Tego ranka Louis budzi się wręcz przerażony. Cały się trzęsie, gdy tylko otwiera oczy. Jego organizm i myśli wypełnia czysty lęk. Nie umie zapanować nad emocjami i dudniącym sercem. Intensywna ciemność w jego pokoju tylko zaostrza jego strach. Gdy tylko mózg Louisa zaczyna lepiej pracować chłopak od razu naciąga kołdrę na twarz chcąc schować się przed demonami. Kuli się na łóżku dłuższy czas, i mimo że nie potrafi wziąć porządnego oddechu to nie zdejmuje z siebie pościeli. Przeczeka to. Cierpliwie przeczeka, aż w końcu się uspokoi.
Po dość dłuższym czasie, gdy nic się nie dzieje, a serce Louisa zwalnia, chłopak wychodzi ze swojego ukrycia. Pozwala oczom przyzwyczaić się do ciemności i rozgląda się po pokoju. Tak naprawdę wcale nie jest ciemno. Na zewnątrz panuje kwietniowa szarość i za jakiś czas powinno wzejść słońce. W pokoju Louisa jest dość jasno, rzeczy są dość dobrze widoczne i Louis w końcu wzdycha z ulgą, gdy z powrotem opada na miękkie poduszki.
Śniły mu się kruki. Stado czarnych, wielkich kruków. Louis szedł przez cichy las, a one leciały za nim, z początku powoli, jak gdyby chciały jedynie dotrzymać mu towarzystwa. W pewnym momencie jeden z nich podleciał blisko Louisa, by móc lekko dziobać go w ramię. Chłopak przestraszył się i zaczął biec, a wtedy i one przyśpieszyły swój lot. Obsiadły go i krakały tak głośno, iż Louis myślał, że wybuchnie mu głowa. Stanął w miejscu i zaczął wrzeszczeć. Zrobiło mu się czarno przed oczami i wtedy się obudził.
Sen był przerażający, owszem. Ale teraz Louis już się nie boi. Jest spokojny. W pokoju jest jasno i żadna krzywda mu się nie dzieje. To był tylko sen. Jest godzina czwarta nad ranem, a on wstaje do pracy za dwie godziny. Nie jest senny, więc decyduje się włączyć telewizor i coś obejrzeć, by zająć myśli. Żadne telezakupy jednak nie potrafią odciągnąć go od jego snu, dlatego wstaje z łóżka i idzie do kuchni po drodze zapalając wszystkie światła. Wyjmuje z lodówki swoje bananowe mleko bez laktozy i wypija je do połowy. Mleko zawsze pomagało mu na bezsenność, ale nie tym razem. Tym razem Louis siada do stołu i otwiera laptopa Lottie, by sprawdzić znaczenie jego kruczego snu.
Śniły mi się kruki. Stado kruków, które mnie otoczyły nachalnie, a potem boleśnie dziobały. Pamiętam, że było to w lesie. Nie umiałem się od nich opędzić. Zacząłem panikować, krzyczałem chyba wołając o pomoc i wtedy się obudziłem. Nie kryję, że jestem przerażony, bo kruki zwiastują niebezpieczeństwom, nieszczęście, a nawet śmierć.Drżącą dłonią zapisuje na żółtej karteczce, gdy je śniadanie z siostrą i jej chłopakiem. Tommy posyła mu zmartwione spojrzenie, ponieważ martwi się tak, jak Louis. Lottie natomiast nie wierzy w sny, nie wierzy, że mają jakąś moc, że Louis przewiduje przyszłość. Blondynka śmieje się z brata i swojego chłopaka, bo dla niej to zabawne, że obaj są, aż tak przejęci.
- To tylko sen - mówi dziewczyna przeglądając się w lusterku i pudrując swój aż nazbyt upudrowany nos. Louis nie cierpi jej zwyczaju malowania się w kuchni, tak jakby nie mogła robić tego w łazience.
- Każdy sen coś oznacza. Twoje myśli albo - zaczyna Tommy, ale Lottie przerywa mu rzucając w niego błyszczykiem.
- Zwykły sen - prycha blondynka machając swoim palcem wskazującym - Ile razy śnili mi się jacyś goście z siekierą ganiający mnie po lesie, lalki bez oczu albo że miałam krew w torbce. Żadne z tych rzeczy się nie spełniło. To tylko sny wy bezmózgie pedałki - śmieje się dziewczyna kontynuując nakładanie makijażu.
- No kto tu jest pedałem - obrusza się Tommy uśmiechając się po czym zerka na Louisa.
- Japa - burczy Louis również nie umiejąc powstrzymać małego uśmiechu. Ma dystans do siebie i nie przeszkadza mu, gdy najbliżsi mówią do niego w taki sposób. To nawet całkiem zabawne póki nie jest kierowane do niego z nienawiścią.
Mimo podejścia Lottie i przekonywania samego siebie, Louis nie potrafi przestać myśleć o krukach. Ma dziwne wrażenie, że ten sen jednak coś znaczy. Całkiem możliwe, że jest proroczy, że za niedługi czas spotka Louisa coś złego i chłopak trochę się bał. Nigdy nie zdarzyło mu się śnić przyszłości, nawet w najmniejszym stopniu. To zawsze były tylko jego odczucia i emocje i teraz Louis zaczął się gubić. Ma jednak nadzieję, że to nic poważnego, że to tak jak powiedziała Lottie, to tylko sen, nic wielkiego.
Kilkanaście minut później Louis przykleja swój niepokojący sen na plastikową szybę i nie mija chwila jak przyjeżdża jego autobus. Dziś nie ma tak dużo ludzi, więc Louis się nie śpieszy. Wchodzi drugi i kasuje bilet po czym zajmuje swoje miejsce w czwartym fotelu przy oknie, skąd ma doskonały widok na przystanek. Do autobusu wchodzi kobieta i prosi kierowcę, by pomógł jej wciągnąć wózek z dzieckiem do środka. Louis wzdycha ciężko, bo pewnie potrwa to chwilę, w dodatku około roczny maluch płacze w niebogłosy i Louis nie ma pojecia jak to przeżyje.
Odwraca wzrok na przystanek za oknem i zatrzymuje go na chłopaku wyraźnie kierującym się w miejsce, gdzie przed sekundą stał Louis. Szatyn poprawia się na swoim siedzeniu i z szeroko otwartymi oczami obserwuje jak obcy mu młody człowiek zrywa jego żółtą karteczkę czyta szybko i równie przerażony jak Louis niedawno chowa go do swojej kieszeni.
Autobus niespodziewanie rusza, a Louis niemal unosi się ze swojego miejsca oglądając się za chłopakiem. Krótko mówiąc jest w szoku. Zawsze myślał, że nikt nie zwraca uwagi na jego pozostawiane sny, że są one po prostu niszczone, wyrzucane, czy porywane przez wiatr. Oczywiście, to mógł być przypadek. Chłopak przypadkiem zauważył żółtą karteczkę i z ciekawości ją przeczytał i zabrał. Ale to nie wyglądało jak przypadek. Louis dostrzegł go już wcześniej i widać było bardzo wyraźnie, że chłopak zmierzał właśnie po to.
I tak właśnie jest. Zabranie snu zapisanego na żółtej karteczce i pozostawionego na przystanku autobusowym jest każdorazowym porannym celem Harry'ego. Ten dzisiejszy sprawia, że brunet jest zdezorientowany. W jego głowie szumi, gdy czyta sen obcego chłopaka. Czuje dziwne kołatanie w piersi i pragnie od razu sprawdzić, czy to znaczenie, o którym chłopak napisał jest prawdziwe. Harry ma wątpliwości, ale jednocześnie boi się. Boi się, że sny szatyna w płaszczu z torbą na ramieniu mogą okazać się rzeczywiste.
Będąc już w akademiku i mając pół godziny do rozpoczęcia zajęć Harry zamyka się w bibliotece i sięga po najgrubszy i najcięższy sennik jaki znajduje. Drżącymi palcami przesuwa po małej czcionce i zdenerwowany czyta, iż nieszczęście, o ile do jakiegoś dojdzie, nie będzie tyczyło się konkretnie nieznajomego chłopaka, a będzie on świadkiem swoistego rodzaju katastrofy. Harry czuje chwilową ulgę, ale nadal się martwi.
Nie rozumie, dlaczego coś takiego przyśniło się nieznajomemu. Zawsze były to tylko uczucia i emocje skrywane głęboko, nigdy coś, co w jakiś sposób przewidywało przyszłość. Dla Harry'ego to nie trzyma się kupy i mimo, że gdzieś tam głęboko trochę się obawia, iż sen stanie się realną przepowiednią, to stara się w to nie wierzyć i powtarza sobie, że to tylko sen, żadna przepowiednia.
- Serio myślisz, że to jakaś wróżba? - pyta Niall, gdy obaj wracają do domu na pieszo. Nie mają daleko i mimo, że codziennie rano jadą autobusem to drogę powrotną wolą pokonać własnymi nogami.
- Nie wiem. To dziwne trochę, nigdy mu się nic takiego nie śniło - odpowiada Harry nadal odrobinę zmartwiony.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że to tylko sen? - sugeruje blondyn uśmiechając się ostrożnie. Wie, że Harry bierze na poważnie tę całą sprawę z kolesiem od snów, mocno się angażuje i stara się rozgryźć chłopaka analizując wszystko co mu się przyśniło, dlatego, jako dobry przyjaciel stara się go nie drażnić. Jednocześnie chce dać mu do zrozumienia, że odrobinę przesadza.
- Tak. No ale wiesz. To jednak trochę przerażające. Ciekawe jak ty byś się czuł, gdyby coś takiego ci się przyśniło.
- Gdyby coś takiego mi się przyśniło to pewnie nawet nie sprawdzałbym co to oznacza, bo zapomniałbym po minucie. Więc wychodzi na to, że bym się nie zamartwiał i nic by się nie stało, a teraz będziesz na siłę tego szukał - śmieje się Niall, a Harry przytakuje mu głową. Blondyn ma rację. Gdyby chłopak nie sprawdził co oznacza jego sen, nie musiałby się obawiać czegoś złego w każdej chwili. Gdyby żył w nieświadomości wszystko byłoby w jak najlepszym porządku. Jak to się mówi - "mniej wiesz, dłużej żyjesz".
Obaj dziś wyjątkowo przechodzą obok jakiegoś antykwariatu, bo na tej ulicy zaledwie parę dni temu otworzyli nową kafejkę, a Harry ma w zwyczaju smakować każdej latte we wszystkich nowych kafejkach. Chcę zrobić to także tutaj, więc wolnym krokiem, wciąż dumając nad snem nieznajomego kierują do swojego celu.
Akurat w tym samym czasie Louis ma wolną chwilę. Siedzi za biurkiem, popija swoją herbatę i patrzy przez ogromną witrynę na miasto. Wtedy zauważa tego chłopaka z lokami, który dziś rano zabrał jego sen. Nie myśli nawet przez sekundę, zrywa się od razu z krzesła, szarpie za wyjściowe drzwi i wychodzi na zewnątrz, chcąc znaleźć tego chłopaka i poważnie z nim porozmawiać. Niestety nie dostrzega go na nieco zapełnionym chodniku. Prawdopodobnie zniknął w którymś ze sklepów czy restauracji, a Louis, mimo że zdesperowany nie zamierza wyruszać na jego poszukiwania. Poza tym, wciąż pracuje. Zrezygnowany wraca do antykwariatu i kontynuuje siedzenie i rozmyślanie nad jego nieprzyjemnym snem.

CZYTASZ
POST-IT
FanfictionLouis ma dość ciekawe sny. Codziennie rano zapisuje je na karteczkach, które zostawia na przystanku autobusowym, gdy czeka na transport do pracy. Karteczki znikają każdego dnia prawdopodobnie najzwyklej w świecie niszczone i wrzucane do kosza. Aż k...