Drewniane Drzwi

184 26 91
                                    

Rozdział 5

(POV Harry)

- Nie pozwoliłem ci wyjść - warknął i dodał - zgadzam się.

Poczułem tylko, jak Tomlinson wpija się w moje usta i nie czekając na pozwolenie łapie mnie przez spodnie za lekko już twardego penisa.

Sapnąłem, nie spodziewając się ruchu, jaki wykona chłopak. Wszystko działo się bardzo szybko, jednak jakiekolwiek wątpliwości, zepchnąłem na dalszy plan. Jedyne co się wtedy liczyło to usta szatyna. Fala gorąca zalała moje ciało, jednak nie zamierzałem dać się zdominować, więc szybkim ruchem obróciłem Louisa plecami do ściany.

- Co do...?! - wysapał chłopak.

- To ja będę dominował - powiedziałem ostro - to część naszej umowy.

Ujrzałem tylko grymas na twarzy chłopaka, jednak nie przejąłem się tym i ponownie go pocałowałem. Tym razem wiedząc, że Lou nie ucieknie, pocałunek był delikatny i czuły. Zdałem sobie sprawę, że nie chcę, aby chłopak potraktował mnie jak kolesia na jedną noc. Postanowiłem, że po wszystkim zaproszę go na randkę. 

Poczułem, że Tomlinson wplata swoje drobne rączki w moje gęste włosy i zaczyna za nie lekko ciągnąć. Bardzo mi się to spodobało, więc mruknąłem zadowolony i przegryzłem jego dolną wargę, na co ten szarpnął za moje włosy mocniej. Nie chciałem dłużej czekać, więc oderwałem się od jego ust i spojrzałem na jego zaróżowioną twarz. Przez myśl przeszło mi, że to najpiękniejsze co dane było mi kiedykolwiek ujrzeć, jednak nie wypowiedziałem tej myśli na głos. Jedynie oparłem się czołem o czoło Louisa i głośno oddychałem. 

- Gdzie jest sypialnia? - wyszeptałem.

Lou otworzył usta, aby mi odpowiedzieć, jednak w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Chłopak szeroko otworzył oczy i oderwał się ode mnie. Niechętnie cofnąłem się i zdenerwowałem, bo mój problem z chwili na chwilę, nasilał się coraz bardziej.

- Nie otwieraj, zostań ze mną - złapałem szatyna za rękę i spojrzałem na niego błagalnie.

I może chłopak przystałby na moją propozycję, jednak usłyszeliśmy walenie w drzwi i przekleństwa po drugiej stronie. 

- Chwila! - krzyknął Lou, puścił moją rękę i spojrzał na mnie przepraszająco. 

- Zaraz będę cały twój - powiedział patrząc mi w oczy - spławię tego kogoś i zaraz do ciebie wracam. 

Ucieszyłem się na słowa niebieskookiego i przyglądałem się, jak chłopak podchodzi do drzwi i nie otwierając ich, sprawdza, kto stoi po drugiej stronie.

- O cholera! - Louis zaklął i w szybkim tempie zbliżył się do mnie. - Harry! Musisz się schować! - gorączkowo szeptał.

- He? - nie wiedziałem co się dzieje.

- Co ja mam teraz zrobić, kurwa, kurwa... - lamentował Lou.

Nagle jakby go olśniło, pociągnął mnie do salonu i zaczął prowadzić do drewnianych drzwi garderoby. Wepchnął mnie do środka i posadził na podłodze.

- Co ty odpierdalasz, Louis?! - zacząłem się denerwować, oczekując wyjaśnień.

- Wszystko ci wytłumaczę, jak on pójdzie, tylko błagam cię, Hazza - chłopak schylił się i spojrzał na mnie - nie zdradź mu, że tu jesteś.

- Ale komu? - zapytałem zdezorientowany.

Tomlinson jednak tylko cmoknął mnie w czoło, zgasił światło i zamknął drzwi. Na szczęście były one ażurowe, więc przykładając policzek do zimnego drewna, mogłem obserwować co dzieje się w salonie. Słyszałem tylko przyciszone krzyki w przedpokoju, ale nie mogłem niczego zrozumieć.

Larry Stylinson - Ukryte ZamiaryWhere stories live. Discover now