Bellamy & Murphy #1

484 47 37
                                    

Nie wierzę, że to robię. Please stand by. Napisane na życzenie kilku osób i dlatego, że wizja murphamy w kosmosie jest kusząca ( ͡° ͜ʖ ͡°) i dużo lepsza niż jakieś tam becho czy rellamy, przynajmniej dla mnie xD proszę to potraktować z dystansem xD ENJOY

Ta metalowa puszka zwana Arką, poważnie mnie dobijała. Spędziliśmy tu ledwie ponad rok, a ja już miałem ochotę sam się ekspulsować. Sam miałem wystarczająco dużo własnych problemów. Było tu na tyle ciasno, że ciężko mi było unikać Emori, a po tym jak z nią zerwałem... naprawdę próbowałem jej unikać i to za wszelką cenę. Byłem tak zdesperowany, że zacząłem pomagać Raven w różnych pracach na Arce mimo, że kompletnie się na tym nie znałem. Ale wszystko było lepsze od nudy, więc nie narzekałem, kiedy Rayes po raz tysięczny jednego dnia nazywała mnie per "Karaluch", albo kiedy kazała mi podać jej klucz "jakiśtam", ja patrzyłem na nią jak na wariatkę, a ona wzdychała teatralnie i brała go sobie sama, po drodze mrucząc pod nosem, że jestem tępy.

Do tego wszystkiego Monty i Harper postanowili zrobić sobie dziecko. No może nie tyle co postanowili, ale no cóż... tak wyszło. Miesiąc temu urodził im się chłopczyk - mały Jasper. No i jak to dzieci mają w zwyczaju - hałasował. Bardzo. A do płaczu niemowlaka nie da się przyzwyczaić.

Tego wieczoru mały Jasper po raz kolejny urządził sobie mały koncert, co sprawiło, że musiałem szybko spieprzać na drugi koniec statku nim doszczętnie ogłuchnę. Postanowiłem, że urządzę sobie spacer dookoła Arki. Kiedy mijałem pokój Bellamy'ego, coś mnie tknęło żeby do niego zajrzeć. Nie wiedziałem skąd ta nagła potrzeba, ale po prostu musiałem zapukać do drzwi i sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Jeśli ja miałem depresję - to naprawdę nie wiedziałem jak powinienem nazwać przypadłość Blake'a. Nadal nie pogodził się z rzeczywistością. Wciąż myślał o tym jak zostawił Clarke na Ziemi. Z jednej strony nie dziwiłem się, że był załamany. Z drugiej natomiast miałem ochotę go udusić. To zaczynało być męczące. Męczyło jego, a także wszystkich dookoła. Chciałbym móc zrobić coś co sprawiłoby, żeby zapomniał o niej choć na chwilę, choć na parę minut... Ale nie wiedziałem co.

Zapukałem do drzwi. Wydawało mi się, że usłyszałem "idź sobie", ale postanowiłem to zignorować i wejść do środka. Bellamy siedział pod ścianą i gapił się w przestrzeń przed sobą. Tak po prostu. Skrzywił się gdy mnie zobaczył.

-Nie słyszałeś jak powiedziałem, że masz spadać? - warknął. Parsknąłem.

-Słodki jesteś jak się złościsz. - zażartowałem i zmierzwiłem mu włosy, ale strącił moją rękę, wkurzony. Roześmiałem się. Jego złość mnie bawiła. Wkurzał się na wszystkich dookoła, raz nawet podniósł głos na Harper, kiedy ta próbowała go pocieszyć i namówić, żeby zgolił tą brodę, którą zapuścił. Apropo brody.. to ja nie miałem nic przeciwko. Wyglądał w niej dojrzalej i poważniej.

Nie zważając na lasery, które ciskał z oczu Bellamy, usiadłem obok niego na podłodze. Dopiero wtedy dostrzegłem, że obok niego stała butelka alkoholu, a konkretnie był to Moonshine Monty'ego.

-Hej stary, rozumiem, że wspierasz Greena w jego ciężkiej pracy, ale nie przesadzasz trochę? - spytałem, wskazując na butelkę. -Wątroba ci wysiądzie zanim zdążymy wrócić na Ziemię.

Bellamy wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział, powrócił do wpatrywania się w nicość. Westchnąłem.

-Skoro tak.. - powiedziałem i sięgnąłem po butelkę, po czym pociągnąłem z niej solidny łyk. Skrzywiłem się i odłożyłem ją z powrotem. Mogłem śmiało rzec, że Monty miał większy talent do robienia bimbru niż dzieci.

Blake obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem. Nie zaprotestował. Byłem ciekaw co by zrobił gdybym chwycił napój i zaczął z nim uciekać. Pewnie zacząłby mnie gonić. Ganialibyśmy się po statku jak dwójka dzieciaków. Gdyby Raven to zobaczyła to pewnie podłożyłaby mi nogę. Monty i Harper patrzyli by na nas jak na idiotów, Emori pierwszy raz ucieszyłaby się, że nie jesteśmy już razem, a Echo tylko by pewnie prychnęła i zniknęła z powrotem w swoim pokoju (spędzała tam naprawdę dużo czasu, Bóg jeden wie co ona mogła tam robić).

One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz