[002]

652 86 30
                                    

<Polecam puścić piosenkę na samym początku [załącznik], tak nastrojowo będzie ahahahg>

 Mlecze.

 Mnóstwo mleczy. Rosły dziko okalając okolicę, choć nikt ich tu nie chciał, to one nadal się pojawiały mimo, że tyle razy próbowano się ich pozbyć. Ilekroć je ścinano, one odrastały i było ich coraz, to więcej.

 Zazdrościłem im tego.. Chociaż uparcie próbowano je wyplenić one i tak wracały, silniejsze niż wcześniej. Ja bym tak nie mógł.. Mam wrażenie, że chociaż żyje to tak naprawdę nie istnieje. 

 Ludzkie istnienie ma sens póki istnieje również w sercach innych, a moje już dawno straciło jak nie w w momencie przyjścia na świat.

 Gdybym tylko urodził się normalny, bez tej mocy. Nikt nie musiałby się bać. Nikogo bym nie zranił. Nie słyszałbym tych szeptów. Nie musiał patrzeć na spojrzenia pełne strachu. I co najważniejsze nie musiałbym się bać własnego cienia.. a raczej tego, co w nim siedzi. 

 Od dziecka miałem jedno marzenie, które usilnie chciałem spełnić, chociaż z czasem zacząłem się zastanawiać czy to nie bardziej była potrzeba zaistnienia w sercach ludzi jako bohater, a nie potwór.

 Jedni chcą zostać bohaterami dla sławy, inni dla pieniędzy, a jeszcze inni bo kochają pomagać ludziom, ja zaś na ten moment pragnę tylko bliskości drugiego człowieka, znalezienia utopii, która zaakceptuje mnie takiego jakim jestem.

 Jeśli zostanie bohaterem przybliży mnie chociaż troszkę do tego, jestem gotowy się tego podjąć... Cóż to moja ostatnia nadzieja na ten moment.

 Wszyscy się ode mnie odwrócili.

 Ludzie, których nazywałem przyjaciółmi, teraz nazywają mnie potworem.. Zza plecami obmawiają i rozgłaszają plotki. 

 Nauczyciele zachowują się tak, jakby obawiali się do mnie odezwać czy choćby dotknąć. 

 A rodzina? Boi się mnie, chociaż nigdy nie sprawiłem im żadnego kłopotu sam fakt, że posiadłem taki dar przeraża ich. Rodzice trzymają nawet moje rodzeństwo z dala ode mnie w obawie, że mogę im coś zrobić, nigdy nie zostawiają ich ze mną samych. 

 Nawet nie wiem jakim sposobem ta moc trafiła do mnie.. Mama należała do ludzi którzy nie mieli żadnego daru, a ojciec ma zdolność, którą nazywa kamuflażem, coś jak kameleon, potrafi wtapiać się w otoczenie tyle, że nie może używać jej dłużej niż piętnaście minut. Moje rodzeństwo również albo nie ma mocy albo ma tą odziedziczoną po tacie. 

 Swego czasu, dużo rozmyślałem nad moją przeszłością, jaki byłem naiwny jako dziecko, może gdybym był ostrożniejszy do niczego by nie doszło, gdybym tylko bardziej kontrolował swoje moce, może wtedy moje życie mogłoby wyglądać inaczej..

 Nie musiałbym przez to wszystko przechodzić, może nadal miałbym rodzinę czy przyjaciół? Po prostu osoby na których mogłem polegać i podzielić się swoimi smutkami...

 W takich chwilach naprawdę brakowało mi mojej jedynej przyjaciółki, gdybym mógł chociaż jeszcze raz ją spotkać..

 Gdybym tyl-

 — Mazawa! — Czyjść głos wyrwał mnie z moich rozmyślań.

  Rozglądnąłem się.  

 Byłem w klasie. W swojej ławce. Tak się zamyśliłem, że zapomniałem, gdzie jestem.

— T-tak? — Zapytałem.

  W klasie rozległ się odgłos szeptów uczniów.. 

  Nauczycielka spojrzała na mnie niepewnie. — Zadałam Ci pytanie.. Znowu nie uważasz na lekcji? — W jej głosie słychać było lęk..

 Nic jej nie odpowiedziałem, wiedząc, że zaraz mnie i tak zignoruje jak wszyscy.

 Stała jakieś dwie ławki ode mnie jednak, gdy zobaczyła moje spojrzenie oddaliła się o kolejne dwie i wróciła do kontynuowania lekcji jakby wcześniejszy incydent nie miał miejsca.

 Zawsze tak było. Nikt nie zwracał uwagi nawet na moje zachowanie, a nawet jak już coś zauważyli to najzwyczajniej to ignorowali. Nawet jak ich specjalnie prowokowałem. Podobnie było zresztą z uczniami, po prostu mnie unikali.

 Znów odwróciłem się w stronę okna, które wychodziło na plac przed szkołą. Od razu zauważyłem pełno żółtych kropek, mlecze. Szkolny ogrodnik uparcie próbował się ich pozbyć, wyrywając je. Bez skutku. One i tak zawsze odrastały.

 Mimo wszystko trochę mi mnie przypominały, nigdy się nie poddawały próbując ponownie przebić się przez ziemie z której je usunięto.. Powracały.. I było ich o wiele więcej.

 A ja? Chociaż ludzie bali się mnie i unikali ja i tak próbowałem zrobić coś żeby przekonać ich do siebie. Szkoda, że mi się to nie udawało. Właśnie taka była różnica między mną a tymi mleczami, im się udawało, a mi nie.

 Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy człowiek już nie ma do kogo się odezwać zaczyna porównywać się do mleczy.

 Rozglądnąłem się po klasie jeszcze raz. Pełno ludzi, z niektórymi nawet nie zamieniłem ani jednego słowa przez te trzy lata i nie sądzę, żeby to się zmieniło.

  Westchnąłem.

 Co poradzić? Chyba na zawsze pozostanę potworem w ich oczach. Przed oczami przeleciały mi obrazy z incydentu sprzed trzech lat. Tak szybko jak się pojawiły tak i zniknęły..

 Potrząsnąłem głową.

 Nie czas żeby zawracać sobie tym głowę, to już jutro. Zrobię krok do przodu, w końcu będę mógł zacząć od nowa. Nowa szkoła. Nowi ludzie. Tyle, że najpierw będę musiał zdać jutrzejsze egzaminy wstępne. 

 Mój wzrok znów powędrował w stronę mleczy. 

 Zostanę bohaterem, nie poddam się. Tym razem na pewno mi się uda. Wszystko zacznę od nowa, w mojej wymarzonej szkole, U.A.

~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~∆~

  Dobra, kolejny rozdzialik odhaczony, chociaż przyznam, że słuchając muzyczki w załączniku dość smutno się poprawiało przy tym czytając, ale mam wrażenie że teraz więcej charakterku ma nasz oc więc będzie tylko lepiej :3

Słowa: 842


Anata no unmei |Boku no Hero Academia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz