Rozdział 4
(POV Harry)
Obudziłem się przed południem w o dziwo świetnym humorze. Tym razem nie zastałem nikogo w domu, więc wypiłem poranną kawę, zjadłem śniadanie i swoje kroki skierowałem w stronę łazienki. Czułem, że zaczynam powoli śmierdzieć, więc nie ociągając się, zrzuciłem z siebie odzież i nagi odwróciłem się w stronę lusterka. Wstrzymałem oddech i w dwóch krokach zbliżyłem się do swojego odbicia. Kilka centymetrów nad moim pępkiem widniała średniej wielkości malinka. Lekko przejechałem po niej swoimi palcami i kiedy doszło do mnie, że nic nie pamiętam z nocy, kiedy był u mnie Louis, zalała mnie fala gorąca.
- Uprawialiśmy seks? - odezwałem się niepewnie, ale nikt mi nie odpowiedział.
Postanowiłem, że skoro szatyn mieszka tuż obok złoże mu przyjacielską wizytę. Mając plany, uporałem się z prysznicem dwa razy szybciej, niż zawsze i podskakując z ekscytacji, otworzyłem szafę. Rozejrzałem się i postawiłem na niebieską koszulę. Wyjąłem również najciaśniejsze czarne spodnie, jakie mam. Ubrałem się w ekspresowym tempie i spoglądając na siebie w lusterku, stwierdziłem, że czegoś brakuję. Rozpiąłem dwa guziki i uśmiechnąłem się z zadowoleniem.
Wyszedłem z łazienki, zabrałem telefon ze stołu i włożyłem białe buty. Wziąłem głęboki oddech i starając się uspokoić, zamknąłem dom i pokonałem dwa kroki do drzwi naprzeciwko. Przez chwile zastanawiałem się co mam powiedzieć i jak się przywitać, jednak skarciłem się w myślach. To ty tutaj dominujesz Harry, to on ma stresować się tobą, a nie ty nim - pocieszałem się.
Będąc już rozluźnionym, zapukałem do drzwi i oparłem się o framugę. Przybrałem swój firmowy uśmiech i czekałem. Uśmiechnąłem się, słysząc niewyraźne wołania zza drzwi i już po chwili ujrzałem przed sobą Louisa. I kiedy miałem przywitać się, głos uwiązł mi w gardle. Chłopak miał na sobie tylko rozciągniętą czarną koszulkę i bordowe bokserki.
- Eeee... - elokwentnie się odezwałem.
- Harry? - Lou spojrzał na mnie z niezrozumieniem.
Dopiero kiedy zdał sobie sprawę, że nie jest do końca ubrany, zaczerwienił się. Fala ciepła zalała moje ciało, kiedy zobaczyłem jak uroczo się rumieni.
- Wchodź, daj mi chwilkę na ubranie się, dopiero wstałem - powiedział zawstydzony szatyn.
Patrzyłem, jak Lou szybkim krokiem oddala się ode mnie i wchodzi do jakiegoś pomieszczenia po lewej. Słuchając jego wcześniejszych słów, przekroczyłem próg i zamknąłem za sobą drzwi. Zdjąłem buty i wszedłem, wgłąb mieszkania. W kątach leżały jeszcze kartony, ale mieszkanie było urządzone w ładnym stylu. Ściany były beżowe, a na nich wisiały reprodukcje znanych obrazów. Rozglądając się, nie zauważyłem, że Louis patrzy się na mnie, będąc już w pełni ubranym.
- Podoba ci się? - zapytał.
Na początku nie zrozumiałem, o czym mówi, ale kiedy zwróciłem na niego uwagę, wskazał on na jeden z wielu obrazów. Stwierdziłem również, że chociaż wstał kilka minut wcześniej i tak wygląda bardzo dobrze.
- Jesteś fanem malarstwa? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Chłopak zaśmiał się i wszedł do kuchni, wyjmując z szafki dwa kubki.
- Tak, znam się trochę na tym. - uśmiechnął się do mnie - Czujesz się już dobrze? Wczoraj wyglądałeś trochę... niemrawo.
- Już wszystko w porządku - oparłem się o stół.
- Eeem... Bo w sumie przyszedłem do ciebie dowiedzieć się, co wczoraj robiliśmy... - powiedziałem niepewnie -Jakby ci to powiedzieć... nic nie pamiętam.
YOU ARE READING
Larry Stylinson - Ukryte Zamiary
FanfictionLouis miał tajemnicę. Wiedziałem o tym, ale nie mogłem z niego zrezygnować. Byłem gotowy cierpieć, byle tylko był obok mnie. Lub Harry jest członkiem narkotykowego gangu oraz typowym "niegrzecznym chłopcem". Bierze udział w nielegalnych wyścigach, p...