Zdradziecki Trunek

316 40 159
                                    

Rozdział 2

(POV Harry)

Siedziałem na kanapie i oglądałem telewizje, kiedy zadzwonił mój telefon. Leniwie poderwałem się z kanapy i po dotarciu do pomieszczenia obok, złapałem za urządzenie leżące na kuchennym blacie.

Na wyświetlaczu widniało imię mojej mamy. Przez chwilę zastanawiałem się, czy odebrać, ale odrzuciłem połączenie i odłożyłem komórkę. Głośno westchnąłem, wiedząc, że robię źle, ale nie chciałem znowu kłamać. Odwróciłem się z zamiarem odejścia, ale telefon zadzwonił ponownie. Nie mając serca znowu odrzucić połączenia, odebrałem.

- Cześć, mamo - powiedziałem z lekką chrypką.

- Harry! - usłyszałem donośny głos mojej mamy - Co tam u ciebie, synku? Wszystko w porządku w pracy? - zapytała pogodnie.

Poczułem gule w gardle, ale odezwałem się w miarę normalnie.

- Tak, ale mój szef jest nieznośny - zaśmiałem się sztucznie. - A co tam u ciebie?

Nie słuchałem już, co ma mi do powiedzenia, bo po głowie chodziło mi, aby powiedzieć jej, że jej synek wcale nie pracuję. Że kasę ma z handlowania narkotykami, a jego idealne życie wcale takie nie jest.

- ... i byłam z niej taka dumna. Tak samo, jak z ciebie, kiedy ty skończyłeś szkołę - usłyszałem koniec jej wypowiedzi.

- Yhmm... - nie chciałem drążyć tematu.

Do końca naszej rozmowy myślami byłem bardzo daleko i kiedy w końcu zakończyłem połączenie, zjechałem plecami po kuchennej szafce. Usiadłem na podłodze i zacząłem zastanawiać się, kiedy to wszystko się tak potoczyło. Po zakończeniu studiów poznałem Zayna. To od niego zaczerpnąłem pasje do szybkiej jazdy. Później zacząłem się nielegalnie ścigać, a potem wszystko działo się zbyt szybko. Narkotyki, brudne pieniądze, hazard...

- Kurwa... - zakląłem do siebie - Napij się Hazza, poczujesz się lepiej.

Sięgnąłem ręką do szafki i wyciągnąłem butelkę mocnego trunku. Nie czytając etykiety, odkręciłem i wziąłem porządnego łyka. Odrobinkę się skrzywiłem, ale powtórzyłem jeszcze kilka razy. Lekko zamroczony spojrzałem na zegarem, który wskazywał zaledwie dziesiątą.

- No, no Harry - mamrotałem do siebie - wcześniej niż zawsze.

Odstawiłem prawie pustą butelkę i spróbowałem wstać. Przy pierwszej próbie zakręciło mi się w głowie i klapnąłem z powrotem na ziemie, ale już za drugim razem bezpiecznie wstałem.

I kiedy podniosłem butelkę, usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się i lekko się kołysząc, dotarłem do przedpokoju. Szarpnąłem za klamkę, uprzednio nie sprawdzając, kto dobija się do mnie o tak wczesnej porze.

- Dzień dobry, nazywam się Louis Tomlinson i będę pana są...- urwał w połowie zdania.

Patrzyłem na chłopaka, który złapał ze mną kontakt wzrokowy i rozdziawił usta w geście zdziwienia. Poczułem, że alkohol zaczął działać, bo ten niepozorny gest rozśmieszył mnie na tyle, że parsknąłem Louisowi w twarz.

Chłopak jeszcze bardziej zdziwiony spuścił wzrok na moją rękę, w której nadal trzymałem alkohol.

- Piłeś? - zapytał swoim seksownym głosem.


(POV Louis)

- Piłeś? - zapytałem, czując od chłopaka woń alkoholu.

Loczek tylko zaśmiał się i zatoczył na framugę drzwi. Odruchowo podtrzymałem go za ramie, aby nie upadł.

- Tylko troszkę - zaśmiał się.

Larry Stylinson - Ukryte ZamiaryWhere stories live. Discover now