Sprawa małżeńska

133 10 4
                                    

Kilka godzin później postanowiłam zapytać mamę o dziwne zachowanie dwóch założycieli oraz chciałam przedstawić w dobrym świetle sprawę Heleny. Cicho weszłam do gabinetu Roweny. Był to w sumie nie gabinet, lecz biblioteka. Wszędzie stały półki z książkami. W środku pomieszczenia stało jedynie skromne biurko oraz trzy wygodne krzesła. Z zaciekawieniem podeszłam do najbliższej biblioteczki. Chwyciłam przypadkową księgę. Zaczęłam przerzucać kartki. Książka nosiła tytuł ,,Skomplikowane trucizny i antidotum". Ze zgrozą odłożyłam ją. Wzięłam następną. Była to ,,Zakopana skarbnica śniegu" ręki anonima. Tytuł był zachęcający, więc zaczęłam czytać. Tekst brzmiał tak:
Wiele lat temu, niedaleko słonecznej Hiszpanii, kawałek ziemi tego cudownego kraju uciekł i popłynął w kierunku końca świata. Nie dotarł jednak tam. Został zatrzymany przez skutą lodem wodę. Kawałek ziemi od razu zamarzł, a z nim wszyscy jego mieszkańcy. W brew pozorom ludzie przeżyli. Stali się trochę inni. Posiadali dziwne części ciała np. skrzydła urwane ptakom, kopyta groźnych byków lub szpiczaste uszy. Ludzie nauczyli się wkrótce czarować oraz walczyć lepiej niż najlepsi wojownicy świata. Grotem strzały potrafili pokonać walczącego mieczem człowieka. Był to niewątpliwie cenny dar, za którego codziennie mieszkańcy dziękowali istocie wyższej. Nikt nie wiedział kto jest tą istotą wyższą. Niektórzy myśleli, że nią jest Lodowy Twórca. Ustawili jemu ogromne posągi i zaprowadzili pod nie swoje pociechy po ukończeniu trzech lat. Kapłanki wypijały po cztery krople krwi dziecka z ich środkowego palca. Po takim zabiegu pociecha mogła zadać trzy pytania dotyczące jego dalekiej przyszłości. Jak się zadało o jedno lub dwa więcej albo mniej, czarny duch rzucał na dziecko klątwę, którą mógł zdjąć jedynie jeśli pokonałby ogień. Walka była wręcz niemożliwa, gdyż żywioł był niepokonany. Wróćmy do krainy. Była ona bardzo bogata. Płynęło w niej dużo strumyków, wznosiły się góry i była bardzo żyzna. Lecz nikt nie pił ze źródła ani nie wspinał się na szczyty, gdyż wszystko było skute lodem. Z tego powodu nazywano krainę Wyspą Lodu.
Wyspa Lodu? Hmmmmm.... Nigdy nie słyszałam o tej nazwie. Może mama powie mi co to jest. Właściwie, co robiła taka dziwna książka na jej półce? Raczej mama nie akceptowała takich bzdur. Nie wierzyła ani w elfy, ani w ludzi ze skrzydłami. Wierzyła jedynie w potęgę magii różdżki oraz we wszystko co zostało udowodnione naukowo.
Nagle do pomieszczenia wparowała moja matka. W mgnieniu oka odłożyłam książkę na półkę. Kiedy indziej ją przeczytam. Rowena spojrzała na mnie ze zdziwioną minę. Obok niej stał Godryk Gryffindor.
- To ty.- powiedziała.
- Witaj, matko. Razem z Heleną postanowiłyśmy z tobą pogadać.- oznajmiłam bez lania wody.
- Trochę więcej kultury, młoda damo.- rzekł groźnie ,,lew".- Właściwie, kto ciebie wpuścił do gabinetu matki?
- To ustawiłaś jakieś zabezpieczenie?- spytałam niby zdziwionym głosem. Tak naprawdę wiedziałam, że matka stosuje zabezpieczenia do wejścia do gabinetu. Ustawiła ,,skomplikowane" hasło. Muszę przyznać, że nie włożyła w to za dużo serca.
- Co sądzisz o zabezpieczeniach?- zapytała zaciekawiona matka.
- Trzeba będzie je wprowadzić.- uśmiechnęłam się.
Rowena zrobiła się cała czerwona. Spędziła nad zabezpieczeniami pół dnia. Osobiście liczyłam jej czas. Godryk popatrzył na mnie jakbym zrobiłam coś niemożliwego.
- Jestem pod wrażeniem.- przyznał.
- Co córko, chciałaś ode mnie?- zmieniła temat mama.
- Helenie się nie podoba narzeczony. Prosi abyś jej rękę oddała innemu mężczyźnie. Chociażby Jonowi Malfoyowi.- zaproponowałam.
- Niech zapomni. Już dawno temu zawarłam sojusz z rodziną barona.
- Sojusz? Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie ważne. W sumie chciałam po ciebie posłać. Też w sprawie małżeństwa.- zaczęła mama.
Rowena usiadła przy biurko i wskazała mi krzesło. Z szoku skorzystałam z propozycji. Ja miałam wyjść za mężczyznę w najbliższym czasie? Ja? Ja?! Dopiero co skończyłam jedenaście lat. Nie byłam jeszcze nawet kobietą. Byłam dziewczynką. Jeszcze nie wyrosłam z lalek, a już miałam oddać komuś swoją rękę.
- Niewielki szok?- uniosła brew Rowena.
- Niewielki? Dopiero co wyrosłam z zabawy w księżniczki i już mam mieć ślub?- zdziwiłam się.
- Tak. Ale dopiero on się odbędzie jak dorośniesz i staniesz się kobietą. Wyjdziesz za nie byle kogo. - wyznała mama.
- Za mojego syna- Aleksandra.- dokończył Godryk.
Oczy wyszły mi z orbity. Aleksander był najstarszym synem oraz dziedzicem lwa. Był nawet przystojny, ale strasznie irytujący jak ojciec. Posiadał on o sześć lat młodszą siostrę - Nur. Lubiłam nawet rodzeństwo Gryffindor, ale bez przesady. Uśmiechnęłam się do matki.
- Nie mówię, że to zły kandydat.- ostrożnie dobierałam słowa.
- I po kłopocie.- ucieszył się Godryk.
- Ale na razie nie chcę oddawać nikomu ręki.- dodałam.
Gryffindor zaczął zgrzytać zębami. Wrzeszczał, że muszę się zgodzić. Rozkazywał mi wręcz, żebym wyszła za Aleksandra. Ja jednak uparcie powtarzałam to samo. Rozpętała się walka o rację. Żadna ze stron nie odpuszczała. Po zaciętej kłótni wtrąciła się moja matka.
- Klamka już zapadła.- oznajmiła.- Nie zmuszę córki aby wyszła za Aleksandra...
- Ale obiecałaś, Roweno.- przypomniał jej lew.
- Daj mi dokończyć, przyjacielu. Jednak nikomu nie oddam ręki córki. Wyjdzie ona za Aleksandra jak będzie gotowa.- powiedziała Rowena.
- Aleksander może też ożenić się z dziewczynami od Salazara.- zaproponowałam.
- Córkami tego zdrajcy? Wolałbym aby wyszedł za własną siostrę niż za te żmije. Tak na marginesie, Roweno chciałaś mi coś powiedzieć w tajemnicy. Aryo, dorośli muszą porozmawiać na osobności.- ostrzegł lew.
Skłoniłam się na pożegnanie i ruszyłam w kierunku mojego dormitorium. Byłam zła na matkę, że kazała mi wyjść za Aleksandra. Dała mi jednak czas. Jak będę gotowa ubiorę się w biel i ruszę do ołtarza. Ale chyba to nigdy nie nastąpi.

Dawno, dawno temu w Hogwarcie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz