Uśmiecham się do chłopaka, stojącego w tłumie ludzi. Podchodzę do niego, ciągnąc za sobą dwie walizki. Stawiam je obok siebie, uważając, żeby nie upadły i zarzucam mu ręce na szyję.
- Cześć. - Stykam się z nim nosem, choć mam wielką ochotę go pocałować. - Jesteś gotowy zamieszkać z najgorszą dziewczyną na świecie?
- Chyba najcudowniejszą. - poprawia, obejmując mnie w talii. - Co prawda raz mi już uciekłaś. - wzdycha, a ja podnoszę się lekko na palcach i cmokam go w nos.
- Ale nie z mojej winy. - Opadam na stopy i chwytam za rączki walizek.
- Wiem, wiem. - mruczy, odbierając ode mnie jeden z bagaży i łączy nasze wolne dłonie, ciągnąc w kierunku wyjścia. Przez drogę całą drogę do windy już na parkingu milczy, ale gdy tylko metalowe drzwi zamykają się za nami, przyciska swoje usta do moich. - Tak bardzo za tobą tęskniłem. - mruczy, a ja śmieję się cicho, opierając czoło o jego ramię.
- Przecież to tylko tydzień. A zresztą teraz się mnie tak łatwo nie pozbędziesz. - Muzyk przytula mnie mocno, jakby naprawdę bał się, że mogę zniknąć i trwa tak dopóki nie docieramy na odpowiednie piętro.
- Juan do mnie dzwonił. - zaczyna, a ja marszczę brwi.
- Czego chciał? - zatrzymuję się koło samochodu mężczyzny.
- Porozmawiać jak facet z facetem. - wzrusza ramionami, otwierając bagażnik.
Wpatruję się w niego z uwagą, czekając na ciąg dalszy. Mojemu bratu jakoś nie zdarza się dzwonić do Solera tak pogadać. Nie to, że się nie lubią, po prostu jeden drugiego tolerują, a gdy spotykamy się wszyscy w czasie świąt, to na te kilka dni stają się nawet najlepszymi przyjaciółmi.
- To powiesz mi, o co dokładnie chodziło? Czy będziemy tak stali do rana? - dopytuję, gdy bagażnik jest już zamknięty.
- Doradził mi kupić albo wynająć większe mieszkanie. - Przygląda mi się z uwagą, jednocześnie zagryzając wargę. - Pomyślałem, że porozmawiam o tym z tobą zanim zaczną czegoś szukać. - dodaje.
- Ale ja nie rozumiem po co nam większe mieszkanie. Myślę, że mój tyłek przez te kilka lat nie urósł na tyle, żeby nie zmieścić się w twojej klitce.
- W naszej, jak już coś. - poprawia, uśmiechając się lekko. - Czyli zostajemy?
- Zostajemy. Zresztą tam mieszka moje serce. - Podchodzę do niego i całuję lekko.
- Moje od dzisiaj też, bo wcześniej pomieszkiwało w różnych częściach Europy. - obejmuje mnie w pasie i chowa twarz w moje włosy.
- Doceniam twoje czułości, ale myślę, że musimy już jechać, żeby nie wydać majątku za parking.- Chłopak śmieje się cicho, puszczając mnie. Oboje ładujemy się do samochodu, a gdy ten już wyjeżdża z budynku, ja ustawiam jakąś stację radiową.
- Jak było w Rzymie? Wszystko załatwiałaś? - pyta, rzucając mi krótkie spojrzenie.
- Tak mi się wydaję, ale pewnie o czymś zapomniałam. Najwyżej po prostu wyślę Juana, żebym sama nie musiała wracać. - Zatrzymujemy się na światłach, a Soler kładzie dłoń na moim kolanie.
- Najwyżej polecimy razem, bo najbliższe koncerty mam dopiero w listopadzie, chyba, że będę musiał wybrać się do Berlina. - cmoka cicho. - Ale w każdym razie przez najbliższy czas będę miał dużo czasu dla ciebie.
- Tak teraz się zastanawiam czy po tych kilku miesiącach nie będę cię miała dość. jakoś przyzwyczaiłam się, że widuję cię raz na jakiś czas.
- W sumie ja też będę cię musiał codziennie łapać, żebyś nie spadła z materacu, a to po tygodniu mi się pewnie znudzi. - marszczy nos, zabierając rękę i ruszając. - Chociaż z drugiej strony, uwielbiam twoje śniadanka. - Opieram się o drzwi, śmiejąc się jednocześnie.
- Śniadania za śpiewanie. - stawiam warunek.
- Co tylko zechcesz. - uśmiecha się lekko, ale jednocześnie widzę w jego twarzy wdzięczność, zresztą tak jak zawsze, gdy rozmawiamy o jego karierze i ogólnie o śpiewaniu. Jeszcze w Japonii, gdy przychodził do mnie przed szkołą, śpiewał mi różne piosenki, żeby umilić mi zbieranie się, potem robił to samo w Barcelonie, a gdy wyjechałam zdarzało się, że dzwonił, żeby zaśpiewać mi coś na pobudkę. I właśnie dzięki tym mini koncertom dla mnie założył zespół i zaczął żyć muzyką.
***
Kładę się na sofię, jednocześnie odpisując dziewczynom, że przyjadę po nie jutro wieczorem na lotnisko, tak jak obiecałam. Odkładam telefon na brzuchu i przymykam oczy, ale po chwili znów je otwieram, słysząc kroki. Nade mną pojawia się uśmiechnięty muzyk z talerzem w ręce.
- Co masz dobrego? - pytam, unosząc się na rękach. Ten odkłada naczynie na moich udach, a ja dostrzegam, że pokroił melona, którego kupiliśmy ostatnio na ryneczku niedaleko. Alvaro okrąża kanapę i opada koło moich stóp. Po chwili jednak unosi je wyżej i przesuwa się bliżej odkładając nogi na swoje uda. - Wiesz, że ostatnio byłam w kinie z dziewczynami. - uśmiecham się, wkłądając kawałek owoca do ust.
- Ooo... Grają coś ciekawego? - kiwam energicznie głową w górę i dół. - A jakiś tytuł mi podasz, czy raczej nie bardzo? - Przekręcam się, tak, żeby oprzeć się o jego klatkę piersiową.
- "Gru, Dru i minionki". - Uśmiecham się szeroko, a ten kręci głową z politowaniem. - No wiesz, tak to jest jak studentki wybierają film.
- Mam wrażenie, że ty najbardziej się kłóciłaś. - wywracam oczami.
- A to źle? Ty sobie mogłeś oglądnąć wcześniej.
- Nie mówię, że to źle, tylko, że się tego spodziewałem. Czy miałem jakiś związek z twoim wyborem? - cmoka mnie delikatnie w skroń, podczas gdy ja mam pełne usta. Przez moment gryzę melona, a gdy już wszystko połykam, odzywam się.
- I tak kłóciłabym się o minionki, ale dzięki tobie Alizee mnie poparła. W ogóle mam wrażenie, że powinnam być zazdrosna. Ma cię na tapecie!
- A ty nie masz? - oburza się, sięgając po mój telefon. Włącza ekran blokady i wyświetla się moja tapeta, czyli śpiący Alvaro, wtulony w poduszkę, w taki sposób, że nie da się go rozpoznać. - No, już myślałem, że się mnie pozbyłaś. - wzdycha z ulgą.
- Od jedenastu lat nieprzerwanie oglądam cię, jak tylko chcę odblokować telefon, z tym że zdjęcia zmieniam. No i kiedyś dzieliłeś tapetę z Oliverem. - Chłopak spogląda na labradora, leżącego na dywanie.
- Słyszysz, Ollie? Byliśmy razem na tapecie. To chyba znaczy, że oboje mamy jakieś tam miejsce w jej serduszku. - Uśmiecham się lekko.
- No, jakieś tam macie.
Siento, siento, siento
Que te conozco de antes, de hace tiempo
Que el destino cumplió su misión*~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Czuję, czuję, czuję,
Że znam cię od dawna, od wielu lat,
Że przeznaczenie wypełniło swoją misjęCześć! Tłumaczenie z tekstowo, więc wiadomo.
Ja jak zwykle spóźniona z rozdziałem, ale mam nadzieję, że mi wybaczcie.
Rozdział był już napisany koło trzynastej, ale tak wyszło, że zasnęłam i przespałam pół dnia, bo ostatnio coś się źle czuję i dlatego dopiero teraz dodaję.
Proszę was serdecznie o wyłapanie błędów, jeśli takie się pojawiły.
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu
Buziaki 😘😘😘
CZYTASZ
Eterno agosto | Alvaro Soler
FanfictionETERNO AGOSTO z hiszpańskiego wieczny sierpień. Martina Castillo studiuje w Rzymie, zdala od swojego chłopaka, a jedyny miesiąc, który cały z nim spędza to właśnie sierpień. Co prawda to może się wkrótce zmienić, ale sierpień nadal pozostanie ich mi...