2

298 10 7
                                    

Przekręcam się na drugi bok, zakrywając dokładnie kołdrą, a do moich uszu dociera jęk chłopaka obok, który po chwili przysuwa się do mnie i obejmuje w pasie.

- Nie uciekaj mi. - mruczy, wsuwając dłoń pod moją koszulkę. No dobra, może nie do końca moją, ale Juana. W każdym razie to nie własność mężczyzny obok mnie. Znów się odsuwam, ale przestaję czuć pod sobą materac. Otwieram oczy, jednocześnie piszcząc, ale ciągle wiszę w powietrzu. - Zdajesz sobie sprawę, że zawsze przerabiamy to samo? - Spoglądam na muzyka, dzięki któremu nie leżę teraz na podłoże, a ten przyciąga mnie do siebie i cmoka w czoło.

- Wiem, ale nie moja wina, że u mnie mam ścianę przy łóżku i bezproblemowo mogę się przesunąć, nie martwiąc, że zlecę. - Siadam, znów wyrywając się Solerowi, co komentuje jedynie cichym jękiem.

- Stąd znów daleko nie zlecisz. - Spoglądam na niego i uśmiecham się pod nosem, bo gdy jest zaspany wygląda uroczo. Nachylam się i cmoka go w nos, a zaraz potem podnoszę się z materaca i podchodzę do jego szafy.

- Zrobić ci śniadanie? - pytam, grzebiąc na swojej półce. Wyciągam dżinsowe spodenki i naciągam je na tyłek.

- Juan by mnie zabił, że cię tak wykorzystuję. - mruczy jedynie. Odwracam się w jego kierunku i z uśmiechem wpatruję w jego włosy odstające na wszystkie strony świata.

- Alvin, o śniadanie pytałam. - Przyglądam się jak ten obejmuje poduszkę i wtula się nią, mrucząc coś pod nosem.

- W sumie, nie pogardzę. - Śmieję się cicho, wychodząc z pokoju.

Idę prosto do łazienki, skąd wychodzę po szybkim prysznicu i względnym ogarnięciu się. W kuchni zabieram się za robienie owsianki, słuchając piosenek własnego faceta na YouTube. Podśpiewuje sobie pod nosem jego najnowszy utwór z Moratem, gdy ten pojawia się w pomieszczeniu już ubrany z mokrymi włosami.

- Poważnie? - Wzruszam ramionami, czując jego dłoń na biodrze i usta na policzku.

- No co? Zawsze cię puszczam jak robię jedzenie i jakoś do tej pory nikt nie narzekał.

- Ale gdybyś poprosiła, to zaśpiewałbym ci osobiście. - Zwala się na krzesło, a ja czuję jego wzrok na tyłku. - Dlaczego nie możesz zostać u mnie dłużej? - pyta, płaczliwym głosem. - Nie nacieszę się tobą w siedem dni.

- Wiesz, mam do pozałatwiania kilka spraw, więc muszę wrócić. - Zagryzam wargę ze zdenerwowania. To chyba moment, w którym powinnam mu powiedzieć.

- Znów cię przenoszą? - mruczy jedynie, a ja odwracam się i opieram o blat. - Gdzie tym razem? Mam nadzieję, że jest tam lotnisko. - Odkłada brodę na dłoni. - Będę musiał odwołać rezerwacje na październik. - cmoka cicho.

- Mi też się to nie podoba.- mruczę, powstrzymując uśmiech. - Jeśli dobrze pójdzie i zamieszkam w mieszkaniu, które wstępnie oglądnęłam to będę musiała pogodzić się ze spanie na materacu daleko od ściany. - Obserwuję jak brwi muzyka podnoszą się w górę, zresztą on sam się podnosi.

- Chcesz powiedzieć... - urywa.- Barcelona? - Potwierdzam ruchem głowy, a ten obejmuje mnie mocno. - Tak się cieszę. - Całuje mnie w nos.- Tak bardzo cię kocham. - W moich oczach pojawiają się łzy, zresztą nie tylko w moich.

- Hej, Soler, nie płacz. - mruczę, pociągając nosem.

- Moje oczy są jedynie zaszklone, to ty jesteś na straconej pozycji. - śmieje się cicho, znów cmokając mnie w nos. - To dlatego wracasz po tygodniu do Rzymu? - Po raz kolejny potwierdzam, kiwając głową.

- Muszę jeszcze dużo rzeczy pozałatwiać.

- A co na to Juan? - Odrywam się od mężczyzny i spoglądam na jego zarośnięta twarz.

Eterno agosto | Alvaro SolerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz