasady technicznej strony tego sportu.
- Nie! – Yuuri tym razem zaśmiał się głośno. Było to o tyle niecodzienne zjawisko, że jeśli już się śmiał, zawsze było to spowodowane przez Victora. Przynajmniej w ostatnim roku. – Po prostu zastanawiam się, czy Makkachin czuje zapachy zwyczajnie mocniej, czy w zupełnie inny sposób niż ludzie – wyjaśnił dodając do ryżu i mięsa świeże warzywa i zamykając pudełka.
- Ja też kiedyś nad tym myślałem – odezwał się nieco zaspany głos Victora, który nie wiadomo kiedy pojawił się w kuchni.
Mężczyzna już jakiś czas temu nauczył się japońskiego, więc zrozumienie tej krótkiej i z pozoru bezsensownej rozmowy, nie stanowiło dla niego problemu. Teraz, korzystając z tego, że został zauważony, podszedł do Yuuriego i przytulił się do jego pleców. Zaczął pocierać nosem włosy narzeczonego, dając wyraz temu, jak bardzo jest niezadowolony, że musiał wyjść spod ciepłej kołdry.
- Nie wiem, co to za szampon, ale musimy kupić go dużo i zawieźć do domu – mruknął do siebie, ale tak, że Yuuri też usłyszał.
- Dokąd dzisiaj zamierzacie iść? – Pani Katsuki zwróciła się ciekawie do przybysza. Skoro jej syn szykował dla nich bento, prawdopodobnie planowali dłuższą wycieczkę, a ona lubiła słuchać zachwyconych okolicą turystów.
- No więc tak, najpierw... – Yuuri już nie słuchał. Miło, że matka dogaduje się z jego narzeczonym. Dziwnym był fakt, że Victor spał dłużej od niego, ale nie zmartwiło go to aż tak bardzo. Później wypyta mężczyznę, jeśli ten da mu powody, żeby się o to martwił. Poza tym Nikiforov też bardzo ładnie pachniał...
CZYTASZ
Zmysłowy Challenge Yuri on ICE
FanficVictor uwielbiał być w centrum uwagi, stać w świetle reflektorów i ogólnie lśnić w blasku chwały. Ale nawet jemu potrzebne były czasem wakacje. Takie prawdziwe, w towarzystwie Yuuriego, jego rodziny, ewentualnie Yurio, bo to też część rodziny, ale n...