III

109 11 20
                                    

TERAZ:

Goście siedzieli już przy stole. Ja obok Camerona, a naprzeciwko nas Alice z Mike'iem, obok niego usiadł Jack. Jak zawsze tematem do rozmowy byliśmy my.

-Kochani, znamy się już tak długo, a ja dalej jestem pełna podziwu!- zaczęła Alice, promiennie uśmiechając się w naszą stronę. -Jesteście idealną parą, pod każdym względem. Dakota, jesteś szczęściarą, że trafiłaś na tak idealnego, partnera jakim jest Cameron!- usiłowałam powstrzymywać łzy. Wiedziałam, że długo nie wytrzymam. Wzięłam głęboki wdech i z ironicznym uśmiechem przysłuchiwałam się dalszym rozmową. -Dakota!-krzyknęła nagle podekscytowana Alice. -Ty chyba ostatnio schudłaś!- pomyślałam sobie, że ktoś w końcu zauważył co on ze mną robi. Przyszło mi do głowy, że może jednak uda mi się od niego uwolnić. -Wyglądasz wspaniale!- kontynuowała, a ja poczułam się niezręcznie. Mogłam się tego spodziewać. W ułamku sekundy ogarnął mnie paniczny strach. Zdałam sobie sprawę z tego, że on nigdy nie pozwoli mi wygrać. Zrobi wszystko, żeby mnie znieważyć w oczach innych ludzi. Po mojej twarzy spłynęła łza, a za nią kolejna... Poczułam na sobie zdziwione twarze gości.

-Skarbie czy wzięłaś rano tabletkę, którą podałem ci przy śniadaniu?-wymyślił na poczekaniu Cameron i delikatnym ruchem dłońi otarł moje łzy.

Nie odezwałam się. Usiłowałam przestać. Moje oczy były jak ze szkła. Chciałam opanować sytuację, ale na samą myśl o tym, że właśnie nadeszła ta chwila, w której definitywnie przegrywam, przeszyło mnie niesamowite poczucie pustki.

-Tabletkę?-zapytała zaciekawiona Alice. Reszta gości w milczeniu przyglądała się całemu wydarzeniu.

-Dakota po śmierci siostry cierpi na dystymię. -spuścił wzrok.

-Bardzo mi przykro.- Alice zbledła. Najwyraźniej zaskoczyła ją ta wiadomość. Tak samo jak zaskoczyła ona mnie. Jack przyglądał mi się bez wyrazu. Jego twarz wydawała się nadzwyczaj spokojna i opanowana. Odwróciłam wzrok, skupiając go na ścianie. Alice wstała. Spokojnym krokiem podążała w moją stronę. Pochyliła się nade mną.

-Dakota, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?- mówiąc te słowa przytuliła mnie czule. Cameron dokładnie nas obserwował. Teraz obie byłyśmy na jego celowniku. Spojrzałam na twarz Alice. W jednej chwili, jej promienny uśmiech zasłoniły nadciągające, ciemne chmury smutku. -Może chciałabyś porozmawiać?-jej głos z kolejnym słowem załamywał się coraz bardziej. -Na osobności.-dodała szepcząc mi do ucha. Moje serce krzyczało: ,,TAK, POMÓŻ MI! POTRZEBUJĘ POMOCY!" Spojrzałam na Camerona. Jego chłodne spojrzenie pozwoliło mi wrócić na ziemię. Wzięłam kilka głębokich wdechów.

-Nie-opowiedziałam już całkiem opanowanym tonem. -Poradzę sobie sama. -kontynuowałam. Zobaczyłam, że Cameron nie jest zadowolony z mojej odpowiedzi. Więc dodałam. -Poradzę sobie, ponieważ mam przy sobie Camerona. Zawsze mogę liczyć na jego wsparcie.- spojrzałam na niego i po chwili znalazłam się w jego objęciu.

-Kochani, wybaczcie nam na moment. -złapał mnie za nadgarstek i lekko pociągnął w stronę kuchni. -Podaj gością danie główne. -Spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem. Zaniosłam je, obserwowana zza kuchennej lady. Pierwszej podałam Alice. Następnie Mike'owi i Jack'owi.

Ostatni Pocałunek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz