Murphy & Raven #1

604 46 35
                                    

Gdyby jeszcze rok temu ktoś powiedział Johnowi, że będzie leżał w jednym łóżku z Raven Reyes, przytulony do jej nagich pleców - wyśmiał by go. Wyśmiałby go i jeszcze nazwał wariatem. Cóż w tej chwili Murphy miał wrażenie, że naprawdę zwariował.

Raven poruszyła się niespokojnie obok niego.

-Jeszcze pięć minut.. - mruknął John, jego głos stłumiony przez jej brązowe włosy, gdyż twarz miał wtuloną w jej szyję.

-To samo mówiłeś 10 minut temu. - mruknęła Raven, wyraźnie już zniecierpliwiona. -John puść mnie. - zażądała.

Murphy dał w końcu za wygraną i rozluźnił uścisk. Reyes wyplątała się z jego ramion i zaczęła szukać na podłodze swoich ubrań. Po chwili jęknęła sfrustrowana.

-Czy za każdym razem musisz rozrzucać moją bieliznę po całym pokoju? - warknęła na niego. John uśmiechnął się krzywo, ale nie odpowiedział. -Robisz to specjalnie. - powiedziała Raven i wstała z łóżka w poszukiwaniu części swojej garderoby.

-Może. - mruknął Murphy, bardziej do siebie niż do niej, przy okazji podziwiając ją w całej okazałości. Ale Raven miała dobry słuch.

-Palant. - mruknęła, ale w jej głosie nie było dawnej złości, którą można było jeszcze w nim usłyszeć dwa lata temu, zanim wrócili na Arkę.

To trwało już kilka dobrych miesięcy. 4 może 5 , Murphy stracił rachubę. Nie można było nazwać ich parą, nie kiedy ukrywali się przed wszystkimi. A najbardziej przed Emori. John czuł się paskudnie z tym, że ją zdradzał i oszukiwał. Dobrze wiedział, że powinien powiedzieć ziemiance prawdę już dawno temu. Powinien jej powiedzieć, że już jej nie kochał. Że zakochał się bez pamięci w innej. W Raven.

Ale bał się. Nie mówił tego na głos, bo się wstydził. Wielki John Murphy miałby się bać? Nonsens. Cóż a jednak. Murphy bał się reakcji dawnej ukochanej. Wiedział, że będzie wściekła, a w ciasnej przestrzeni Arki nie miał gdzie uciec przed jej wściekłością.

-Dlaczego zawsze tak szybko się ubierasz? - spytał John, nie mogąc oderwać oczu od Raven, która właśnie kończyła zakładać buty. Dziewczyna zignorowała jego pytanie.

-Nie powinieneś już wracać do Emori? - spytała z przekąsem. Murphy skrzywił się.

-Raven..

-Proszę cię, po prostu... Po prostu już idź. - przerwała mu, nie patrząc na niego.

-A co jeśli nie chcę wcale iść? - spytał John po chwili milczenia. Reyes nie odpowiedziała. Chłopak westchnął przeciągle i zaczął się ubierać. Jego towarzyszka nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Humory zmieniały jej się ostatnimi czasy zbyt często.

Jeszcze pół godziny temu nie liczyło się nic poza nimi dwoma. Całowali się, przytulali i robili jeszcze wiele innych rzeczy. Dziewczyna wymawiała imię Johna z taką czułością, jakby był jedyną osobą, która się dla niej liczyła na tym świecie. A teraz patrzyła na niego jakby chciała żeby zniknął. Jakby był zwykłym karaluchem.

Raven siedziała na brzegu łóżka i uparcie wpatrywała się w swoje stopy. John uklęknął przed nią i uniósł jej brodę dwoma palcami, próbując zmusić ją do spojrzenia na niego. Była taka piękna, że sprawiało mu to niemal fizyczny ból.

-Dlaczego jeszcze tu jesteś? - spytała. Zabolało.

-Powiedz szczerze. Chcesz żebym poszedł? - spytał, jego głos był ledwie słyszalny.

-Gdybym nie chciała to bym nie pytała, prawda? - Raven próbowała brzmieć groźnie, ale nie do końca jej wyszło. Jej głos był słaby, smutny.

-Nie wierzę ci. - powiedział Murphy i faktycznie, nie wierzył jej. Gdyby go nie chciała, nie była by teraz smutna. Nie dawała by mu dyskretnych znaków, gdy nikt nie patrzył, by przyszedł później do jej pokoju. Nie ciągnęłaby tego tak długo. -Jeszcze raz. Chcesz żebym poszedł?

Raven pokręciła głową, nie patrząc mu w oczy. -Dobrze wiesz, że nie. Ale Emori w końcu zacznie cię szukać. Musisz do niej iść. - w ostatnim zdaniu było słychać wyraźne pretensje.

-Wolałbym zostać z tobą..

-Może i byś wolał, ale nie możesz! - Raven podniosła głos bardziej niż zamierzała. Spojrzała przerażona na drzwi i natychmiast obniżyła ton. -John ja tak nie mogę dłużej. - powiedziała zrezygnowana.

-Co masz na myśli? - spytał Murphy, zmartwiony. Przełknął gwałtownie ślinę i starał się uspokoić oddech. Gdyby ktoś spytał, to pewnie od razu by zaprzeczył, ale prawda była taka, że chłopak bał się. Bał się co Raven powie. Że karze mu spadać i że już nigdy nie będzie mógł jej dotknąć, pocałować..

-Mam dość tego ukrywania się. Musisz powiedzieć Emori, obiecałeś że to zrobisz..

-Zrobię..

-Kiedy?

John nie potrafił na to odpowiedzieć.

-Tak właśnie myślałam. - powiedziała Raven z przekąsem. -Ale z ciebie tchórz Murphy.

Chłopak nienawidził kiedy ktoś go obrażał.

-Nie jestem tchórzem.

Raven prychnęła. -Nie? To co to jest?

-Ja po prostu nie chcę jej zranić.

-Już to robisz! - Reyes zerwała się z miejsca i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. -Ranisz ją sypiając ze mną. Nie uważasz, że było by fair dla nas wszystkich, gdybyś powiedział jej prawdę? Jak myślisz, jak długo damy radę się ukrywać? Wolisz żeby dowiedziała się przypadkiem, żeby nas przyłapała? Nie lepiej szczerze z nią porozmawiać? Emori zasługuje na prawdę. Poza tym nie ranisz tylko jej John, ranisz też mnie!

Wszystko co mówiła Raven było prawdą. Ale prawda jest trudna, a także często boli. Ale dziewczyna miała rację, Emori nie zasługiwała na to, by ją tak oszukiwać. A Raven nie zasługiwała na bycie "tą drugą".

-Masz rację. - powiedział John na głos, dopiero teraz podnosząc się z kolan. Raven spojrzała na niego zaskoczona.

-Przyznajesz mi rację? - spytała, niedowierzając. Murphy skrzywił się.

-To aż tak szokujące?

-Sam sobie odpowiedz. - zapadła między nimi cisza. -Więc kiedy jej powiesz? - spytała Raven po chwili.

-W odpowiednim czasie.

Reyes załamała ręce. -Znając ciebie, nigdy nie nadejdzie odpowiedni czas. - głos dziewczyny załamał się lekko. John podszedł do niej w zamiarze uspokojenia jej. Próbował chwycić ją za ramiona, ale go odepchnęła. -Nie John, nie dotykaj mnie.

Ale Murphy tak łatwo się nie poddawał. Położył jej ręce na ramiona i potrząsnął nią lekko.

-Jeśli ci na mnie zależy choć trochę.. To powiesz jej jeszcze dzisiaj. - powiedziała Raven słabym głosem. John zamrugał kilkukrotnie.

-Oczywiście, że mi zależy. - powiedział. Raven spojrzała na niego zszokowana. To była chyba do tej pory najbardziej czuła rzecz, jaką usłyszała od chłopaka. On sam był zaskoczony, że udało mu się powiedzieć to na głos. Na język nasuwały mu się jeszcze dwa inne słowa, ale nie miał na tyle odwagi, by je wypowiedzieć. Westchnął ciężko i spojrzał Raven prosto w oczy. -Powiem jej. Dzisiaj. Pójdę tam teraz i jej powiem. Obiecuję.

Udało mu się wywołać delikatny uśmiech na twarzy dziewczyny. Pochylił się do przodu i złożył lekki pocałunek na jej ustach, który ona, niemal nieśmiało odwzajemniła.

-Przyjdę, gdy będzie po wszystkim. - powiedział John, zanim nacisnął klamkę drzwi wyjściowych. Raven kiwnęła jedynie głową w odpowiedzi.

Murphy wziął jeszcze głęboki oddech i przekroczył próg pokoju Raven. Zamykając za sobą drzwi, czuł jakby jednocześnie zamykał stary i otwierał nowy rozdział w swoim życiu.

W życiu by nie przypuszczał, że zakocha się w Raven cholernej Reyes, kobiecie, która przez niego stała się częściowo niepełnosprawna, a jednak zdecydowała się oddać mu serce. A on zamierzał zrobić wszystko, by go nie złamać.

One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz