...

997 43 4
                                    

Dzisiaj mamy na 10 do szkoły, już mi się podoba c: . Oczywiście, na którą godzinę bym nie miała i tak zawsze zaśpię. Szybki prysznic, szklanka soku i już byłam gotowa do wyjścia. W sumie to musiałam biec, bo zostało mi dwie minuty do rozpoczęcia w-f'u. Po kilku minutach byłam już na miejscu niestety spóźniona.
- No ładnie, pierwszy dzień w szkole a panienka się spóźnia ? - zmierzył mnie wzrokiem wuefista.
- Alee, ja a przepraszam, zresztą...
- Nie tłumacz sie tylko biegaj 10 razy dookoła boiska - "Coo???gościu spóźniłam sie raptem kilka minut a tu taka kara jebło cię czy jak ?!" wrzeszczałam w duchu.
- Jak sor sobie życzy - zmarszczyłam sie i już miałam startować, kiedy wszyscy zaczęli się śmiać. Czułam się dziwnie, bardzo dziwnie. Krew napływała mi do policzków, wielki rumieniec oblał moją twarz.
- Ty chyba nie wzięłaś tego na poważne, nie należę do tych snobów co robią takie kary, bo sam czasem się spóźniam. Tak wgl to jestem Jacek - mówił wuefista, pokładając się ze śmiechu.
"Co to wgl miałobyć ja sie pytam?" Ta szkoła jest coraz bardziej mnie przeraża.
- Miło mi, jestem Michalina - odparłam obojętnie.
- No dobra, to może nasza nowa koleżanka wybierze co będziemy dziś robić - mówił Jacek śmiejąc się dalej.
- No Okej to ja proponuję hmmm może kosza? - uśmiechnęłam się pod nosem, bo było bardzo mało osób, które grały tak dobrze jak ja. "co za skromność" - śmiała się ze mnie moja podświadomość.
Kiedy powiedziałam w co chce grać każdy spojżał się po sobie a następnie przeszył mnie wzrokiem.
- No dobra to zaczynamy, wybierasz ty Michalina i może kolega - Jacek wskazał na tego blondyna, którego imię tak bardzo chciałam poznać.
- Ale eee, ja nikogo nie znam, nie wiem jak kto gra - powiedziałam nie zbyt zadowolona zaistniałą sytuacją.
- Nie marudź, tylko wybieraj, zresztą i tak przegrasz - rzucił blondyn tak od niechcenia.
- Ha doprawdy bardzo śmieszne, zobaczymy kto przegra - uśmiechnęłam się ironicznie, a "pózniej zaczęłam wybierać. Do mojej drużyny trafili Katie, Damian, Żaklin i jeszcze kilka osób, których imion jeszcze nie zapamiętałam. Starałam się wybierać same najwyższe osoby, bo ja należę bardziej do tych kurduplowatych. Zanim zaczęliśmy grać objaśniłam mojej drużynie taktykę, jaka zawsze prowadzi mnie do zwycięstwa. Pierwsze 5 min gry a było już 6:0 ocf. dla mnie c: . Blondyn przdchwycił piłkę biegnie z nią przez boisko, a odziwo nikt go nie atakuje.
- Ej ludzie, co z wami ? - nie czekałam na odpowiedź tylko rzuciłam się na piłkę. Prawdę mówiąc koszykówka to jedyna gra w której jakoś sobie radzę. Przechwyciłam piłkę od blondyna, co go definitywnie zdziwiło. Uśmiechnęłam się pod nosem chcąc powiedzieć " A nie mówiłam, niedowiarku?", ale zamiast strzępić sobie język zrobiłam piękny wsad nagrodzony gromkimi brawami.
- No, no widzę mały Michael Jordan w kobiecej postaci - powiedział Jacek przybijając mi piątkę.
- No dobra na dzisiaj już koniec możecie iść się przebierać tylko nie zapomnijcie jutro o wygodnych butach, bo idziemy na spacer - powiedziawszy to wuefista oddalił się do swojego czarnego Audi. W drodze do szatni, każdy mi gratulował i mówił, że jest pełen podziwu. Grupka dziewczyn otaczająca mnie nagle gdzieś znikła, kiedy tuż obok mnie pojawił się blondyn, którego imienia w dalszym ciągu nie znałam.
- No, pomyliłem sie co do ciebie - rzucił z tą swoją obojętnością, która tak mnie denerwowała.
- Nie ty jeden, a tak wgl to mogłam się z tobą założyć, teraz z satysfakcją patrzyłabym na twoją porażkę.
- Ej wredna jesteś, a po za tym to i tak wygrałaś.
- No tak, ale mam z tego takiej satysfakcji, bo się nie założyliśmy.
- Tak wgl to jestem Marcin, jakoś tak wyleciało mi z głowy, żeby się przedstawić.
- Okej nie ma sprawy.
- Mam pomysł, a może chciałabyś dziś po szkole zagrać ze mną i z moimi kolegami w kosza z prawdziwego zdarzenia, a nie w taką dziecinadę jak przed chwilą?
- Czy ty rzucasz mi wyzwanie ? Sugerujesz, że sobie nie poradzę na wyższym poziomie ?
- No coś takiego - pierwszy raz się uśmiechną tak prawdziwie i odsłonił swoje idealnie proste białe zęby.
- No to przyjmuje wyzwanie.
- No to widzimy się o 15 pod szkołą. -Zniknął. Gdy tylko pojawiłam się w drzwiach od dziewczęcej szatni, wszystkie dziewczyny zasypały mnie durymi pytaniami typu : " o czym gadaliscie ?", "co on od ciebie chciał?", "umowiliście się już?", " powiedział ci, że rok nie zdał?"
- Cooo?! Chwila, chwila jak to rok nie zdał?
- No normalnie nie uczył się i kiblował - wzruszyła ramionami Katie.
- Nie, o tym mi nie wspomniał, zresztą czy to jest jakieś przesłuchanie ? - obrażone dziewczyny znów zaczęły się przebierać.

~•~
Do domu wróciłam wcześniej, bo odwołali nam ostatnią lekcje. jak zwykle dom był pusty. Rodzice w pracy a sis pewnie gdzies u koleżanki. Zreszta mniejsza o to. Przewertowałam całą szafę, żeby znaleść coś odpowiedniego.
- Hola, hola idziesz tylko na kosza i po co sie tak stroisz? - gadałam do siebie, po czym stwierdziłam, że to dziwne. Wyjęłam, więc zieloną koszulkę z numerem 13, jakoś tak zawsze ten numer przynosił mi szczęście, czarne szorty i białe trampki. 15 minut pózniej byłam już na boisku. Przeraziłam sie, gdy zobaczyłam pięciu chłopaków bez koszulek z ładnie wyżeźbionymi ciałami. Czułam się 'troszeczkę' nieswojo.
- O jesteś, a myślałem, że już spękasz - Marcin zaczął się śmiać.
- Tak wgl to Cześć wszystkim i myślałeś, że opuszczę widok jak znów przegrywasz, co to to nie. - uśmiechnęłam się ironicznie.
- O stary nie wierze, dziewczyna cię ograła. Co sie z tobą dzieje ? - wybuchł śmiechem brunet na, którego wołają onio.
- Hahahaha, może sie zakochał - rzucił jakiś inny chłopak. Poczułam jak sie rumienię, cholera, ale niezręczna sytuacja, znam tego chłopaka dopiero drugi dzień. Marcin widząc, że moja twarz robi się buraczkowa odparł :
- Hahahaha dobry żart, dałem jej fory to tyle - uśmiechnęłam sie do niego a on puścił mi oczko.
- Dobra gramy, bo nas noc zastanie, no już ruszać dupska z ławek nie przyszłam tu siedzieć z wami tylko grać. - byli najwyraźniej zdziwieni tym co powiedziałam, ale ja w tym nic dziwnego nie widziałam. Po chwili wszyscy staliśmy już na boisku podzieleni na drużyny, ocf. Marcin i ja graliśmy w odzielnych składach.
Graliśmy już dobre dwie godziny. Moja drużyna wygrywała z przewagą 6 punktów.
- Dobra, dla mnie na dziś koniec, a nie mówiłam, że z tobą wygram? - uśmiechnęłam się złowieszczo :)
- No dobra miałaś racje, ale jeszcze kiedyś sie odegram zdobaczysz.
- Dobra, dobra możesz sobie pomarzyć, ja sie będę zwijać, bo sie ciemno robi. Nara wszystkim.
- Ej, Michalina poczekaj!
- No słucham - odwróciłam się na pięcie w stronę chłopaków.
- W sumie to też już się zbieram, może dałabyś się odprowadzić ?
- Ej Marcin tylko nie zrób jej nic złego, to przecież dobra dziewczyna - chłopcy zaczęli się śmiać jak małe dzieci.
- Jezu, ale z was idioci chciałem być po prostu miły
- No Okej nie mam nic przeciwko, a po za tym to sie ciebie nie boje - puściłam mu oczko i sie oddalilismy. Wtedy nie wiedziałam, że sie myliłam.

~~~~~~~•~~~~•~~~~~~~•~~~~~~~•
No i następny rozdział skończony. Nawet mi się podoba, myślę że wam też. Piszcie komentarze to dla mnie ważne im więcej komentarzy tym większa motywacja. Pamiętajcie też o gwiazdkowaniu i jak wam sie podoba to co pisze to polecacie innym :33. Z góry przepraszam z błędy, myślę że z czasem będzie ich coraz mniej. Następny rodział już jutro Bye wasza Miśka <3

Dziewczyna z BonnietlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz