Obiecuję

39 7 0
                                    

Sehun

Wnioskując po głosie mój porywacz nie był stary, był mniej więcej w moim wieku. Przez całą drogę powrotną zastanawiałem się kto to mógł być. Pod żadnym pozorem nie mogłem dopuścić żeby Luhan się o tym dowiedział, nie chce żeby się martwił. Dochodząc do ośrodka, w drzwiach nie czekał na mnie mój ulubiony wychowawca tylko... Tao. Nienawidzi mnie zresztą z wzajemnością, nie wiem dokładnie za co tu siedzi ale chyba szybko nie wyjdzie, bo Chanyeol mówi że to grubsza sprawa. Od początku patrzył na mnie z góry, nigdy nie był miły więc teraz nie mogło być inaczej.
-Gdzie byłeś szczylu? - warknął, mierząc mnie wzrokiem.
Chciałem zignorować jego durne pytanie ale Tao był agresywny i uderzył mnie w brzuch.
-Zapytam jeszcze raz, gdzie byłeś śmieciu?
-N...Nie interesuj się, ja cię nie pytam gdzie i do kogo łazisz - zaraz pożałowałem tych słów, chłopak był czerwony ze złości.
Napięcie między nami rosło. Tao, do tej pory oparty o ściane, gwałtownie się poderwał i ruszył w moja stronę. Zrobiłem krok w tył i chciałem uciekać, ale ten 100 kilogramowy olbrzym okazał się szybszy. Złapał mnie za gardło i przycisnął do ściany. Czułem jak uchodzi ze mnie powietrze
-Coś Ty powiedział?!- wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować
-n...nic ...uż prze... ...raszam-wydukałem.
Rozluznil ucisk. Wyrwałem się, co Tao mi umożliwił. Zaczalem gwałtownie łapać powietrze. Chłopak patrzył na mnie przez chwile z mieszanką złości i obrzydzenia, po czym wymierzył mocny, prawy sierpowy. Zachwiałem się. Następnie drugi. Poczułem w ustach metaliczny smak. Tao się tylko śmiał a ja traciłem przytomność.
Zaraz potem słyszałem zdenerwowany głos Chanyeola i sygnał karetki.
Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w szpitalu.
Słyszałem krzyk przepleciony płaczem.
-Sehun? Boli cię coś? - czyjś głos przerwał ciszę.
Zaśmiałem się cicho - nie, wcale - powiedziałem chyba największym sarkazmem w życiu.
Przyglądałem się mężczyźnie naprzeciwko ale nic, pustka, nie mogłem skojarzyć tych czarnych włosów i niebieskich oczu. Chłopak zachowywał się jakby znał mnie od lat.
-Przepraszam, ale czy my się znamy? Chyba pomyliłeś salę... - nie sądziłem że stać mnie na tak głupie pytanie.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, nie wiedząc co dokładnie powiedzieć, siedział na skraju łóżka patrząc prosto w moje oczy, już utworzył usta chcąc to wyjaśnić ale nie zdążył.
-Proszę wyjść, muszę porozmawiać z pacjentem -do pokoju wszedł lekarz odprowadzając chłopaka wzrokiem do drzwi - a więc Panie Oh, miał Pan dużo szczęścia, ale musi Pan zostać na obserwacji.
-Ile? - modliłem się o maksymalnie dwa dni.
-Tydzień.
Momentalnie zbladłem. Lekarz wyszedł zostawiając mnie w sali samego. Odnalazłem telefon gdzieś na podłodze i po kolei dzwoniłem do osób które mogą mi teraz pomóc.

Wybieranie
Park Chanyeol

Tu Chan, zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału. Oddzwonię.

Wybieranie
Kim Jongin

Siemanko tu Kai, zostaw wiadomość po sygnale.

Zlękłem się gdy już miałem kliknąć ikonkę kontaktu Luhana, westchnąłem i przyłożyłem telefon do ucha.
Jeden sygnał. Drugi.
-Halo? - jego głos sprawił że przeszły mnie ciarki a gula w moim gardle robiła się coraz większa - halo?
-Luhan, przyjedź- do moich oczu napłynęły łzy
--Sehun gdzie jesteś?! Co się dzieje? Wszystko w porządku? Dlaczego ty płaczesz?
-Jestem w szpitalu - po tych słowach się rozłączyłem i zaczęłam płakać. Wysłałem mu jeszcze adres SMS'em i przyłożyłem dłonie mocno do oczu niepozwalając łzom wypłynąć, w głowie miałem ten przerażający głos mówiący że Luhan może być w niebezpieczeństwie. Teraz nic nie było pewne.

***

-Sehun!-wzdrygłem się na dźwięk mojego imienia wymawianego przez Lu.
Luhan podszedł do mnie i usiadł na łóżku a ja zacząłem płakać wtulając się w starszego.
-Już jestem, nie płacz - mówił głaszcząc mnie po głowie, ale to nic nie dało. Wiedziałem przecież że to mogło być nasze ostatnie spotkanie.
Chłopak zawsze mi śpiewał gdy byłem smutny, to zawsze działa. Gdy trochę się uspokoiłem, mogliśmy porozmawiać.
-Kto Ci to zrobił? - wskazał na ranę na twarzy i zabandażowany brzuch - Tao?
Skinąłem głową a chłopak gwałtownie wstał podszedł do ściany i uderzył w nią pięścią.

Luhan

Sehun był częścią mnie, cierpiałem gdy on cierpiał. Gdy dowiedziałem się że ten koleś znowu znęca się nad moim maluszkiem, aż się we mnie zagotowało. Popatrzyłem na Sehuna i łzy same napływały do oczu, już chciałem wyjść ale mnie zatrzymał.
-Luhan? Mam inny problem... - westchnąłem -posłuchaj mnie teraz uważnie, równo za tydzień weźmiesz narkotyki które Ci dałem i zaniesiesz do opuszczonego szpitala, rozumiesz? - Sehun mówił cicho, tak aby nikt z lekarzy go nie usłyszał.
-Okej, ale dlaczego akurat ja?
Sehun tylko złapał mnie za rękę szepcząc mi powód do ucha. Nie mogłem odmówić, za bardzo mi zależy.
-Luhan - jego głos był przepełniony żalem i smutkiem.
Podniosłem głowę, nie miałem siły nawet odpowiedzieć.
-Obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz -ten głos był bliski płaczu, Sehun zcisnął moją rękę mocniej. Nie wiedziałem co właściwie powiedzieć.
-Obiecuję - powiedziałem cicho, poczym opuściłem szpital i wróciłem do domu.

Our Secret Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz