#4 | 05 grudzień

43 0 0
                                    

05 grudnia. Will obudził się pierwszy. Początkowo otworzył powoli oczy zastanawiając się gdzie się znajduje, bo nie czuł w ogóle, że zabalował. Ukazał mu się obraz śpiącej Candys przed twarzą. Od razu wszystko sobie przypomniał. Obserwował chwilę jak śpi, a potem delikatnie odsłonił jej kosmyk włosów z twarzy. Dalej wyglądała na bardzo chorą. Była bardziej blada niż zwykle. Z jednej strony bardzo chciał leżeć i być przy tym jaka zaskoczona będzie budząc się, a z drugiej chciał trochę pooglądać resztę tego pięknego ogromnego mieszkania. Ostrożnie wstał z pod ciepłej kołdry, a następnie zaczął się zastanawiać co przeglądać dalej. U dziewczyny w pokoju znajdowały się dwie pary drzwi. Jednymi wchodził wczoraj i prowadziły do dużego pokoju, a drugie były mu jeszcze nieznane. Podszedł do nich łapiąc po cichu za klamkę aby nie obudzić Candys. Tym pomieszczeniem była całkiem spora prywatna łazienka. Była w niej toaleta, umywalka, jakieś szafki i duża prostokątna wanna. Bestia poszedł do lustra wiszącego nad zlewem i zaczął się przeglądać, a potem przemył twarz ciepłą wodą i otarł białym ręczniczkiem, który wisiał obok. Wyszedł i skierował się w stronę salonu, aby znaleźć się w kuchni. Z rana wszystko było o wiele piękniejsze i bardziej przejrzyste. Zauważył spiżarnie z wczoraj i jeszcze jedne drzwi, którymi wczoraj nie szedł. Prowadziły na długi korytarz gdzie znajdowało się wiele pomieszczeń. Ten dom był nie tyle szeroki co okropnie długi bo wszystkie pokoje były ogromne i szły poziomo. Otworzył każde z nich i po kolei mieściła się tam sypialnia rodziców Candys i łazienka w ich pokoju, pralnia, pokój gościnny i ogromna garderoba. Zdziwił się, bo pokój dziewczyny był średniej wielkości do tych wszystkich pomieszczeń i mieścił się zupełnie po drugiej stronie ich wszystkich. Oglądał sobie jeszcze tylko zdjęcia rodzinne, które leżały na półce w salonie. Craig i Miranda nie wyglądali jak typowi bogacze. Wyobrażał sobie raczej ich jako arystokratów, którzy chodzą w futrach i codziennie mają nowy płaszczyk. Postanowił wrócić do Candys. Miał pecha ponieważ zdążyła się już obudzić. Spojrzała na niego ze spiętą miną myśląc ''leżał obok całą noc''. On uśmiechnął się i podszedł do niej.

-Czegoś ci trzeba? - zapytał

-Spokoju. Wyjdź już stąd i nie przychodź więcej. Dość szkód narobiłeś. - odpowiedziała sucho znowu mierząc sobie temperaturę

-Nie wkopiesz mnie. - podszedł do niej i położył jej rękę na ramię patrząc groźnym wzrokiem

-Co mnie powstrzymuje?

-To jak bardzo potrafisz się spinać w mojej obecności

Will położył jej dłoń na policzku i zaczął jeździć w górę i w dół kciukiem. Od razu poczuł jak ciało Candys się spina i oblewa ją rumieniec. Następnie przeniósł ją na brodę i tym samym palcem przejeżdżał po jej ustach rozchylając jej wargi. Dziewczyna czuła się jak sparaliżowana nie mogąc zrobić kompletnie żadnego ruchu. Patrzyła tylko na niego przerażonym wzrokiem. Gdy zaczął się przybliżać do jej ust nie potrafiła zrobić nic innego niż tylko przerażoną minę i lekkie odchylenie do tyłu. Tak jakby odbierał jej w tym momencie wszystkie siły witalne. Był już naprawdę blisko gdy podniósł wzrok i spojrzał na jej sztywną minę.

-Nie powstrzymujesz mnie? - zaśmiał się

-Boje się zrobić jakikolwiek ruch. Ostatnio źle to się dla mnie skończyło - próbowała się tłumaczyć

-Jeszcze przyjdzie na to moment - roześmiał się jeszcze bardziej i odsunął się od niej

Candys odetchnęła z ulgą, a on pomyślał sobie w głowie, że jest to dobra taktyka na nią. Jeżeli nie leci na piękną buźkę to na pewno na słodkiego księcia, który lubi się tulić i zajmować w potrzebie. To sprawi, że się zakocha, a on nadal będzie mógł ją wykorzystywać i wtedy ona się złamie, a on wygra. W głębi duszy śmiał się z niej. Udawała silną a wcale nie była. Jednak wiedział, że stąpa po cienkiej granicy, a ona naprawdę mogła nieźle go wkopać. Jednak jak na razie czuł, że ma ją w garści. Candys wyjęła termometr, który pokazał 38.0. Nie wiedziała czy to gorączka czy nerwy kiedy Bestia był tak blisko. Ponownie chciała wziąć leki. Czuła się potwornie. Nic dziwnego, że nie miała siły na nic. Potwornie kręciło jej się w głowie i była strasznie ospała. Powoli podniosła się z łóżka i od razu czuła jak słabnie jeszcze bardziej. Przerzuciła koc okrywając się nim i wyszła z pokoju, a za nią Will. Poszła do kuchni chcąc zrobić sobie jakiekolwiek śniadanie aby móc połknąć tabletki. Chłopak usiadł przy stole jak w barze i spojrzał zalotnie.

-To co dobrego mi zrobisz? - zaśmiał się, a Candys spojrzała na niego najbardziej złośliwym wzrokiem jak umiała

-Zjesz sobie w SWOIM domu - podkreśliła smarując chleb masłem i zjadając go

-Myślałem, że arystokraci jedzą coś bardziej wykwintnego - zakpił z niej

-Nie jestem żadną arystokracją - usiadła na krześle naprzeciwko

-A ty sądzisz, że normalny człowiek mieszka w takiej chacie? Na jednej z najbogatszych dzielnic? - podniósł jedną brew

-Po prostu jesteśmy bardziej wykształceni. Wystarczy być pracowitym.

-Czyli kiedyś aby pójść w ślady swoich rodziców zostaniesz lekarzem albo prawnikiem i znajdziesz sobie wykształconego mężczyznę po dobrych studiach, a nie jakiegoś chłopaczka z zawodówki? - zakpił ponownie

-Miłość nie wybiera, a po za tym nie wiem kim zostanę - przeżuwała powoli kromkę

-Miłość nie wybiera? - uśmiechnął się do niej zalotnie - chyba nie chciałabyś zakochać się w kimś takim jak ja

-To akurat mi nie grozi - odpowiedziała przewracając oczami

-Jesteś pewna? Mógłbym się nawet założyć. - zaśmiał się

-Chyba jesteś zbyt pewny siebie i swojej buźki - spojrzała na niego złym wzrokiem diabła co tym bardziej go rozbawiło

-Ahh jesteś naiwna i głupia Candys Block. Myślałem, że będziesz cięższa do zgryzienia, ale spójrz - nadal tu jestem. Na Halsey Street, w twoim domu, przy jednym stole. Dlatego taki zakład będzie dla mnie tylko formalnością - przeciągnął się pokazując pewność siebie

-Jaki zakład? - spytała oschle

~-ZAKŁAD O MIŁOŚĆ - powiedział z uśmiechem, a Candys wybuchła śmiechem

-Tutaj nawet nie ma o co się zakładać - wyśmiała go

-Więc powinnaś być pewna, że wygrasz. Możemy zrobić tak: jeżeli ja się zakocham pierwszy wygrywasz, a jeśli ty to ja wygrywam

-I po co to? Co dostaje zwycięzca?

-Może zrobić co tylko chce z osobą w nim zakochaną - zaśmiał się

-To wszystko jest bezsensu. Wyjdź już stąd.

Candys wstała od stołu i wyszła z kuchni kierując się w stronę drzwi wejściowych próbując wygonić Willa. Nie miała siły ustać nawet już na własnych nogach. Podszedł do niej i spojrzał na nią z założonymi rękami. Szybko schowała wzrok prosząc aby wyszedł. On złapał ją za podbródek i podniósł głowę do góry. Widział przerażenie w jej oczach więc od razu się roześmiał. Potem poczochrał ją po włosach mówiąc ''dzięki za noc'' i z uśmiechem wyszedł z jej mieszkania. Dziewczyna przekręciła drzwi, a następnie wróciła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Myślała o tym, że leżał tu jej oprawca, a ona tak łatwo dała sie omamić. W głowie miała jedynie to gdy mówi jej, że jest głupia. Postanowiła, że musi dać z siebie więcej, przestać okazywać strach i bezsilność w jego obecności. Znała swoją wartość i wiedziała, że nie może przegrać tego głupiego zakładu. Nie miała ani jednego dnia odpoczynku od niego, ale dzięki tej gorączce na szczęście mogła nie iść jutro do szkoły. Po tym jak prawie umarła nad przepaścią znienawidziła go jeszcze bardziej. Nie chciała go widzieć więcej. Marzyła aby zasnąć i rano obudzić się ze świadomością, że już nigdy nie wróci. Cały dzień przeleżała. Will już nie napisał do niej ani razu. Dziewczyna wciąż okropnie się czuła. Na wieczór przyjechali jej rodzice. Miranda weszła do jej pokoju i zmierzyła jej temperaturę. Znów wróciła jej gorączka. Dostała zezwolenie aby nie iść jutro do szkoły. Powiadomiła o tym Haily, a następnie położyła się spać mając dość wszystkiego. Nigdy nie sądziła, że pojawienie się jednego chłopaka wywróci całe jej życie. Bycie z nim byłoby nierealne. Nie umiałaby żyć ze świadomością, że jest z kimś kto jest takim potworem, krzywdzi innych, ma potworne nałogi, imprezuje i może mieć każdą laskę na pstryknięcie. Odpuściła myślenie o nim i zasnęła spokojnie ciesząc się, że jutro go nie zobaczy.


Zakład o miłość - kryminalista & konfidentkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz