9

151 8 1
                                    

Po raz kolejny próbuję wyrwać się z objęć chłopaka, ale trzyma mnie za mocno. Jedną dłoń wsuwa pod moją koszulkę, a drugą przenosi na moje biodro, przyciągając mnie do siebie tak, że ląduję na jego torsie. Jego palce sunął jeszcze wyżej, a jego usta wędrują po mojej szyi, składając na niej delikatne pocałunki.

- Alv… - mruczę, przymykając powieki. - Owsianka się przypala.

Muzyk prostuje się i z rozczarowaniem wpatruje we mnie. Cmokam go w nos i tym razem bez problemu wyplątuję się z jego ramion. Przez moment mieszam nasze śniadanie, które przywarło już go dna garnka, cały czas czując na sobie jego zbolały wzrok.

- Nie patrz tak na mnie. - odwracam się, a wtedy po mieszkaniu roznosi się pukanie do drzwi. - Pójdziesz otworzyć? - chłopak z lekkim uśmiechem kiwa głową, cmoka mnie w usta i znika w przedpokoju, a ja wracam do mieszania posiłku.

Przez moment przysłuchuję się ciszy, która zapadła po otworzeniu drzwi, a zaraz potem odzywa się Valachie.

- Przepraszam, szukamy Martiny Castillo. - zaczyna po hiszpańsku, ale z wyraźnym włoskim akcentem.

- Wchodźcie. - wychylam się z kuchni i na klatce schodowej dostrzegam dwie dziewczyny.

Włoszka uśmiecha się delikatnie, ale Lacroix porzuciła do końca swoją maskę poważnej Paryżanki i wpatruje się w Solera z otwartymi szeroko oczami i lekko uchylonymi ustami. Przez moment mruczy coś pod nosem, nie ruszając się z miejsca, za to Chia wchodzi do środka. Odwraca się i po prostu wciąga blondynkę do mieszkania.

- Cześć, jestem Chiara. - zwraca się do chłopaka. - To Alizee. - wskazuje na naszą przyjaciółkę, która ciągle oniemiała gapi się na muzyka. - Przepraszam za nią. Nie mam pojęcia co jej się stało. - Wracam do kuchni i w odpowiedniej chwili ściągam garnek z kuchenki, a w pomieszczeniu pojawia się Francuzka.

- Dlaczego mam wrażenie, że to autentyk? - zaczyna odrobinie mamrotać w swoim ojczystym języku, chociaż zawsze pilnuje, żeby mówić wyraźnie. Wskazuje za siebie, gdzie pojawiają się pozostali.

- A więc nadeszła pora, żebyście w końcu poznały Alvina, czyli jak się już Zee domyśliła Alvaro. - uśmiecham się lekko do chłopaka.

- To dobrze. Trochę niepokoiłam się, że jesteś kolejną psychiczną fanką. - wzdycha Włoszka, spoglądając niepewnie na Alizee.

- Jak mogłaś nazwać najwspanialszego piosenkarza na świecie imieniem wściekłej wiewiórki? - piszczy, ciągle używając francuskiego.

- Tak właśnie, to zaczęłam go tak nazywać jak przechodził mutację, śpiewał tylko na ulicy i wyglądał jak wiewiórka. - tłumaczę, a Soler robi zdziwioną minę.

- Wyglądałem jak gryzoń? - pyta zdziwiony.

- Nadal tak wyglądasz. - wywracam oczami.

- Nie mógł zostać chociaż słodkim Theodorem?

- Zee, skończ już. - Włoszka zamyka jej usta dłonią, co przyjmuję z wdzięcznością. - Alvaro - zwraca się do mojego chłopaka, który przeniósł się koło mnie. - musisz mi wybaczyć, jeśli będę się do ciebie zwracała Alvin. Martie to jednak cwana bestia i chociaż znamy się tyle lat, to dopiero teraz odkryłyśmy prawdę.

-Tak właściwie, to częściej reaguję na to przezwisko niż własne imię. - wzrusza ramionami.

***
Siadam na oparciu fotela, zajętego przez muzyka i spoglądam na dziewczyny, które już chyba doszły do siebie po odkryciu prawdy. Chia zachowywała zimną krew od początku, a Alizee już nawet zaczęła się odzywać.

- Kim w takim razie jest Sofia? - pyta nagle, a Alvaro spogląda na mnie z rozbawieniem.

- Siostrą Olivera. - wskazuje na psiaka, który śpi pod biurkiem. - Greg ją adoptował. - dodaje.

- A dedykacja na płycie? Wypisałeś tam pewnie więcej osób niż ja znam, ale nie ma tam słowa o Martie. Skoro tak ją kochasz, to dlaczego? - dopytuje, a mnie to trochę śmieszy, bo w sumie spodziewałam się tych pytań.

- Zee, to prawda, nie ma mnie w dedykacji, ale tylko dlatego, że nazwa całej płyty jest tak jakby moja. Opowiadałam wam przecież jakie znaczenie ma dla nas sierpień. - odpowiadam, a ta ponownie się zamyśla, po czym opada bezradnie na oparcie.

- To jak się poznaliście? - uśmiecha się lekko.

- Rodzina Martie wprowadziła się naprzeciwko mnie. A potem chodziliśmy do jednej klasy. - Soler łączy nasze dłonie.

- W sumie, to już słyszałam. To chyba nie mam więcej pytań. - wzdycha, chwytając kolejne ciastko. Jest pewnie w połowie, gdy znów prostuje się gwałtownie, ale tym razem wskazuje palcem na mnie. - Twój wyjazd do USA miał jakiś związek z nagrywaniem “Volar”?

- Martie była moim kamerzystą. - przyznaje muzyk. - Dlatego w niektórych momentach obraz się  trzęsie.

- Spadaj. - rzucam w jego kierunku. - Część nagrywałam telefonem. - uderzam go w ramię. - Twoim w dodatku. Nie mogłeś oczekiwać idealnej jakości, szczególnie że ciągle się śmiałeś jak głupi.

Ahora yo lo que más te pido
es el valor que cambia el destino
y liberarla de su hechizo*

~~~~~~~~~~~~~~~~

*Teraz bardziej cię o to proszę
o odwagę, która zmienia bieg losu
by uwolnić ją od własnego uroku

Tak, wiem, że trochę się spóźniłam. Naprawdę przepraszam, ale w ogóle nie miałam głowy do tego opowiadania.

Za tłumaczenie z hiszpańskiego nie odpowiadam

Jeśli rzuci wam się w oczy jakiś błąd, dajcie znać w komentarzu

Do zobaczenia (tym razem szybciej niż myślicie)

Buziaki 😘

Eterno agosto | Alvaro SolerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz