▲▼ ROZDZIAŁ 15 ▼▲

842 83 8
                                    

△▽ BILL ▽△

Obserwowałem April mimo wszystko. Potrzebowałem się uspokoić, ale przecież jej nie zostawię.

To było zabawne, gdy zwyzywała Sosenkę. On nigdy nie zrozumie, że ona zawsze będzie po mojej stronie.

Patrzyłem jak wkurzona wychodzi od Leniwej Kluchy; Dipper jedynie lekko uderzył pięściami w blat. To śmieszne jak bardzo go denerwuje cała ta sytuacja - myślałem.

Postanowiłem pobawić się w szpiega i zobaczyć jak młody Pines radzi sobie w życiu. A raczej jak usiłuje sobie radzić.

△▽

Chodził w kółko po pokoju, mrucząc coś pod nosem. Następnie wykonał telefon do swojej bliźniaczki z prośbą, żeby przyszła bo musi z nią o czymś porozmawiać.

- Co się stało? - Spytała wchodząc do środka.

- Mam problem - tak bardzo bawi mnie jego zakłopotanie.

- Jaki? - Usiadła na fotelu.

- Chodzi o April.

- Żadna nowość - przewróciła oczami. - Więc?

- Bo ja... Chyba nadal coś do niej czuję - przyznał.

- Myślałam, że odkąd jesteś z Pacyfiką to już o tym zapomniałeś.

- Właśnie nie - podniósł się z kanapy. - Znaczy, myślałem, że mi przeszło, ale jednak się myliłem. To jest strasznie skomplikowane - przeczesał włosy rękoma.

- Jak to?

- Kocham Pacyfikę, to fakt, ale to co czuję do April... Jest znacznie silniejsze. Nie wiem dlaczego tak jest, ale to mnie niszczy.

- Oj braciak, nieźle się wkopałeś - przyznała z uśmiechem.

- To nie pomaga.

- A niby jak mam ci pomóc? Nie wiem co masz zrobić. Doskonale wiesz, że April nie zostawi Billa dla ciebie.

- Byłoby prościej, gdyby go nie było.

- Czyli co, chcesz się go pozbyć?

- Nie. Od razu by się zorientowała, że to ja za tym stoję.

- Więc co chcesz zrobić?

- Nie wiem - odparł, ponownie siadając na kanapie.

Najlepiej się zabij - powiedziałem w myślach, znikając stamtąd.

Delikatnie gładziłem ją po odsłoniętych plecach; te sińce... Myślę, że chyba wiem co to może znaczyć i nie jest to nic dobrego.

Stałem się zbyt ludzki. Za bardzo zaczęło mi na niej zależeć i... Za bardzo się o nią martwię. Starałem się jakoś odciąć od niej, ale nie potrafiłem. Przez tą dziewczynę wszystkie moje plany legły w gruzach, ale... Jakoś nie mam jej tego za złe.

Ona mnie w jakiś sposób - którego nie potrafię zrozumieć - do siebie przyciąga. Być może dlatego czując jej ciepło, bliskość jej ciała, chcę żeby trwało to wiecznie. Nie chcę, by tym razem ona zniknęła.

Spotkałem się z bratem, bo podobno ma dla mnie jakieś niezbyt przyjemne informacje.

- Więc? Mów - zarządziłem.

- Posłuchaj... To raczej nie jest dobra wiadomość.

- No dobra wiem, mów. - Czasem denerwuje mnie jego sposób bycia; jest taki miły, niewinny. Pff.

- April jest człowiekiem, nie demonem jak my - zaczął. - Myślałem nad tym dość sporo, bo poprosiłeś mnie o pomoc. Doszedłem do wniosku, że być może jej organizm nie będzie w stanie utrzymać twojej mocy. W sensie po prostu jej nie zaakceptuje, a nadmiar energi zacznie ją wyniszczać aż w końcu umrze.

Mocniej przytuliłem ją do siebie, przypominając sobie słowa Willa. Mam nadzieję, że to nie jest prawda, ale patrząc na nią mam silne wrażenie, że jednak mógł mieć rację.

Delikatnie się poruszyła; chyba ją obudziłem.

- Dzień dobry - powiedziałem.

- Yhym - mruknęła pod nosem. - Daj mi jeszcze pięć minut.

- Oczywiście - uśmiechnąłem się. Jestem na siebie wściekły za to, że stałem się tak miły, toż to absurd.

- Mam nadzieję, że dziś zostajesz ze mną - powiedziała.

- Tak. A ty nie idziesz do tej swojej ukochanej pracy?

- Nie. Mam zwolnienie lekarskie.

- Dlaczego? - Zdziwiłem się; musiało stać się coś poważnego skoro April nie idzie do tej cholernej pracy.

- Moje "umiejętności" zaczynają wariować, a w dodatku jakoś ostatnio źle się czuję. Wszystko mnie boli.

- Niestety bólu nie uśmierzę... Chociaż... - Uśmiechnąłem się.

- Niczego nie dostaniesz Cyferka - zaśmiała się.

- To sobie sam wezmę. Ciebie zabrałem, jakoś nic nie stało mi na przeszkodzie.

- Aha - podniosła się i spojrzała na mnie. - Idiota.

- Przecież mnie kochasz.

- Akurat - wystawiła mi język, wstając z łóżka.

- Gdzie ty się znowu wybierasz? Ktoś ci pozwolił stąd wstać? - Spytałem z wyrzutem, łapiąc ją za rękę.

- No miałam zamiar się ubrać.

- Akurat ubrania nie będą ci potrzebne - pociągnąłem ją na siebie. - Będziemy tu leżeć cały dzień.

- No dobrze - zaśmiała się.

Nie powiedziałam jej o niczym; nie chcę żeby o tym wiedziała i żeby się zamartwiała, jeszcze wpadnie jej coś głupiego do głowy.

Jednak przez cały dzień nurtowało mnie to, co powiedziała; że jej "umiejętności" zaczynają wariować i że wszystko ją boli. Ogarnął mnie nagły niepokój.

▲▼ Time Is Dead And The Meaning Has No Meaning ▼▲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz