VI

55 11 7
                                    

KIEDYŚ:

Zbliżała się dziewiętnasta, a mianowicie zbliżał się również koniec mojej zmiany. Niedługo miałam spotkać się z panem Watson'em.

-Dakota, poradzę sobie z tym. - uśmiechnęła się Kourtney, dając im do zrozumienia, że mogę już wyjść. -No leć już. Szybciutko.- pogoniła mnie biorąc ode mnie ostatnią tego dnia do wypełnienia teczkę z papierami.

-Napewno?- zapytałam z wątpliwością.

-Jasne! No dalej, musisz zrobić się na bóstwo! - szybko zabrała się do pracy.

-Dziękuję, Kourtney! Nie mam pojęcia jak ja ci się odwzięcze.- pośpiesznie zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Przechodząc przez długie korytarze zeszłam na parking znajdujący się przed ogromnym biurowcem. Odnalazłam swój pojazd, wsiadłam i pojechałam w kierunku mojego mieszkania. Podróż zajęła mi niecałe dziesięć minut. Szybkim krokiem zaczęłam wchodzić po schodach na czwarte piętro. Stanęłam przed drzwiami do mieszkania, wyjęłam klucze z torebki i przekręciłam w nich zamek. Szybko zrzuciłam z siebie płaszcz. Po drodze do sypialni, w której znajdowała się ogromna szafa z ubraniami zsunęłam ze stóp skórzane kozaki. Stanęłam przed szafą i otworzyłam ją. Po czym szybko i skutecznie sprawdziłam jej zawartość, wyrzucając każdą kolejną rzecz po kolei. Usiłowałam znaleźć klasyczną czarną sukienkę. Po paru minutach nieustannego przewalania, udało mi się to. Z dolnej półki wyciągnęłam wysokie szpilki. Jako dopełnienie całej kreacji wybrałam małą, lakierowaną kopertówkę, która doskonale współgra z krwistoczerwonymi szpilkami. Przebrałam się. W czasie, gdy wkładałam drugą szpilkę przypomniałam sobie o karteczce, którą dostałam od pana Camerona. Podbiegłam do płaszcza i zaczęłam przeszukiwać jego zawartość. Z jednej z wewnętrznych kieszeni wyjęłam małą, różową karteczkę z cyferkami, podpisaną ,,Cameron Watson". Postanowiłam zadzwonić potwierdzając swoją obecność. Wzięłam do ręki telefon, po czym wpisałam podany numer i nacisnęłam na zieloną słuchawkę . Po kilku sygnałach usłyszałam męski głos.

-Tak, słucham?

-Dzień dobry! Z tej strony Dakota Downson. Dzwonię, aby potwierdzić nasze spotkanie. - długo nie musiałam czekać na odpowiedź.

-Ah, tak! Dzień dobry panno Downson. Mam przez to rozumieć, że jest pani już gotowa?- zapytał pan Watson.

-Tak, jak najbardziej. - uśmiechnęłam się podekscytowana.

-Będę po panią za piętnaście minut. Jeśli to pytanie nie będzie dla pani problemem, czy mógłbym prosić o pani adres?- Był taki szarmancki, zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Nie miałam powodów do obaw. Potwierdziłam, że wyślę adres i zakończyłam połączenie.

Okazał się bardzo punktualny. Zjawił się pod drzwiami na czas. Uprzejmie zaprosił mnie do swojego białego mercedesa, otwierając i zamykając za mną drzwi.

-Wolisz kuchnię włoską czy azjatycką? -zapytał zatrzymując pojazd na czerwonym świetle.

-Azjatycką. - uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę.

Po kilkunastu minutach Pan Watson  zaparkował samochód przed elegancją restauracją, na której widniała pięknie podświetlona nazwa ,,Ha-Noi". Zostaliśmy mile powitani przez kelnera i zaprowadzeni do stolika. Następnie przyjął nasze zamówienie i po chwili zjawił się z butelką czerwonego wina.

-Panie Watson. -zaczęłam, a ten spojrzał na mnie poirytowany. -Czuję się onieśmielona pańskimi manierami. -uśmiechnęłam się lekko przy tym czerwieniąc.

-Oh, panno Downson może moglibyśmy przejść na ,,ty"? - zapytał wyraźnie zirytowany.

-Oczywiście, a więc Cameron dziękuję ci bardzo za zaproszenie. -uśmiechnął się czule w moją strone.

-Ależ nie ma za co. To dla mnie ogromny zaszczyt, że zgodziłaś się tutaj ze mną spotkać. -definitywnie coś do niego poczułam od pierwszego, niesfornego spotkania.

Ostatni Pocałunek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz