Osiem.

692 119 37
                                    

Harry zawsze śmiał się z tych wszystkich dziewczyn przejmujących się swoim ubiorem, tak jak jego siostra. Pamięta bardzo dokładnie, jak ta przed swoją pierwszą randką z pierwszym chłopakiem od samego rana siedziała przy szafie dumając nad tym jaki strój będzie najodpowiedniejszy. Harry nigdy nie umiał tego zrozumieć, bo przecież ubranie to tylko ubranie. Jasne, to okej dobrze wyglądać, ludzie zwracają na to uwagę, on także, ale według niego ważniejsze jest to co człowiek ma wewnątrz, a nie na zewnątrz, jeśli kogoś lubisz to za to kim jest, a nie za jego ładną koszulkę i takie idealne dobieranie ubioru, według niego, jest śmieszne. Jednak teraz Harry całkowicie rozumie swoją siostrę i całą resztę dziewczyn. 

Chce ładnie wyglądać dla nieznajomego, mimo że nawet go nie zna. Oczywiście, że nie może mieć pewności czy podobają mu się chłopcy, nie można tego od razu zakładać kompletnie nie znając człowieka, ale tym samym nie można tego wykluczyć i Harry naprawdę stara się ładnie ubrać. Chce zrobić dobre pierwsze wrażenie. Mówi sobie, że przezorny zawsze ubezpieczony, gdy przykłada biały sweterek do swojej piersi i przygląda się sobie w lustrze. Nie chce wyjść na jakiegoś flejtucha, który o siebie nie dba, ale również nie zamierza przesadzić, dlatego wybiera białą bluzkę i czarne jeansy, to w czym czuje się najlepiej po czym schodzi na dół do kuchni na uginających się pod nim nogach.

Ściśnięty żołądek nie pozwala Harry'emu na przełknięcie jego śniadania. Mama przyszykowała mu racuchy z jabłkami, a on tylko popija gorącą herbatę, ignorując palące uczucie w gardle i stara się nie patrzeć na trzęsące się dłonie. Anne obserwuje go z małym uśmiechem, podczas gdy smaży więcej placków. Wczoraj jej syn z wielkim podekscytowaniem powiedział, iż zamierza spotkać się z obcym chłopakiem, którego snów był wielkim fanem. Cieszy się, że w końcu się to stanie. Powtarza mu już od dawna, by zrobił pierwszy krok i może faktycznie Harry potrzebował do tego aż roku. Uważa, że obaj zasługują na to, ażeby poznać się bliżej i zrozumieć nawzajem.

- Denerwujesz się - mówi Anne, siadając koło syna ze swoim talerzem pełnym racuchów.

- Trochę - mruczy Harry skupiając spojrzenie na parującej herbacie. Jego głowa pełna jest myśli o nieznajomym szatynie i nie jest on w stanie poprawnie rozmawiać z matką, nie potrafi skupić się na jej słowach.

- Trochę? Ręce ci się trzęsą - śmieje się brunetka ze wzrokiem wbitym w faktycznie trzęsące się dłonie syna.

- Mamo - jęczy Harry zdesperowany. Odchyla się na swoim krześle i zerka trochę nieśmiało na rodzicielkę, a jego serce przyśpiesza swój rytm. - Co ja mam mu powiedzieć? - pyta szczerze licząc na naprawdę dobrą radę, w końcu to jego mama, ona wie wszystko.

- Przywitaj się - mówi prosto Anne zajadając się racuchem, na co jej syn przewraca oczami.

- Dzięki. Tyle to i ja wiem - sapie podirytowany.

- No a co chcesz wiedzieć?

- Co mam mu powiedzieć? - ponawia pytanie. - Jak mam się wytłumaczyć? - dodaje już mniej odważnie. Czuje się nieco zawstydzony swoimi czynami, których dokonywał przez ostatni rok, czym było zbieranie karteczek ze snami chłopaka. Nie wie dlaczego się tak czuje, ale ma wrażenie jakby było to nieodpowiednie, jakby powinien go za to przeprosić lub znaleźć naprawdę dobre wytłumaczenie dlaczego to robi.

- Nie tłumacz się, niczego nie wymyślaj. Powiedz prawdę - wyjaśnia kobieta i w jej ustach brzmi to naprawdę prosto, jakby było najłatwiejszą rzeczą do zrobienia, ale gdy Harry myśli o tym, to wcale to wszystko takie nie jest. To jest trudne, wyjaśnić całą tę sytuację. - Dlaczego zbierasz jego sny? - zagadnęła Anne, chcąc pomóc synowi wyobrazić sobie konfrontację z chłopakiem.

POST-ITOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz